kalikstatJesteśmy tylko ludźmi i nie popadajmy w paranoję. Przypomnę, że cała dyskusja zaczęła się od tego, że Gwid dał średniej wielkości (130 g) banana do placka. Gdyby patrzeć w ten sposób trzeba byłoby naprawdę bardzo uważać na to co się je (a właściwie łączy).
Mhm. To faktycznie może iść tym tropem. I przepraszam jeżeli czasem zajmuję skrajne stanowiska, ale ja naprawdę startowałem z innej pozycji niż większość użytkowników tego forum. Tu nie chodziło o estetykę, ale o życie. Reprezentuję optykę konia wykupionego z rzeźni.
Mogę się trochę wytłumaczyć:
- Nauczono mnie, że otyłość to choroba nieuleczalne (podobnie jak alkoholizm i narkomania) Można przez lata być pacjentem
zaleczonym, lecz nigdy nie
wyleczonym.
- Nauczono mnie, że większość pracy nad sobą trzeba przeprowadzić w głowie. Psychika to 90% sukcesu.
- Nauczono mnie, że podstawowym czynnikiem sprzyjającym tyciu jest mechanizm "jedzenie = przyjemność". Im bardziej brakuje mi szczęścia w życiu, tym chętniej zajadam stres (mógłbym o tym napisać całe tomy z przykładami z własnego życia...)
Dodajmy teraz 2 do 2.
Wiele razy słyszę/czytam: "Drobne grzeszki i inne czity są ok." Na mnie działa to jak płachta na byka (patrz pkt 2) Drobne grzeszki to rysy na silnej woli, a facet ma być silny fizycznie i psychicznie. Im tych rys więcej, tym wola słabsza. Im słabsza moja wola, tym ja jestem słabszy. A to jest mentalnie nie do zniesienia
I druga kwestia: czy gdybyśmy dyskutowali na forum dla byłych narkomanów i/lub alkoholików, to też padałyby argumenty, że "od czasu do czasu, lufa spirytusu albo małe ćpanie nie zaszkodzą"? Obawiam się, że nie. (patrz pkt 1) I dopóki nie zobaczymy w otyłości poważnej choroby (ze wszystkimi konsekwencjami takiego podejścia) dopóty nie będziemy potrafili należycie oceniać roli odżywiania w życiu człowieka.
Zaleczony alkoholik musi do końca życia uważać nawet na produkty zawierające w składzie alkohol. Każdy były ćpun nie powinien nawet brać środków przeciwbólowych. Tako i ja staram się być wyczulony na wszelkie sytuacje z pogranicza "bezpieczeństwa dietetycznego". Na ile wystarczy mi determinacji i woli - pokaże czas.
Oczywiście mogę zamilknąć i nie zabierać głosu w takich sprawach, ale wtedy traci sens moja egzystencja na forum. Bo kogóż u diabła interesuje to, że 40-latek macha żeliwnymi kulami z uchem?
Sorki Gwid za spam. Faktycznie zaczęło się od banana