IX NOCNY BIEG SWIETOJANSKI
Swoj pierwszy udzial w biegu na 10 km mam za soba :) To juz historia ...
Niesamowite doswiadczenie, niepowtarzalna atmosfera i emocje. Z jednej strony prawie 5000 osob (wystartowaly ostatecznie 4363 osoby sposrod 4983 zarejestrowanych na liscie startowej), ktore postanowily w nocy biegac, a z drugiej nocne zycie miasta w klubach, pijacy i bawiacy sie ludzie, ktorzy jakby kontrastowo stanowili druga strone medalu ludzkiej natury. Niejednokrotnie na trasie kibice wychodzili z klubow z piwem, a nawet pollitrowkami i kobicowali. Byla rowniez jakas kapela podworkowa, ktora grala na okolo 5 km biegu.
Bieglo mi sie ciezko podsumowujac calosc biegu. Zmeczenie zawodami crossfit z dnia poprzedniego oraz caly dzien aktywnosci - wstalem tego dnia o 6 rano oraz ciezka, upalna pogoda przez caly dzien, z pewnoscia wplywaly na ogolna kondycje organizmu.
Dobrze (tzn. jak na mnie dobrze) bieglem do 5 km (czas okolo 28 min.). Pomiedzy 6 a 7 km nastapil kryzys. Wbiegniecie na ul. Świetojanska, pomiedzy bloki, kibicow, na parujacy asfalt momentalnie odcisnelo swoje pietno, zwiekszajac trudnosc biegu i niestety musialem od czasu do czasu przejsc kilka metrow - brak tlenu.
Super pomyslem bylo zabranie wlasnej wody - na trasie zabraklo kubkow - ludzie podnosili z ziemi porzucone kubki i podawali do napelnienia. W miejscach, gdzie wydawano wode bylo trzeba cholernie uwazac zeby sie nie wylozyc na jakims kubku - najbardziej niebezpieczny moment podczas biegu uwazam.
Ul. Swietojanska w pewnym momencie wydawala mi sie najdluzsza ulica swiata :). Nie mniej jednak nie poddawalem sie i cel byl jeden: ukonczyc bieg. Na 9 km poczulem bol w lewej lydce w tym samym miejscu, gdzie na wtorkowym treningu zlapal mnie skurcz, ale bieglem dalej niezwazajac na to specjalnie. Jakies 500 m przed meta rozpoczalem finish i przyspeszylem jeszcze resztka sil - rozwiazal mi sie lewy but i dyndajace sznurowadlo rozpraszalo nieco bo musialem znowu uwazac zeby nie przydeptac go prawa noga. W koncu upragniona meta i uniesione w gorze rece na znak triumfu nad swoimi slabosciami :) i uczucie potwornego zmeczenia, na granicy puszczenia "pawia" :) Po 5 min. juz bylo OK. Dzisiaj w nocy dalem z siebie wszystko. Nie bylbym w stanie ani zrobic lepszego czasu, ani dluzszego dystansu.
Wyniki
1.... Romanenko Roman - UKRAINA - 1988 - 00:29:23
2.... Kwalia Launen - KENIA - 1991 - 00:29:24
.....
.....
.....
3484. DARNOK35 - POLSKA - 1973 - 01:01:11
.....
.....
.....
4363. XXXX.XXXX. - POLSKA - 1974 - 01:55:13
Moja ukochana malzonka byla rewelacyjna i przybiegla przede mna z czasem 00:59:54 - BRAWO !!!
W domu bylismy po 2 w nocy. Polozylem sie o 3:15 kiedy wstawal juz dzien za oknem. Snilo mi sie ze biegam zeby bylo smieszniej :) Obudzilem sie o 11:00 i powiem Wam ze czulem sie jak mlody bog i do tego nic a nic mnie nie bolalo: ani lydka, ani plecy itd. SUPER :)
Podsumowujac jednak wszystko to: wrocilem do biegania 12 maja b.r. i zrobilem lacznie 11 treningow biegowych + test coopera po czym wystartowalem w swoim pierwszym biegu na 10 km co chyba mozna uznac jednak za jakis maly sukces, po tak krotkim czasie przygotowan. Zreszta 12 maja nie marzylem nawet o zadnym starcie w zadnym biegu !
Kolejny bieg (juz jestem zarejestrowany), w jakim zamierzam brac udzial to Bieg Westerplatte 14.09.2013 ronwiez na 10 km
Odbiór pakietow startowych
Przed startem
START
MEDAL PAMIATKOWY
kuba_n: osobiscie to butelke z woda trzymam po prostu w rece. Kiedy jedna reka jest zmeczona to przekladam butelke do drugiej - ale wczoraj tylko w lewej ja trzymalem poniewaz moj prawy bark ulega zmeczeniu ostatnio dosc szybko i nie moglem go obciazac nawet butelka 0,75 l. Sa rowniez specjalne pasy na bidoniki z piciem dla biegaczy, ale nie potrzebuje takowych. Zawsze biegalem z butelka jesli juz. Sa rowniez bidony z uchwytem - mialem taki, ale mial tylko 0,5 l pojemnosci. Po swoim terenie na 5 - 10 km wieczorami biegam bez picia. Nawadniam sie przed i to wystarcza.
Zmieniony przez - DARNOK35 w dniu 2013-06-22 17:22:15