Też przekonałem się na własnej skórze (albo raczej: rodzinie), że czasami zwyczajnie się nie chce... Zrobienie treningów 3-4 x w tygodniu i trzymanie miski to ponad ich siły. A co najgorsze, zawsze znajdzie się jakiś powód, żeby zjeść coś co nie jest uznawane za zdrowe: czy to "stres", brak czasu, czy "domaganie się przez organizm czegoś słodkiego" (ten ostatni argument zawsze mnie rozbraja). A potem oczywiście jest jest zwalanie na geny i przemianę materii...
Najlepszym II śniadaniem/przekąską jest drożdżówka popita coca-colą (light oczywiście, bo dbają o formę)
I co jeszcze zauważyłem u "swoich" co wg mnie jest trochę patologiczne: przyzwyczajanie się do swojej sylwetki (która ma 20-30 kg nadwagii) i uznawanie to za normalny stan rzeczy. A gdy ktoś ma "optymalne proporcje" (
waga do wzrostu) to już jest skrajnie wychudzony...
Co gorsze to przyzwyczajenie się tak już zakorzeniło się w ich psychice, że traktują to jako normalny stan rzeczy. Bez przejmowania się, że mają X kg ponad normę, ich wyniki są do dvpy, kondycja jest też marna...
A kiedy już zapytają co zrobić, żeby wyglądać "lepiej" i podasz im magiczny przepis (aktywność + zasady odżywiania) to zjadą cię równo wzrokiem i popatrzą z politowanią. I zagryzą cukierka. Za twoje zdrowie oczywiście