Słuchajcie, przecież WIADOMO, że każdy jest panem własnego losu i własnego menu (oczywiście z wyjątkiem ciężkich chorób albo warunków ewidentnie uniemożliwiających wybór posiłków, bo pewnie i takie sytuacje miewają miejsce).
Ta dieta to nie jest lekartwo na wszystkie kłopoty i jednorazowy patent na resztę szczupłego życia. Chodzi o zmianę nawyków, o pewną wiedzę, którą nabywamy w jej trakcie. Po raz kolejny ktoś mówi o JOJO. Pewnie, że miewa miejsce. ALE NA NASZE WŁASNE ŻYCZENIE a nie poprzez jakieś matefizyczne fatum!
W sumie zrzuciłam 25 kilogramów, chocią zajęło mi to parę lat. Z czego wróciły 3 - po Świętach. Po prostu opychałam się słodyczami i basta! Wiem czemu i sama jestem sobie winna. Nie czarujmy się - jeśli nie wyniesiemy z tej diety wiedzy i silnej woli, to jojo będzie tak po tej jak i po każdej innej diecie :) Nasza wina, nasza wielka wina ;). Więc do roboty, zamiast smęcić, że i tak po diecie kilogramy same wpadną spowrotem. Jeśli wpadną - to dlatego, że ciężkie doświadzenie poszło w las. Uczmy się myśleć o tym, co jemy, zamiast tylko czytać z kartki co trzeba, a czego nie wolno.
Przecież
odchudzanie zaczyna się w głowie!
Tak jak i wszystko inne!
Zatem powodzenia, trzymam kciuki za wszystkich, a wy trzymajcie za mnie. :)
Pozdrawiam!