Pełen chill.. chodzenie po sklepach plus lody na mieście a wieczorem trzeba było oberwać wiśnie w sadzie. Podchodziłam chyba na trzy razy i przezwyciężałam lęk wysokości, żeby oberwać najwyższe gałęzie..
Urlopu dzień czwarty:
Poranny jogging był z rezerwą na podejście pod Leskowiec. Kiedyś mi się ta góra wydawała jakaś wyższa i stromsza.. ale widoki nadal tak samo ładne.
No i żeby trochę wyrównać szanse podchodziłam w japonkach