DT Gwid - vol. 2

aleś napisał epopeję
co do uno to do tego samego doszedłem już z jakiś rok/dwa temu

Faktycznie mocny wpis . Ja się cieszę jak ktoś podejdzie na siłowni i powie, żebym coś skorygował. Inna sprawa, że nie robią tego leszcze. Chodzę zawsze na 6:30 rano na siłownie i jest już stała ekipa. Część z trenujących ma naprawdę pojęcie. Ja się nie udzielam, nawet jak widzę, że ktoś kaleczy strasznie. Po prostu jestem za cienki...

Gwid

społeczeństwo jest wyprane z pasji. chcą siedzieć i klikać w necie albo oglądać " rozmowy w toku". co się dzieje to ja nie wiem. nawet znaczków już chyba nikt nie zbiera....

Idealnie w punkt trafiłeś, u mnie w firmie łącznie ze mną jest druga osoba, która coś robi - ja biegam, on rower. I jak czasami coś tam o planach treningowych gadamy, to jak na wariatów patrzą, nie wiem, zawiść, zazdrość czy po prostu pustka - bo jak można coś za darmo i na darmo robić, "bo przecież na igrzyskach nic nie wygrasz" ;)

A społeczeństwo głupieje, a najgorzej, że dzieci pasji żadnych nie mają, nie ma warunków do rozwoju i psychicznego, i fizycznego, i chyba większa część rodziców nie zachęca ich do czegoś ponad obowiązkiem tylko, nie wspiera zainteresowań, nie podrzuca książek, filmów czy też nie próbuje wybadać, czy może karate, może piłka albo kosz - bo łatwiej siąść na d... i olać....

Zauważam też w PL trend, który widziałem w US. Ludzie, którzy trenują, stosują sensowną dietę mają po prostu na to więcej czasu oraz kasy niż przeciętny Kowalski czy Martinez. Jak ktoś przychodzi do domu po 12h ciężkiej i małopłatnej pracy to ma wszystkiego dość.

Marcel_197

Zauważam też w PL trend, który widziałem w US. Ludzie, którzy trenują, stosują sensowną dietę mają po prostu na to więcej czasu oraz kasy niż przeciętny Kowalski czy Martinez. Jak ktoś przychodzi do domu po 12h ciężkiej i małopłatnej pracy to ma wszystkiego dość.

Wiesz, nie każę nikomu takiemu jeszcze dodatkowo iść na siłkę po pracy. Ale mówię o ludziach, którzy mieliby czas i trochę pieniędzy i na jakiś sport, i na dietę - tylko im się nie chce. Bo łatwiej przed tv usiąść i tępo w ekran patrzeć ;) Rzekłbym, że większość z nas tutaj to nie milionerzy, i czasami dużo wyrzeczeń nas nasza pasja kosztuje. Bo i finanse, i czas limitowane, szczególnie jeszcze jak się rodzinę ma.

Ja myślę tak... Pozwolicie, że zajdę temat od dupy strony.
Mamy w kraju chory system służby zdrowia. Generalnie nikt nie wnika w ideę obowiązkowych składek na ubezpieczenia itp. W razie problemów masz wszystko "za darmo". Taki chooj jak słonia nos. Od 21 roku życia nie miałem poważniejszych kontaktów ze służbą zdrowia. Zęby leczę prywatnie, za badania płacę osobiście, albo robi to zakład pracy. Tj. powinno być tak, że odkładam sobie przez 20 lat siano na choroby wieku podeszłego, albo wykupuję sobie za dodatkowe pieniądze solidną polisę, na której gromadzę środki i w razie czego ubezpieczyciel buli za moją hospitalizację i zabiegi.
Gdybyśmy teraz nagle zlikwidowali obowiązkowe składki na ZUS i fundusze to okazałoby się, że mamy w portfelach o te 800-1000 zł więcej (zakładając, że pracodawca miałby obowiązek przekazać nam do dyspozycji te środki).
Założę się o każdą kasę, że 90% pracujących przejadłaby ten szmalec kupując nowe auta, telewizory, ciuchy, sruchy. Dodatkowo pojawiłby się problem znany z USA: bardzo wiele rodzin jest tam zadłużonych u swojego lekarza rodzinnego i to na okrągłą kwotę. Bo jakby skończyło się "za darmo", to mogłoby się okazać, że 12 tys. za usunięcie wyrostka przerasta możliwości przeciętnego Kowalskiego, który wziął samochód na raty zamiast polisy zdrowotnej.
Rzecz rozbija się o świadomość. Część społeczeństwa amerykańskiego, ta dbająca o siebie, ma świadomość tego, że takim postępowaniem chroni siebie i najbliższych przed obciążeniem finansowym. Biegasz, grasz w tenisa, chodzisz na siłownie - super. Nie będziesz musiał zaciągać kredytu na operację kardiochirurgiczną. Ale niech Cię Bóg strzeże przed kontuzją!

A u nas? Siedź na dupie przed telewizorem, jedz czipsy i ładuj browary. Jak Ci siądzie pikawa, to państwo się o Ciebie zatroszczy. Dostaniesz salę w szpitalu, krew, tlen, leki, opiekę, bo "się należy".
Po drugie - nie oszukujmy się - w spasionym zachodnim społeczeństwie bycie fit, to oznaka uporządkowanego życia i element wizerunku.
Ciałem mówisz: jestem fit - mam czas na ćwiczenia - należę do klasy uprzywilejowanej. Bycie fajną dupą wśród stada morświnów musi naprawdę dowartościowywać tamtejsze kobiety. Nie mówię nawet o ponadnarodowej grupie kolesi tyrających nad bicepsem i kratką żeby rwać dupy pod polską / amerykańską / meksykańską / tajwańską remizą.

Pytam czasami młodziaków, po kiego grzyba im taki, a nie inny trening. Zawsze słyszę: masa. Pytam: po co masa? Żeby było co rzeźbić. Pytam: po co rzeźbić? Bo ja się wybieram do szkoły wojskowej, a tam na egzaminie jest test sprawnościowy. I jeszcze dziewczyny lubią pakerów Te dziewczyny, to rozumiem, ale masa i egzamin?
Generalnie: młody czy stary, jak nie widzi przełożenia na bezpośrednią korzyść, to kładzie laskę. Też tak miałem Wychowaliśmy pokolenie młodych starców. A wszystko dlatego, że w szkołach dominują kobiety, które wiecznie chciałyby matkować. Znacie osobiście jakąś kobietę z pasją? Zakupy się nie liczą. Dla nich (większości z nich) jedyną pasją jest bezpieczeństwo i poczucie panowania nad wszystkim.
Też się rozpisałem. I to na trzeźwo

Wiecie nie samą siłownia ludzie żyją.Mam znajomych ,którzy lubią chodzić na ryby i tak spędzają czas wolny.Są różne zainteresowania znam i takich , którzy sączą browary przed tv i opychają się byle czym.
Panowie w moim mieście a mieszka tu chyba z 20 000 ludzi jest jedna siłownia i to już 2 razy zamykana bo mało było ludzi. O czym to świadczy o totalnym braku zainteresowania krzewieniem kultury fizycznej w społeczeństwie.
Na siłownię chodzi trochę młodzieży i czasami jak wejdę w temat i zejdziemy na kuchnię i bilans kaloryczny to patrzą na mnie jak na kosmitę. Pytają mnie czy ja cały czas trzymam dietę i bilans-rozwalają mnie.
Kiedyś w rodzinie próbowałem ludzi zachęcić do zdrowego odżywiania ale patrzyli też na mnie jakbym się z choinki urwał.Wiem ze za plecami gadają , że mu się chce i do tego ,,ty sam gotujesz no o co ty". Gadają że pewnie to kryzys wieku średniego hehe.
Podsumowując olałem ich wszystkich i robię swoje i będę to robił chyb ze wykluczy mnie kontuzja lub śmierć.
Forma będzie jak nie teraz to za rok jak nie za rok to na 50 urodziny na pewno.

Zmieniony przez - kerad37 w dniu 2015-02-08 14:46:16

08-02-2015r. DNT

DIETA: 2417kcal; 212b; 175ww;96 t

TRENING: całkowity off, nawet bez cardio.

2417? Zawsze mam mieszane uczucia jak czytam liczby dziesiątek i jedności w diecie

Ja juz nawet w setki nie wierze ;)