NIemniej jednak są sytuacje gdzie proponuję też niższą podaż węglowodanów. Co więcej uważam, że dużym błędem jest przesadne ograniczanie spożycia tłuszczu w dietach z przewagą węglowodanów. POdaż tłuszczu moim zdaniem nigdy nie powinna być niższa niżokoło 20% dziennego spozycia energii, przy czym niekiedy też wyznaczam progr w postaci wartości absolutnych.
Generalnie tłuszcz nie koliduje z węglowodanami w posiłku. Choć sporo zależy od tego o jakim tłuszczu i jakich cukrach mówimy, bo niektóre się nie specjalnie lubią
gymfreakgirl - wiidzisz, dawno, dawno temu ja sądziłem podobnie. Tzn nie tłumaczyłem wszystkiego lobby czy spiskiem, ale uważałem, że naukowcy prowadzący badania dotyczące sportowców nie mają pojęciach o realiach sportu, bo nigdy w ręku sztangi nie mięli. Dopiero jak wziąłęm udział w kilku konferencjach naukowych (w tym międzynarodowych), jak mocniej zgłębiłem życiorysy poszczególnych badaczy zrozumiałem, że to co sobie wyobrażałem było mocno naiwne. Wielu naukowców okazało się być byłymi lub aktualnymi sportowcami. Najlepsze jest to, ze tak naprawdę nie umiem powiedzieć skąd przyszedł mi ten pomysł do głowy (że naukowcy to sflaczali i zgarbieni panowie w okularkach co żyją tylko ":teorią"). Chyba po prostu wiele osób w to wierzyło i o tym mówiło (nie majac pojęcia jak jest naprawdę) i ja też w to uwierzyłem. Na szczęscie dawno temu już się wyleczyłem z tego sposobu myślenia.
W kwestii lobby czy spisku - warto też zastanowić skąd takie przekonanie się bierze. Bo moim zdaniem rozgłąszają je wyznawcy AltMedu po to by uwiarygodnić swoje przekonania i obniżyć rangę kontrargumentów naukowych (chyba szczytem pokracznosci w tej materii jest argument Zięby o "cenzorach" PubMedu...). Oczywiscie - zdarza się tak, i to nie jest praktyka rzadka - że niektóre badania są prowadzone przez naukwoców powiazanych komercyjnie z jakimiś podmiotami. BYwa i tak, ze dana firma po prostu sponsoruje badanie/. Ale o tym jest zawsze wzmianka w pełnym tekscie publikacji. Badania trzeba umieć interpretować nie tylko na poziomie metodologicznym, ale również na poziomie dorobku naukowego autora. To nie jest proste, dlatego też w pewnym stopniu rozumiem, że łatwiej jest stworzyć po prostu założenie oparte nie na wiedzy, ale na wierze iż, np. naukowcy nie znają się na tym co robią (tak można byłoby podsumować mój dawny pogląd), czy też - że siedzą w kieszeni wielkich koncernów... (tak można byłoby podsumować Twój). To że to po częsci rozumiem, nie znaczy jednak że taki sposób myslenia popieram. Uwazam że jest on błędny i że niestety skazuje na to, by odrzucać a priori fakty naukowe, na rzecz opartych na niestadnaryzowanych w żaden sposób obserwacji mogących mieć finalnie formułę obiegowych przekonań...
A co do przyznawania się do błędu. Z perspektywy czasu nie jest to takie trudne i chyba wiele osób to potrafi, gorzej z przyznaniem się w toku trwania dyskusji, to ludziom przychodzi z trudnością
natalijka - ludzie oceniają różne aspekty, niekiedy formułę wypowiedzi (moze być drażniąca), niekiedy gramatykę i ortografię, niekiedy w końcu po prostu przekaz, który np. stanowi zaprzeczenie czyjegoś poglądu, nieraz też dawane są z sympatii lub antypatii Fajnie, że są bo tworzą dodatkowe tło dyskusji
lodzianin1 - podziel się opiniami
Zmieniony przez - faftaq w dniu 2016-05-13 10:39:57