WARSZAWA 11-13.09.2015
Początek wyjazdu nie zapowiadał się dobrze, bo w nocy z czwartku na piątek nie umiałam spać, było mi duszno i byłam cała zlana potem
tłumaczyłam to sobie stresem przed wyjazdem, ale niestety była to niechciana i pojawiająca się wysypka
wzięłam ok 3 w nocy leki i na szczęście rano było już ok. Pewnie to masło orzechowe, bo przed snem zjadłam 10g (tak tylko 10g!). Kiedyś jadłam dziennie nawet i 80g i mi nic nie było, a teraz po nim takie animozje. Czyżby to alergia nabyta? Ale koniec tego, bo schodzę z tematu
.
Pociąg miałyśmy o 8.50 i po 11 byłyśmy w centrum Warszawy. Lekki posiłek w złotych tarasach, kawa mrożona po czym udaliśmy się do naszego hotelu. Dworzec był oddalony od naszego miejsca zameldowania 10 min drogi pieszo, ale my oczywiście musiałyśmy trochę pobłądzić
zameldowałyśmy się, lekko odświeżyłyśmy po czym udałyśmy się metrem pod stadion narodowy, a później nad Wisłę, gdzie napiłyśmy się piwa i podziwiałyśmy widoki
następnie znowu metrem przejażdżka na stare miasto, gdzie zjadłyśmy schabowego
Powrót do hotelu, ale było nam mało i pomimo moich nocnych animozji, podróży i długiego zwiedzania udałyśmy się znowu na miasto- tym razem na ulicę Mazowiecka (ludzie z wawy wiedzą o co cho
) odwiedziłyśmy dwa kluby, bar i o 2 byłyśmy już grzecznie w łóżeczkach
sobota rano, śniadanie w hotelu i wyjazd na targi. z hotelu na halę EXPO było może z 4km, ale znów błądziłyśmy i podróż zajęła nam grubo ponad 1h
więc na samych targach pojawiłyśmy się późno, ale na szczęście wszystko nadrobiłyśmy
masa nowo poznanych ludzi, nowe twarze oraz wymiana zdań z osobami wcześniej już znanymi
(stąd pozdrawiam wszystkich!). po tagach zrobiłyśmy się mega głodne, zjadłyśmy posiłek na mieście w restauracji pod hotelem, trochę odpoczęłyśmy i późnym wieczorem znów na miasto
wylądowałyśmy znów na Mazowieckiej, ale znajomy z targów zaciągnął nas na Nowy Świat. ok 2 rozstaliśmy się, a ja z Kingą wróciłam znów na Mazowiecką
odwiedziłyśmy jeden klub, ok 4 wracałyśmy już.. okazało się, że metro już nieczynne więc cisnęłyśmy z buta z Mazowieckiej do naszego hotelu (w okolice Ronda Daszyńskiego). Nie wiem ile to km, ale szłyśmy ponad 1h
wykończone po 5 spałyśmy jak zabite, ale nie żałowałyśmy tej podróży, bo Wawa nocą naprawdę ma swój urok i po prostu nas oczarowała, w taxi by tego nie było
niedziela, standard śniadanie i na szczęście pojawiłyśmy się szybciej na targach, bo już bez błądzenia. foty, uśmiechy, dobre humory dopisywały nam cały czas pomimo małej ilości snu
po targach meeega głodne udałyśmy się na Nowy Świat, żeby coś zjeść, trochę odpocząć i nacieszyć oko ostatnimi chwilami w Wawie. później na dworzec centralny i ok 23 byłyśmy w domu.
Warszawa zarówno na mnie jak na Kindze zrobiła naprawdę świetne wrażenie, choć klubu w Kato lepsze
mamy świetne wspomnienia, poznałyśmy naprawdę masę bardzo sympatycznych ludzi. Ogólnie wyjazd do Wawy uważam za moje najdłuższe CARDIO życia
bardzo dużo chodziłyśmy, dużo błądziłyśmy
a miałam przez weekend nie trenować
miska w weekend była jak u normalnego Kowalskiego
nawet trochę %% wpadło. ale niczego sobie nie żałuję, wakacji jako tako nie miałam więc wyjazd ten zaliczam do wakacji i jakiegoś tam resetu treningowo-dietetycznego
zarówno ja jak i moja przyjaciółka mamy sporo motywacji teraz by spinać tyłki i dawać z siebie zarówno na siłowni jak i w kuchni jak najwięcej! a Kindze tak się spodobało i zadeklarowała mi, że w październiku jedzie ze mną do Wrocławia na mpjiw
no i to co tygryski lubią najbardziej,
foteczki: