Witam, potrzebuję pomocy, bo robię się lekko sfrustrowana :) widzę wszędzie szybkie spadki wagi dookoła mnie, a ja...
odchudzam się, odchudzam i... nic.
Często ćwiczę, może nie super intensywnie, bo jeszcze wielkiej mocy w mięśniach brak, ale codziennie coś robię. Nie przekraczam założonych kcal, a w sumie w pierwszej połowie stycznia zdarzało mi się za mało.
Robię co tygodniowe sprawdziany i... brak efektów...
Nie wiem czy jest sens ucinać kcal (aktualnie mam 1800-1900), dużo do zrzucenia z brzucha i ud przy wzroście prawie
170 cm. Nie chudłąm też przez ten czas co jadłam troche za mało niż mówią moje wyliczenia, więc nie wiem czy to jest dobre wyjście. Ćwiczę codziennie, więc ruchu też nie dołozę. Jestem w totalnej kropce. Już dwa lata temu jak się odchudzałam, szło powoli, ale jednak coś się działo. Chcialam do kwietnia wyglądać już znośnie, a tu 1.5 miesiące stracone i guzik.
Analizowałam swoje poczynania i czy to możliwe, żeby za totalne stanie w miejscu odpowiadało:
a) za mało wody pitej
b) być może za dużo węgli, o ile kcal trzymam, tak makro różnie... choć nie podjadam slodyczy ani tego typu rzeczy, nie robię cheatów jeszcze.
c) może źle liczę kcal, czasem z pracy wychodzimy na obiady, wtedy zamawiam np naleśnika ze szpinakiem czy makaron. ale moze spożywam w te dni więcej niż mi się wydaje? choć też nie stołuję się w ten sposób codziennie, staram się mieć swój obiad
Czy mozecie coś doradzić żeby zauważyć w końcu efekty?
Zmieniony przez - Dolcevita0 w dniu 2017-02-02 22:40:35