MASA - WSTĘP
Tydzień 6
24.08.2019 - push2
25.08.2019 - pull2
SOBOTA (popołudnie)
Po ustawce u Mariana, w czasie kiedy moi goście z Kotliny Kłodzkiej byli jeszcze u wujka, a mi pozostał do wsunięcia potreningowy, udałem się do pobliskiej kawiarni:
Wysoko oceniana, okazała się naprawdę bardzo fajnie wystrojona, z poprawnym espresso. Naleśniki (a co by innego) weszły jak złoto, jak zwykle Lekko ponad godzina drogi do domu i chwilę po 18 widzę się z Dominem i jego żoną w mieszkaniu w Krakowie! W końcu, bo ustawialiśmy się od dłuższego czasu, z tym, że kolej była (i jest!) na mnie i Asię A Asia dojechała własnie po chwili i rozpoczęliśmy mega przyjemny wieczór!
Justyna, żona Dominika przygotowała nam babeczki z wyliczonym makro
Były przepyszne i sycące! Idealne do kawy, którą piliśmy Tak więc na tym balkonie mijały nam minuty i godziny i nim się obejrzeliśmy, było już mocno ciemno. Dla klimatu, Domino rozpalił fajkę wodną- nigdy nie paliłem w ten sposób i jeszcze melasy, a szczerze mówiąc palenie czegokolwiek nigdy specjalnie mnie nie pociągało. Na pewno nie papierosów, bo zielone 2x przyjemnie mi weszło Tymczasem klimatyczne popuszczanie dymków okazało się fajną zabawą!
Tak, to była melasa! Zaznaczam, bo szybko zgłodnieliśmy, a z pomocą, przyszła nam żabka, gdzie zakupiliśmy 3 pizze Giuseppe
Zjadłem połowę i dojadłem kurczaka, makro się zgodziło! Dziewczyny popijały winkiem, Dominik herbatą, a mnie naszło na yerbę
Co za wychillowany czas! Chwilo trwaj! Miliony tematów, od kulturystyki, po największe głupoty. Zważywszy na to, że dnia następnego chcieliśmy wstać koło 6, by 8-9 zacząć trening, potem jeszcze coś zjeść i pogadać zanim goście pojadą, koło 1 położyliśmy się spać, uprzednio zjedliwszy czawajnicę- gościom smakowała
NIEDZIELA
Wstałem w sumie już przed 6, ale to dobrze, bo miałem misję zrobienia w sumie 11 naleśników A potem szybkie śniadanie- ja- jajecznicę, Dominik, pojemnik z wczoraj (kurak z ryżem). Dziewczyny chwilę później również jajecznica.
A po niej tradycyjnie kawa i pakowanie na trening:
A trening planowany w mega old schoolowym Championie! Mało tego, dołączył do nas Bodymass z Nowego Targu, którego zgarnęliśmy po drodze.
Panowie się od razu polubili, w szatni trochę supli i jazda! U mnie i Dominika Pull, Kuba FBW:
Pamiątkowa fotka!
Poważnie się zrobiło, gdy Domino począł rozgrzewać się do wiosła 135kg- poszło mu świetnie, a potem dowalił mocnym back offem!
Ja zacząłem od wstępnego przy przenoszeniu sztangielki:
Kuba zaś od ściągania wyciągu do klatki oraz podciągania, na zmianę:
U mnie dalej podciąganie, u Dominika również, lecz on podchwytem, ja szeroki nachwyt:
Bodymass poleciał z klatką, najpierw wyciskanie na płaskiej, potem rozpiętki:
Tutaj się zatrzymam i wspomnę o formach- najpierw Kuba, który znów mnie zaskoczył. Jeszcze niedawno miał burzliwy okres z zapaleniem węzłów, a potem kurs ratownika, gdzie chcąc czy nie zaniedbał treningi. A tutaj... zrobił ich kilka i bum! Old schoolowe, duże, pękate mięśnie. Bez wątpienia przygotował formę życia tego roku, a coś czuję, że za chwilę będzie jeszcze lepszy! O Dominiku tak jak już pisałem- rośnie, a jednocześnie nabiera twardości. Coraz mniej fatu, poprawił łapy, na które narzekał. Jego nogi, szczególnie 2ki i dupa to już wg mnie jedną nogą na scenie, serio! A łapcie już zdjęcia!
Old school, dziwko!
Gotowy do pozy Platza!
Bum!
No i tak zayebiście i klimatycznie mijał nam ten trening! Dalej Dominik poszedł do lochu (rack, sprzęty na nogi itp znajdują się w piwnicy) na rack pulle, gdzie też mało nie latało! Kuba palił barki i łapy, a ja bawiłem się z wyciągiem oraz Y-raisem:
No i tak nam minął trening! Panowie poszli zjeść, ja zaś zrobiłem rehaba, po czym spotkaliśmy się nad Wisłą i zrobiliśmy małe cardio:
A po nim, oczywiście obowiązkowa kawiarnia! Ja miałem, zgadliście, naleśniki, zaś Domino zamówił sernik Kuba chyba pojedzony, sączył jedynie espresso
Rozstaliśmy się z Kubą podwożąc go bliżej dworca i mieliśmy się spotkać z żonami na rynku... ale korki i kiepski czas odwiódł nas od tego pomysłu. Wszyscy ruszyliśmy na moje mieszkanie, gdzie nasi goście zjedli, wypili kawki i... niestety musieli się zbierać.
Ale jakiż to był weekend! Serio, dla takich dni warto żyć i dziękować Bogu- życie może być piękne- mam nadzieję, że i Wy wszyscy macie takie dni, że aż chce się to krzyczeć
http://www.sfd.pl/[BLOG]_Czawaj__Dare_to_Dream-t1122605.html Dziennik / Blog, zapraszam!