Dokładnie, lecimy dalej
------------------------------------
MASA
Tydzień 22
10.12.2018 - DT 2
Wstałem niby wcześnie, bo razem z żoną po 6, jak wybierała się do pracy. Oczywiście jednak po śniadaniu nadeszło spanie
I tak drzemiąc przed tv, potem sącząc kawę przy yt, na trening wybrałem się po 11
Pomiary:
-pas/talia: +0,5cm
-biceps: minimalnie w górę
-waga: +0,5kg (72,5)
W diecie i cardio nic nie ruszamy, jedzenie wchodzi już dość kiepsko, więc byle do mini cuta. Niby można go zrobić już, ale wytrzymam, skoro od paru tygodni tak naprawdę masa ruszyła.
Po samym treningu cheeriosy i odżywka.
Potem wiadomo, ale tym razem z dżemem morelowym i truskawkowym:
Kurak, ryż i sos z fixu, chiński. +surówka colesław:
Czawajnica z parówką
Po staremu.
PLECY:
Nowy plan!
Komentarz:
Motywacja w górę, bo nowy plan
Na pierwszy ogień wiosło (ostatnie miesiące, a może nawet rok, zaczynałem od podciągania). Zamiast nachwytu, podchwyt. Podchwytem zwykle wiosłowałem leżąc na ławce. W normalnej wersji, wchodzi równie fajnie. Mam wrażenie, że lepiej spiąć najszersze, z kolei trudniej, satysfakcjonująco rozciągnąć, nie narażając bicepsów na nadmierne napięcia. I właśnie w lewym, choć bardziej z boku, przy łokciu, czułem pobolewanie. Wyprzedzając relację- dziś, na drugi dzień, boli bardziej... Wiosło podchwyt leci więc out. Mechanizm powstania bólu jest podobny, co przy uginaniu na biceps prostą sztangą- wtedy bowiem rypie mnie po kościach przedramion, właśnie do miejsca, gdzie boli od wiosła. Taka budowa rąk, fajnie pisze o tym Delavier w swoim atlasie:
Nic no miejmy nadzieję, że szybko ustąpi- boli jak maksymalnie wyprostuje rękę, lub na maksa ją zegnę, lub mocno zsupinuje. Wracając do treningu- pompa na wiośle mocna, tutaj będę robił 8 powtórzeń w rampie.
Myślę, że szybko przeskoczę 100kg, ale na tę chwilę bardziej zależy mi na mniejszym szarpaniu i mocniejszym pochyleniu. Dalej podciąganie, ale nie szeroki nachwyt jak zwykle, ale średni neutral. Zajęło mi 3 serie, by dobrze wyczuć pracę najszerszych. Przy szerokim ust dłoni nie ma z tym problemu, tutaj już trzeba pilnować, by biceps i przedramię za bardzo się nie wtrącały, oraz pomaga większe odchylenie się tył. Weszło naprawdę zacnie. Kolejno- napatoczył mi się stojący obok hamer low-row, nie robiłem go na pewno ponad rok, a jak robiłem, to w neutralu. Tym razem zapodałem nachwyt, ale obok rękojeści proponowanych przez twórców, tak potestowałem:
No i znów świetna praca pleców, konkretniej krawędzi najszerszych, szczególnie na dole. Teraz kolej na nowość- maszyna do przenoszenia! Byłem podniecony jak ją sprowadzili- pierwszy raz na żywo zobaczyłem to u Burneiki na siłowni, a tak to po filmikach z koksami z USA. Dorian zawsze ją zachwalał, polecał od przenoszenia zaczynać trening pleców, gdyż wstępnie można je przemęczyć, bez użycia bicepsów. Nie próbowałem tej metody, jednak sama maszyna trochę mnie rozczarowała. Lub po prostu źle się ustawiałem. Wg mnie strasznie wymusza ruch i ułożenie rąk. Pomijam fakt nienaturalnego przeprostowywania się i pogłębiania lordozy, chcąc w pełni wykorzystać zakres ruchu, co przy moich problemach z plecami oznacza nieopłacalność ryzyka. Raczej wrzucę starą dobrą sztangielkę wzdłuż ławki, lub narciarza na wyciągu
Na koniec RDL. Zakres powtórzeń zmniejszam na 5, czyli tak bardziej typowo jak na bój. Rekord mam 141 x10, jednak tutaj zostawiam sobie pole do progresji, kończąc na 120 x5. Na pewno jednak zszedłem znacznie niżej niż przy wspomnianym rekordzie, bo pod kolana
Podsumowując- bardzo dobry trening, fajne zmiany, poza tym podchwytem w wiośle
----------------------------------------
Jutro planowo barki z łapami, ale to zależy czy ten lewy łokieć/bic przejdzie. Jeśli nie, zrobię nogi- akurat nie było ich w zeszłym tygodniu, więc należy się im trening

------------------------------------

MASA
Tydzień 22
10.12.2018 - DT 2
Wstałem niby wcześnie, bo razem z żoną po 6, jak wybierała się do pracy. Oczywiście jednak po śniadaniu nadeszło spanie


Pomiary:
-pas/talia: +0,5cm
-biceps: minimalnie w górę
-waga: +0,5kg (72,5)

W diecie i cardio nic nie ruszamy, jedzenie wchodzi już dość kiepsko, więc byle do mini cuta. Niby można go zrobić już, ale wytrzymam, skoro od paru tygodni tak naprawdę masa ruszyła.

Po samym treningu cheeriosy i odżywka.
Potem wiadomo, ale tym razem z dżemem morelowym i truskawkowym:

Kurak, ryż i sos z fixu, chiński. +surówka colesław:

Czawajnica z parówką



Po staremu.

PLECY:
Nowy plan!

Komentarz:
Motywacja w górę, bo nowy plan


Nic no miejmy nadzieję, że szybko ustąpi- boli jak maksymalnie wyprostuje rękę, lub na maksa ją zegnę, lub mocno zsupinuje. Wracając do treningu- pompa na wiośle mocna, tutaj będę robił 8 powtórzeń w rampie.
Myślę, że szybko przeskoczę 100kg, ale na tę chwilę bardziej zależy mi na mniejszym szarpaniu i mocniejszym pochyleniu. Dalej podciąganie, ale nie szeroki nachwyt jak zwykle, ale średni neutral. Zajęło mi 3 serie, by dobrze wyczuć pracę najszerszych. Przy szerokim ust dłoni nie ma z tym problemu, tutaj już trzeba pilnować, by biceps i przedramię za bardzo się nie wtrącały, oraz pomaga większe odchylenie się tył. Weszło naprawdę zacnie. Kolejno- napatoczył mi się stojący obok hamer low-row, nie robiłem go na pewno ponad rok, a jak robiłem, to w neutralu. Tym razem zapodałem nachwyt, ale obok rękojeści proponowanych przez twórców, tak potestowałem:

No i znów świetna praca pleców, konkretniej krawędzi najszerszych, szczególnie na dole. Teraz kolej na nowość- maszyna do przenoszenia! Byłem podniecony jak ją sprowadzili- pierwszy raz na żywo zobaczyłem to u Burneiki na siłowni, a tak to po filmikach z koksami z USA. Dorian zawsze ją zachwalał, polecał od przenoszenia zaczynać trening pleców, gdyż wstępnie można je przemęczyć, bez użycia bicepsów. Nie próbowałem tej metody, jednak sama maszyna trochę mnie rozczarowała. Lub po prostu źle się ustawiałem. Wg mnie strasznie wymusza ruch i ułożenie rąk. Pomijam fakt nienaturalnego przeprostowywania się i pogłębiania lordozy, chcąc w pełni wykorzystać zakres ruchu, co przy moich problemach z plecami oznacza nieopłacalność ryzyka. Raczej wrzucę starą dobrą sztangielkę wzdłuż ławki, lub narciarza na wyciągu

Na koniec RDL. Zakres powtórzeń zmniejszam na 5, czyli tak bardziej typowo jak na bój. Rekord mam 141 x10, jednak tutaj zostawiam sobie pole do progresji, kończąc na 120 x5. Na pewno jednak zszedłem znacznie niżej niż przy wspomnianym rekordzie, bo pod kolana

Podsumowując- bardzo dobry trening, fajne zmiany, poza tym podchwytem w wiośle

----------------------------------------
Jutro planowo barki z łapami, ale to zależy czy ten lewy łokieć/bic przejdzie. Jeśli nie, zrobię nogi- akurat nie było ich w zeszłym tygodniu, więc należy się im trening

1
http://www.sfd.pl/[BLOG]_Czawaj__Dare_to_Dream-t1122605.html Dziennik / Blog, zapraszam!