już po badaniu,
przedstawiam fakty:
a) przepuklina - nie do korekty. już tak będzie. trzeba nauczyć się żyć z bólem;
b)
dehydratacja krążka - początek miała około 4 lata temu patrząc na sztywność oraz barwę krążka. przypuszczalnie wada genetyczna
sztywność do końca życia nieuleczalne. plecy się nie będą nigdy wyginały w piękny koci grzbiet ani łuk. dwa kręgi są po prostu praktycznie sklejone na stałe ze sobą
c) guzki Schmorla - każdy je ma podobno ale tylko u niektórych egzemplarzy robią to co u mnie a mianowicie pełnią rolę kotwicy rdzenia przez co mam dodatkową sztywność oraz jak w pkt. B marzenia o ekwilibrystyce na linie mogą odejść do lamusa. małe paskudztwo po prostu uniemożliwia wysuwanie i chowanie się krążków co ogranicza pole manewru.
d) wypukliny krążków - życie, nie do korekty. powodują ucisk na rdzeń. opierają się już o kości nie mając miejsca do manewru. sztywność do entej.
e) moje barki nie mają ograniczonej mobilności
wszystko z nimi ok tylko mam przemęczone przyczepy jakiś dwóch mięśni i dlatego boli przy dotykaniu. mam skierowanie na USG
zalecania i to na serio
:
a) siłownia jak najbardziej - klasyk martwy ciąg( wzmocnić prostowniki) + przysiady( wzmocnić pośladki) + brzuchu na prosty( stabilizacja) + wiosło ( obudować awaryjnie wyższe partie)
b) basen ( na plecach.... - jak ja tego akurat stylu nie cierpię)
c) zabiegi fizjoterapeutyczne typu FANGO oraz coś czego nie jestem w stanie rozczytać
łącznie 20 sztuk
Tak wiec trenować mogę dalej
jest to jak najbardziej wskazane. Dehydratyzacja nie miała nic wspólnego z redukcją.
Kwestia co teraz? Jako cardio basen będę robił chyba 2 razy w tygodniu. muszę poczytać ile długości oraz konkretnie jak. miałem kiedyś cały semestr nauki pływania wiec teraz się przyda( chociaż przyznam że nie cierpię akurat na plecach pływać).
dodatkowo muszę się zastanowić na serio czy dalej tą siłę ciągnąć czy przejść na masę ale z głową ukierunkowaną głównie na wzmocnienie tego odcinka - tkz. zabudowanie. wg mnie nie ma wielkiej różnicy ale temat do głębokiej analizy.