A więc cała przygoda dobiegła końca. Były dni gorsze, były dni lepsza. Nie ma co ukrywać, to nie jest łatwy i przyjemny program dietetyczno-treningowy. Od poniedziałku do połowy czwartku na prawdę pod koniec jest ciężko. Samo ładowanie też nie jest takie w 100% przyjemne. Fajnie, że można wciągnąć sporo śmieci, ale człowiek chodzi pełny jak bania i niestety trawienie nie przebiega cicho łatwo i przyjemnie ;).
Czy zrobiłbym to jeszcze raz? Z jednej strony tak, bo lubię takie hardcore'y. Z drugiej strony musiałbym się poważnie zastanowić czy jest to warte zachodu. Na bieżąco wydawało mi się, że progres robię ogromny, ale jak teraz popatrzyłem na porównanie zdjęć, to stwierdzam, że podobne efekty osiągnąłem na FBW przy Low Carb... Ale co tam, było śmiesznie
Co mnie najbardziej cieszy w tym wszystkim? Brak spadku siły, a nawet zauważalny jej wzrost. W zeszłym roku jak redukowałem parę miesięcy poleciałem strasznie na ciężarach. Po redukcji ok. 2 miesięcy mi zajęło zanim wróciłem do tych sprzed. Teraz jestem dalej na wysokich (jak na mnie) obciążeniach, więc progres masowy powinien być lekko szybszy.
Nie robiłem nie wiadomo jakich pomiarów, znam tylko te podstawowe.
Waga: 79kg --> ~73kg (71,3kg przed i 74,5kg po ładowaniu, więc jak zejdzie ze mnie syf pewnie stanie na tych 73kg)
Pas: 84-85cm --> 79cm
BF: 12% --> zmierzę w tygodniu, ale obstawiam w granicach 8-9%
Nic więcej nie mierzyłem, bo po co ;)
A teraz trochę zdjęć porównawczych.
I trochę extrasów.
Chyba najładniej zeszło z pleców i z pasa. Ruszyło boczki i dół pleców, co mnie cieszy chyba najbardziej. Jak widać do nóg ciężko się u mnie dobrać.
Z ogólnych przemyśleń dochodzę do wniosku, że progres przez ostatni rok zrobiłem, ale niewielki, a przynajmniej nie taki jaki bym chciał. Jednak redukcja 3 razy w roku to nie jest dobre rozwiązanie ;), ale niestety przez to, że jeszcze niedawno byłem tłustą kulką, jak tylko widzę trochę więcej tłuszczu na sobie, to zaczynam panikować. Zobaczymy jak to potoczy się w tym roku.
Co dalej? Teraz czeka mnie okres bogaty w wesela i imprezy, więc aby nie zaprzepaścić tego nad czym pracowałem przez ostatnie 6 tygodni nie będę podbijał kalorii na dodatni bilans kaloryczny. Zdecydowałem, że wchodzę na bilans zerowy stosując Carb Cycling. Nie rezygnuje z aerobów, po każdym treningu będę wykonywał 20min co najmniej, a w dni nietreningowe zależnie od mojej ochoty. Co do treningu, to zacznę już FST-7. Intryguje mnie ten system już od ponad roku i nie miałem się kiedy za niego zabrać. Jeśli miałbym mieć taki progres na nim jak w przypadku nóg, to nic więcej mi do szczęścia nie potrzeba.
Na sam koniec chciałbym podziękować wszystkim, którzy zostawiali wpisy w moim dzienniku, służyli radami. Jednak jak się wie, że ktoś się interesuje tym co robisz, to jest to bardziej motywujące. A że należę do osób, które zawsze chcą się wykazać, to dawałem z siebie 120%! Mam nadzieje, że przyjemnie czytało Wam się moje wypiski. Żałuję tylko, że było tak mało filmów, ale przy 30s przerwa trochę ciężko jest się bawić z aparatem, poza tym kto by tam chciał oglądać jak robię serię 12 powtórzeń w tempie 3020 ;).
Zmieniony przez - BzykuDG w dniu 2011-06-18 16:14:17
Kolarsko-gastronomiczny blog z elementami kulturystyki powered by SFD - http://www.sfd.pl/post-p18363444.html