Weekend pełen wrażeń!!!Tak mogę napisać w skrócie po wyciecze do Londynu na zawody z nowej serii British Grand Prix & Mr.Olympia Amator!!!
Impreza cieszyła się dużą popularnością zwłaszcza jeśli chodzi o zawody PRO, na które przybyło myślę,że ok.tysiąca osób.
Same zawody były świetnie zorganizowane, zmagania we wszystkich kategoriach przebiegały szybko i płynnie, dlatego naprawdę nie można było się nudzić.
Pierwszy raz mogłem zobaczyć na żywo panie z nowej kategorii bikini, co tu dużo pisać dla mnie rewelacja, jeśli miałbym na to jakiś wpływ to najchętniej zawiesiłbym kategorie kulturystyka pań i zostawił jedynie: fitness i właśnie bikini, obie kategorie pokazują prawdziwe piękno kobiecego ciała, fitness z lekko podkreślonymi mięśniami i wysportowaną sylkwetką, która jednak nie zaburzają w żadnym stopniu tego co w kobiecie najpiękniejsze i bikini gdzie mięśnie nie są wymagane a ocenia się przede wszystkim całą figurę i prezentacje , dla męskiej części publiczności to naprawdę miła odmiana i strzał w dziesiątkę.
Organizatorzy zapowiedzieli już,że impreza ta będzie odbywać się w tym samym miejscu przez najbliższe 5 lat, co nie ukrywam niezmiernie mnie ucieszyło bo po tym co tam zobaczyłem sam bardzo chcę wziąć udział w tych zawodach, być może już za rok albo dwa, kiedy uznam że mam realne szanse powalczyć z najlepszymi. Miejsce poza finałem po prostu mnie nie interesuje.
„NASI GÓRĄ”
Oprócz zawodów PRO odbyły się po raz pierwszy zawody Mr.Olympia dla amatorów w której wzięło udział 3 naszych rodaków Karol Małecki,
Mariusz Bałaziński i Jerzy Pisulski.
Wszyscy trzej spisali się na medal, dosłownie i w przenośni , Karol Małecki wygrał kategorię kulturystyka do 75kg a Mariusz Bałaziński był drugi ,który jako klasyk niemal z doskoku zdecydował wystartować również w kulturystyce ekstremalnej.
Dzień później ,w niedziele , Mario zgarnął pierwsze miejsce wśród klasyków nie dając szans pozostałym zawodnikom.Forma Mariusza była dosłownie fenomenalna , nigdy wcześniej nie widziałem go aż tak dociętego i pełnego,to była klasa sama w sobie.
Myślę że Mariusz był nawet w lepszej formie niż dwa tygodnie temu kiedy wyrywał Arnold Classic amatorów.
Jerzy Pisulski otarł się o złoto w klasyku powyżej 175cm.po dwóch rundach remisował z Niemcem i decyzją sędziów przegrał jednym punktem.
Z cała trójką jak również z moją żoną i Tomkiem Bobrowskim nocowaliśmy w jednym hotelu, był więc czas i okazja do tego aby dłużej porozmawiać i wymienić się poglądami w sprawach treningu, diety i suplementacji.
Całą ekipą wybraliśmy się też na wieczorny spacer nad Tamizę, pogoda dopisała więc było naprawdę fajnie.
Będąc tam razem z chłopakami udzieliła mi się ta cała atmosfera i emocje, które towarzyszą zawodnikowi przed występem jak i zaraz po, kiedy schodzi się ze sceny niepokonanym ze statuetką w ręce i tą satysfakcją że było warto. To bezcenne chwile ,których niezmiernie zaczyna mi brakować, jednak fenomenalnie działa to na motywację do ciężkich ćwiczeń i trwaniu w diecie.
Nie tracę więc czasu i lecę na trening.
Ps.Pakując się w pośpiechu zapakowałem do torby aparat bez karty pamięci, nie muszę chyba pisać jakich słów użyłem kiedy chcąc zrobić pierwsze zdjęcie na zawodach na wyświetlaczu pojawił się komunikat „NO MEMORY CARD”!!!
Na szczęście koledzy mieli aparat więc zdjęcia są zrobione i za kilka dni kiedy tylko je dostane wkleję je tutaj do tematu.Będzie co oglądać!!!