Dzień zakupowy.
Rano korzystając, że męża miałam w domu, pojechaliśmy do Ikei obejrzeć stoły i krzesła i przy okazji jakieś przydatne pierdółki do kuchni. Lubię takie rzeczy oglądać, więc troszkę się z tym zeszło.. ale w końcu widząc błagalny wzrok małżonka przy koszyczkach i pojemniczkach przyspieszyłam kroku do kasy po drodze jeszcze w locie łapiąc komplet ścierek. Ogarnęliśmy spożywkę i wracając już trzeba było syna odebrać.. więc nici z biegania. Później już stałam w kuchni, szybki obiad, sernik na zimno w międzyczasie, musiałam trochę warzyw posiekać i pomrozić, bo zaczynały tracić świeżość i takie tam..
Na tych zakupach prawie 8k kroków wyszło.. więc chociaż to mam z głowy.
Myślałam, że będzie DNT.. ale jednak odcinki wpadły
Było 4x400 trochę z tempem pierwszego przestrzeliłam.. powinnam w okolicach 4:50/5:00 celować, no ale będę wiedzieć na przyszłość.
Później 3x200 narastająco i 4x podbiegi (100m około.. ale GPS się tam gubi i mi nie zalicza w ogóle tych metrów na kładce)
No i tam i z powrotem w tempie około 5:30.
Wszystkiego wyszło 5 km.
Miska jeszcze całkiem w powijakach.. zostało mi z 1000ckal.. i chyba nie przejem