Christo, spróbuję więc tego czerwonego. Kiedyś piłem jakąś z nazwą "Brazil", ale nie dam głowy uciąć czy to była MK. Teraz w Auchanie, przynajmniej w Krk, jest masa kawowych promocji- np Segafredo Espresso Casa, w ziarnach, za 500g 19zł. Właśnie odkurzyłem kawiarkę, bo dawno w niej nie parzyłem
Opalinho,
Gugcio- w sumie nawet jak ja zaczynałem, w 2006, ciężko było o jakąś sieciówkę w zasięgu, a teraz co skrzyżowanie stoi jakaś
Niestety nie dane mi było łyknąć wtedy tego klimatu, poza paroma siłkami "szkolnymi", bo zaparłem się, że będę ćwiczył w domu
Banan, cholera, ja niby tez taki humanista a nie zauważyłem tego błędu w 1szej chwili- wniosek- za mało czytam... Georgu spoko, teraz dokłada kalorii i wygląda fajniej niż jakiś czas temu na redu, w sumie jak każdy... A siłowo również do przodu, bo widzę po cięzarach, które dźwigamy, a najczęściej dane nam robić barki z łapami
AMYD, bica robił bez, pas zapiął na
dipsy, by móc doczepić obciążenie
Rion, w sumie nie ma za wiele do nadrabiania, ostatnio i w dzienniku się opuściłem...
Ronie, no to faktycznie dziura- coś jak ta opisywana w "Journey" Animala, wszystko za surowo
---------------------------------
24.10.2017 - DT
Całkiem dobry początek dnia, bez jakiegoś obrzydzania sobie treningu, jak to miało ostatnio miejsce
Pomiary:
Nieco do przodu:
Talia
+0,5cm
Waga
+0,5kg
W lustrze w sumie bez zmian...
W domu bez niespodzianek, ziemniaczany dzień
W sumie zapodałem prawie 1kg ziemniaków z podsmażoną cebulką, prócz tego oczywiście czawajnica, kurak, kasza i jakieś warzywa.
Po staremu.
Treningowa torba:
Po treningu jakiś batonik nabyty w recepcji, zapomniałem czegoś na ząb i byłem zmuszony, ale całkiem dobry
KLATKA+PLECY(ciężko)
Komentarz:
Jak mówiłem, nastawienie jakieś lepsze- już w domu wizualizowałem sobie wyciskanie i wiosłowanie, chciało się tam iść. Ogólnie ciężary bliźniacze do tych sprzed 1-2tygodni. Więc co, brak postępu? Nie, po prostu nie dorzucam na siłę, wolę doskonalić ruch, pogłębiać go, zwalniać w różnych fazach, zatrzymywać w górze i trzymać sztangielki w napięciu. I w sumie w końcu w wyciskach wyszło pełne 8x, tyle ile w planie (ostatnie tygodnie brakowało pary na ten ostatni samodzielny rep). Zatem jakiś progres jest. Klatka lżej, a więc z 1 dropem. Na plecy w wiośle 105kg sprzed tygodnia, ale znów zrobiłem tylko 8x, a po chwili dołożyłem koślawe 2x. Walczymy za tydzień. W każdym razie 2 mocne dropy. Tak samo w podciąganiu (drop na hamerze) i high row'ie. No i powiem Wam, że do dziś czuję jakąś obolałość w najszerszych, co się rzadko zdarza- chyba, że po wymianie ćwiczeń na jakiś hamer, w którym przytrzymam spięcie. Na koniec oczywiście rzymska- tym razem bez takiego pieczenia nad dupą jak ostatnio. Po rzymskiej od razu wskok na roler+porządne rozciąganie "dołów". Z 15minut się tym bawiłem. I z perspektywy ostatnich 2 dni muszę przyznać, że plecy/góra dupy w lepszym stanie.
Tym bardziej, że odkryłem jak ulepszyć pozycję siedzącą- nic odkrywczego, bo już stosowałem mln razy. Z tym, że nie na tę stronę
I znów wychodzi większa dbałość o lewą część ciała, tę z dyskopatią, zaniedbując prawą. W zasadzie czy potrzeba było, czy nie, czy promieniowało od wysuniętego dysku, czy był spokój- zawsze lewą nogę miałem na jakimś podwyższeniu. Z automatu- to stolik, to półka pod, to kosz w pracy, to stojąc i odpoczywając od razu lewa noga na coś. W ostrych stanach, jak po tych go-kartach, dawało to mega ulgę. No ale... miednica od razu zrotowana na stronę prawą. I się uzbierało, więc teraz odkręcamy. Prawa noga nawet na najniższe podwyższenie, czary mary i dupsko nie boli. Mogę siedzieć godzinę, dwie, garbić się, prostować i nic tam nie czuję. Nie spoczywam jednak na laurach, nie jestem w pełni zdrowy, a na pewno sprawny. Otworzyłem sobie trochę oczy na swoje postępowanie- jednostronne, ku zastaniu się, pospinaniu jeszcze bardziej. Po każdym treningu co najmniej 15min rolera i porządnych rozciągań/mobilizacji. Kompletnie nie rozumiem, a jednocześnie podziwiam ludzi, którzy po treningu zupełnie się nie rozciągają- zawsze, podkreślam- zawsze wykonywałem rozciągania choćby te 5min, ćwiczonych partii. Nawet nie muszę wymieniać z nazwiska, bo po prostu KAŻDY z kim miałem przyjemność być na siłce tego nie robi
Ok, spadam na nogi- chce się, bo mam zamiar porobić przysiady- ostrożnie, bez walki plecami. Myślę też, czy nie zrobić za Waszymi radami, czyli wstępnie pomęczyć nogi przed nimi, czyli zacząć od wyprostów, hacki i na koniec siady. Przewiduję zmęczenie nóg, bez lędźwi, przez co skok nawet na względnie mały ciężar w siadzie nie będzie starał się położyć mi tułowia, a nogi będę w stanie dowalić jak trzeba. Zobaczymy.
Udanego dnia