SFD.pl - Sportowe Forum Dyskusyjne

DT Tri. Cel=czołówka amatorów w PL

temat działu:

Po 35 roku życia

słowa kluczowe: ,

Ilość wyświetleń tematu: 188892

Nowy temat Wyślij odpowiedź
...
Napisał(a)
Zgłoś naruszenie
Ekspert
Szacuny 555 Napisanych postów 6412 Wiek 45 lat Na forum 10 lat Przeczytanych tematów 57352
Wielkie gratulacje Pirlo. Do tej mety każdą osobą pcha inna historia. Zasłużyłeś na tak piękny wynik. Wypoczywaj.

PB:
IM 140.6 Poznań 25.06.2017, 12:48:33 / IM 70.3 Gdynia 07.08.2016, 5h:23min:57s / JBL Triathlon Sieraków 28.05.2016 1/4 IM, 2h:33min:54s / Otyliada 12/13.03.2016 15km, 6h:28min / III PKO Maraton Rzeszowski 04.10.2015, 03h:55min:51s / Półmaraton Rzeszowski 06.04.2014, 1h:53min:03s / Trening 08.06.2017, 10km 47min:43s / Łańcucka Piątka 5km 11.06.2016, 22min:45s

...
Napisał(a)
Zgłoś naruszenie
Ekspert
Szacuny 452 Napisanych postów 5813 Wiek 45 lat Na forum 11 lat Przeczytanych tematów 438654
A jak już odpoczniesz, to napisz większą relację, z przyjemnością poczytam :) Jeszcze raz brawo !

This is the best deal you can get.

...
Napisał(a)
Zgłoś naruszenie
Ekspert
Szacuny 195 Napisanych postów 9906 Wiek 31 lat Na forum 15 lat Przeczytanych tematów 174402
Ogromne gratulacje. Piękny wyczyn i wynik. Odpoczywaj bo zasuwales w tym sezonie niemiłosiernie.

I gratulacje za kategorię.
...
Napisał(a)
Zgłoś naruszenie
Początkujący
Szacuny 0 Napisanych postów 23 Wiek 41 lat Na forum 10 lat Przeczytanych tematów 3321
Mega gratulacje! Wyczyn i wynik super! Talent i pracowitosc masz do pozazdroszczenia. A walka musi byc z samym soba i przeciwnosciami, tylko wtedy wiemy ile ten sukces znaczy. Gratulacje i dalszych sukcesow!
3
...
Napisał(a)
Zgłoś naruszenie
Ekspert
Szacuny 178 Napisanych postów 2112 Na forum 12 lat Przeczytanych tematów 82535
Castle Malbork Triathlon

Jak to się zaczęło
Równo rok temu postanowiłem że, wystartuję w Castle Malbork triathlon na dystansie długim. Opłatę startową wniosłem już w grudniu a plan pobytu wraz z rezerwacją noclegu ułożyłem w lutym. Logistycznie wszystko miałem zaplanowane jeszcze zimą. Wszystkie starty sezonu 2016 dobierałem pod kątem tej jednej imprezy i żadne z zawodów nie były przypadkowe i tak połówkę w Jacni robiłem na przetarcie przed sezonem, był to start zwięczający przygotowania objętościowe do sezonu. Kolejne 5 tygodni poświęciłem na łapanie szybkości krótkotrwałych czego kulminacją były 2 starty na krótszych dystansach tj. 1/4 w Białce oraz 5150. W kolejnym okresie 4 tygodni skupiłem się na rozbudowanie wytrzymałości szybkościowej. Etap ten miał przygotować mnie do 1/2 IM w Nieporęcie i to ten start wraz z Malborkiem były startami A+. Liczyłem tam na dobry wynik. Rezultat był niezły ale poniżej możliwości, popełniłem kilka błędów w ostatnim tygodniu przed imprezą i nie byłem do końca zregenerowany przystępując do niej dodatkowo pływanie okazało się bardzo słabe w moim wykonaniu. Była to druga i ostatnia połówka w sezonie a na dodatek nie udało się złamać 5 godzin co było jednym z celów sezonu i nie będę tłumaczył się tym że, trasa była dłuższa itd., oficjalnie 5 godzin nie było i koniec. Po Nieporęcie nie pozostało mi nic innego jak dodać objętości kosztem mniejszych intensywności a jedyną sztuką w planowaniu tego okresu było zrobienie go tak aby nie stracić zbyt wiele z szybkości a poprawić się wytrzymałościowo, przyzwyczaić ciało do długich godzin które będą czekały mnie podczas startu. Okres przed Malborkiem podzieliłem na 2 tygodnie mocno po 20 godzin treningu w tygodniu, 1 tydzień regeneracji i kolejne 2 tygodnie mocno ze sprintem na koniec. Na start w Kozienicach zdecydowałem się nie po mojemu bo zaledwie miesiąc przed. Na tydzień przed dystansem długim wystąpiłem na olimpijce w Kraśniku i był to strategicznie bardzo ważny start, który miał mi dać odpowiedz na co mogę liczyć w Malborku. Start wyszedł dosyć dobrze i pełen optymizmu przystąpiłem do tygodnia totalnej regeneracji. W tygodniu tym wykonałem dokładnie 2 x 60 min roweru, 70 min biegu rozbitego na 2 treningi i jedno pływanie na basenie 45 minut. 2 dni z tego tygodnia były dobami bez żadnego treningu. Liczyłem na to że, solidnie odpocznę przed startem a starty w Kozienicach i Kraśniku dadzą bodziec ciału do utrzymania poziomu wytrenowania. Okres po Nieporęcie przebiegał świetnie, bez żadnych większych problemów zdrowotnych, trenowałem dużo i na dobrych prędkościach, dzięki zakupionemu pomiarowi mocy określiłem moc jaką chciałbym dysponować podczas startu i dużo trenowałem na takiej właśnie wartości (190-200W). Chcąc zminimalizować ryzyko wystąpienia urazów postanowiłem niemal wszystkie biegi wykonywać po trawie a długie wybiegania po lesie. Moje stawy, głównie kolana bardzo źle znoszą długie bieganie po asfalcie a dodatkowo, chciałem zabić monotonię jaka następuję gdy biegam po 5,00 i wolniej. Robota została zrobiona nie pozostawało nic innego jak jechać na zawody i zrobić wynik na miarę aktualnych możliwości.

Przed startem
Ostatni tydzień minął bardzo szybko, zanim się obejrzałem a już musiałem przygotowywać rower do startu. W piątek rano skończyłem nocną zmianę, spakowałem wszystkie graty, przygotowałem jedzenie i przed 13stą wyjechałem do Malborka. Po drodze musiałem zajechać do sklepu po żele których wcześniej nie kupiłem. Pod hotelem byłem po godzinie 20 stej. Na sobotę zaplanowałem 1 trening biegowy i było to 5km truchtania w okolicach zamku, strefy zmian. O 15 wstawiłem rower do strefy a o 18stej udałem się na odprawę przed startową i makaron, drożdżówkę oraz piwo bez alkoholowe serwowane w ramach pasta party. Pływania po Nogacie nie udało się zrobić, zabrakło czasu. Wiedziałem że trening ten był bardzo ważny bo ostatnie pływanie robiłem w środę i może brakować czucia wody, trudno tak wyszło.
Wszystko przebiegało sprawnie i wedle planu, w niedzielę wstałem o 4,00 bez większych problemów. Toaleta, stoperan, jedzenie, ubranie się i wyjście. Przed zawodami nigdy się nie stresuje a wynika to z prostego powodu, przyjeżdżam na start zrobić to co trenuje, nic tu nie wyczaruje, tempa zostały wypracowane setkami godzin treningu, robię swoje.
Na forum nie mówiłem głośno o czasie jaki chcę zrobić albo inaczej na co mnie stać co wynikało z szacunku do dystansu (w końcu to debiut i nie jest to „jakaś” połówka). Cel minimum ukończyć a na co mnie stać? Kalkulowałem prosto pływanie 1,20 + 5 min strefy zmian T1, T2 (nie wiedziałem że są tak długie) + 5,20 rower + 3,30 bieg co daje wynik w okolicach 10h 15min i taki wynik jestem w stanie osiągnąć na chwilę obecną ale przy warunkach laboratoryjnych. Biorąc poprawkę na to ze, to nie laboratorium cel maximum to 10’30’’. Scenariusz pływania był taki, płynę tak żeby się nie zmęczyć, najlepiej jedno kopnięcie na jeden ruch ręką. Rower tu sprawa jasna, 190-200W. Bieg trzymam tempo poniżej 5,00 tyle ile będę w stanie bo tempo spadnie więc lepiej zacząć od lepszego żeby mieć zapas na później. Jedyna rzecz o jaką się martwiłem to odżywianie, dystans nie w kij dmuchał, jeść trzeba a ja łatwo dochodzę do problemów żołądkowych -). Tyle miałem zmartwień czysto startowych, więcej było treningowych bo rodziło się wiele znaków zapytania np. nigdy nie przebiegłem maratonu, nigdy nie zrobiłem 180 km rowerem z 4 km pływania już lepiej. O ile kolarsko się zbytnio nie martwiłem bo wyjeżdżeń 150 km w ostatnich tygodniach miałem, o ile się nie mylę 6 więc coś tam się jeździło a i na średnich po 32 też było, a z bieganiem wyszło 1dno wybieganie 30 km ale w całym roku biegów w przedziale 20-24 km miałem tyle że ich nie zliczę. Tak naprawdę liczyłem na to że wybieganie w terenie 30 km to jak dobry maraton (przy zachowaniu tempa) i tego się trzymałem. Mogłem robić biegi dłuższe ale skok długości pojedynczego treningu za bardzo by obciążył moją regeneracje.
Wracając do samego startu, udałem się do boksu, przymocowałem bidony, napompowałem koła. Pogoda miała być praktycznie bezwietrzna a o 12stej miało zacząć padać. Zrezygnowałem z wieszaków i worków z prostego powodu strefa T2 zajęła by mi dobre 3 minuty dłużej. Buty, skarpetki i daszek schowałem do reklamówki na wypadek deszczu i umieściłem w kuwecie. Spiker zaczął odliczać koniec czasu na strefę, dochodziła 5,30 więc poszedłem zakładać piankę. Szybko, sprawnie i miałem ją na sobie. O 5,45 mieliśmy być przy wejściu do wody ale już nie można było do niej wchodzić więc z rozgrzewki w ogóle zrezygnowałem (nie zrobiłem żadnej) a pozostały czas przeznaczyłem na toaletę, na zapas, stoperan łyknąłem też na zapas, to już 3ci.

Start
Poszedłem na start, wszyscy już stali w kolumnie, melodia jakieś pieśni rycerskiej, może krzyżackiej (na pewno to nie Bogurodzica -) ), nie wiem ale klimatycznie. Założyłem czepek, okularki i spostrzegłem że prawie nic w nich nie wiedzę bo są przyciemniane (zonk), przyzwyczaiłem się że startuje w słońcu i widać w nich pięknie. Słońce miało być ale w prognozach z przed 2 dni. Innych sprawdzonych okularów nie mam więc i tak nie miałem wyjścia, muszę tak płynąć. Weszliśmy do wody, miała 21 stopni, ciepła. Naczytałem się przed rokiem że, woda brudna i śmierdzi ale czy ja wiem, pływałem w gorszych (Nieporęt), nie było tak źle albo było, tylko po ciemku i nie widziałem. W wodzie rozpoznał mnie jeden z zawodników, był w Kraśniku i mnie kojarzył, ja jego nie ale chwilę pogadaliśmy. Podpłynąłem pod słup mostu, podryfowałem tak do sygnału startowego, bum i ruszyliśmy. Zacząłem spokojnie, nie rwałem tempa, od pierwszej minuty chciałem płynąć swoje a inni mnie nie interesowali. Można powiedzieć że, pralki praktycznie nie było, nikt mnie nie pobił, nie pokopał, kulturalnie, może dlatego że na długim dystansie nie ma napaleńców, tu trzeba być przygotowanym a przygotowanie uczy pokory, nikt tu nie płynie do pierwszej boi jakby gonił ich rekin. Płynąłem i płynąłem, jedno kółko, drugie, trzecie a na czwartym nawet przyśpieszyłem tzn. tak mi się wydawało że przyśpieszam, a czy było szybciej trudno powiedzieć. Fajne było to pływanie ale niestety nie płynąłem równo i często musiałem nawigować, wyszedł ten niezrobiony trening pływacki ale koniec końców przepłynąłem w miarę równo ale z częstym patrzeniem na boje, na treningach często pływałem na 18 cykli popatrzenie do przodu i szło równo a tu często na 4ry i była korygacja pozycji. Przez to często patrzenie miałem rwany cykl kopnięć nogą i nie mogłem złapać idealnego rytmu. Po każdym nawrocie patrzyłem czy ktoś jest jeszcze za mną, czy może już płynę na ostatnich pozycjach, ale płynęli więc nie było lipy. Po pierwszym kółku uformowała się grupka w której byłem, spotykaliśmy się na bojach, nie pomagaliśmy sobie bo każdy płyną inaczej a na bojach dochodziliśmy do siebie, ot każdy się rozpływał gdzieś na boki. Zapomniałem włączyć start w zegarku i zrobiłem to dopiero pod koniec pierwszego okrążenia, nie wibrował co 250 m i mi to nie pasowało, przypomniałem sobie że go nie włączyłem -). Końcówka pływania, nogi nie zmęczone, wręcz nie używane, żadnych skórczów a nawet minimalnych sygnałów skurczu. Wyjście z wody, dobrze że byli wolontariusze pomagający wyjść bo miałem problem z równowagą, były bandy bo bym wylądował w szuwarach. Wyszedłem, popatrzyłem na zegarek 1’09, nie pomyślałem nic, nie wiedziałem ile upłynęło wyścigu zanim włączyłem zegar, domyślałem się że ok. 15-20 min. Pierwsze odczucie po wyjściu z wody, o deszcz pada. Pływanie zrobione w 1 godzinę 25 min. był to 94 wynik zawodów. Prąd w rzece niewyczuwalny a może to on mnie tak znosił co chwila? -)

T1
Dobieg do boksu był bardzo długi, przed startem zakładałem jak najszybsze strefy, tu trzeba zapierdzielać bo jest warto, w szczególności na pełnym dystansie, tu mogę nadrobić spokojnie 2-4 minuty do lepszych pływaków ale gorszych przebieraczy. To jest niewiarygodnie dużo. Żeby strefa była szybka buty wpinam w pedały, mocuje gumki i jadę rower bez skarpetek. Tak było też i dzisiaj, 180 km bez skarpetek w moich butach nie sprawia mi to problemu a przy deszczu jest nawet lepiej bo nie ma nasiąkniętej skarpetki w bucie, woda wypływa dziurkami od podeszwy, jest cyrkulacja powietrza itd. W trakcie dobiegu rozmyślałem czy zakładać kurtkę na rower, czy może zaryzykować i jechać w samym stroju. Kurtkę miałem przygotowaną w reklamówce na wypadek deszczu. Ktoś z boku krzyczy do innego zawodnika że on by nie zakładał jechał by bez. Pomyślałem że, zakładam bo później nie będę miał możliwości żeby ktoś mi podał coś na wypadek zimna. Guzdrałem się z założeniem bo kurtka zwinięta i przewrócona na drugą stronę. Ubrałem ją i pobiegłem z rowerem do wybiegu. Czas zmiany to 4 min 54 sek i 12 czas.

Rower
Wsiadłem na rower i jadę. Zegarek przekręcam osią do wewnętrznej strony przedramienia aby dobrze widzieć cyferki a jedyne co miałem nastawione do wyświetlania to moc z 3 sekund i kadencja, tylko to było mi potrzebne, nic innego mnie nie interesowało, plan 190-200W na kadencji 90 i tylko to się liczyło. Od razu złapałem moc, kadencje i jechałem przed siebie po 7km mijali mnie pierwsi zawodnicy, tyle że z drugiej strony, ci co wyszli z wody prawie 30 minut wcześniej. Policzyłem że mają gdzieś ok 20 km przewagi czyli właśnie 30 minut. Na początku trasy kolarskiej minął mnie jeden z zawodników o nr 34, przejechał zwykłą szosą, nie zamierzałem go gonić bo tu było 180 km roweru, robię swoje. Jechałem z moim niby dyskiem, najlepsze w nim jest to że wszyscy myślą że to jest prawdziwy dysk i jak tylko mają okazję jechać obok mnie to ładują ile pary żeby mnie wyprzedzić. Znam to, wyprzedzić kogoś na dysku +10 do respektu -) Numer 34 uciekł mi daleko, tak że go nie widziałem ale numer zapamiętałem dokładnie żeby wiedzieć kiedy go wyprzedzam w dalszej części wyścigu. Tymczasem wyścig trwa co jakiś czas kogoś wyprzedzam, ciągle patrzę na moc i kadencję, pozycja aero wytrenowana. Na zakręcie tylne koło dostało poślizgu ale opanowałem sprawę, muszę uważać w końcu jadę na total slikach, później już każdy zakręt pokonywany mega ostrożnie, na przejeździe przez tory za każdym razem trzymam bidon jedną ręką żeby mi nie wyleciał, nie chcę stracić żeli. 2 kółka czyli 60 km minęły bezboleśnie, na miękko. 3 cie kółko wyprzedzam ale może 2-3 zawodników na całym okrążeniu, z naprzeciwka widzę jadących ciągle wielu uczestników. Odżywiam się planowo 3 razy na kółko łyk żeli z bidonu rozmieszanych z wodą a pomiędzy garść rodzynek, co jakiś czas trochę soli, piję jeden bidon 800 ml na okrążenie. Przyjmuję za dużą ilość płynów, nie pocę się jest poniżej 20 stopni ale piję tyle bo mam taki nawyk, tempomat picia. Deszcz pada przez cały czas, wszystko mokre, kałuże. Mija 90 km, właśnie zdałem sobie sprawę że nawet przez sekundę nie jechałem w górnych chwycie nie licząc nawrotek i zakrętów, postanowiłem pierwszy raz zobaczyć jaką mam średnią, jaki czas odcinka, po 90 km było idealne 2’40’’ i 199W, to jest to pomyślałem. Podczas 4tego okrążenia zdjąłem kurtkę bo zaczynało być w niej duszno. Co okrążenie brałem bidon z izo z bufetu który wystarczał z zapasem na jedno okrążanie. Pomiędzy 130-150 km czuje lekki kryzys, nogi nie podają już takich watów jak wcześniej, tempo trzymam ale moc spada, poczułem się trochę gorzej pomyślałem że, trzeba załadować koło ratunkowe póki jest jeszcze wcześnie, użyłem awaryjnego marsa, na tym etapie wyścigu smakował wybornie. Często, gęsto trzymam kadencję po 97-99 obrotów/min, niższa powoduje siłowanie się z dwustoma watami, na wyższej ją utrzymuje więc jadę na bardzo wysokiej kadencji kiedy tylko mogę. Minęło 5 te kółko od ok. 85 km jadą z nami zawodnicy z 1/2 ale nie wyprzedzają mnie poza paroma wyjątkami, czytaj Luft i paru innych, wręcz przeciwnie to ja wyprzedzam i tak już do końca. Patrzę na kolor numerów, wyprzedzam z dystansu pełnego ale już nie wiem czy części nie dubluje, nie ma to znaczenia, jadę swoje. Coraz częściej muszę prostować profilaktycznie lewą nogę, wyczuwam budzenie się kolana ale dalej jadę tak samo. Średnia z zegarka po 150 km to ok. 33,5 km/h. Ostatnie okrążanie, wiem że zaraz będę biegł, nie żyłuje lekko odpuszczam i tak już do końca odpoczywam kosztem 1-2 minut gorszego czasu, docelowo ma mi to dać lepsze wejście w bieg. Ku mojemu zadowoleniu całą trasę przejechałem na lemondce, nawet przez 30 sekund nie jechałem w górnym chwycie (nie licząc nawrotem, bufetów), żadnego bólu pleców, lekko zmęczony kark, siodełko mi nie przeszkadzało, prawie jak bym leżał na plaży. Dojeżdżam do końca odcinka, patrzę tylko na średnią wyszła 33,2 km/h. Czas 5’24’’ i drugie 90 km wolniejsze o 4 minuty. 17 wynik roweru. Średnia moc 192W, śr hr 135. Bardzo wiele osób złapało gumę nie wiem z czego to wynikało, może pineski? -)

T2
Widzę wbieg do strefy, wypinam stopy z butów, przekładam nogę przez siodełko, dojeżdżam do linii, zeskakuje i od razu sprintem uderzam do strefy. Nogi mają dziwny krok, nieswój ale biegnę szybko, dobiegam do boksu i z automatu dokonuje szybkiej zmiany. Zmiana wyszła bardzo szybka a miałem czas na wyczyszczenie ziemi ze stóp. Czas zmiany 2 min 45 sek i 7dmy wynik. Na zegarze widzę 6 h 58 min, jest bardzo dobrze, wedle planu ale muszę teraz iść na całość, trzeba powalczyć o 10’30’’. Pojedyńczo rozpatrywane strefy zmian dawały mi niezłe wyniki w prównaniu do stawki ale sumaryczcny czas obydwu stawiał mnie w czołówce i niewiele gorzej niż zwycięzca zawodów.

Bieg
Przy wybiegu ze strefy ktoś popatrzył na mnie i powiedział do towarzysza „a teraz tylko maraton”. Dokładnie tak, pomyślałem.
Bieg zaczynam mocno po 4,39 wyprzedzam ludzi z połówki i biegnę mniej więcej w tempie 4,40-4,45 pierwsze 7km. Postanowiłem od początku iść na całość, przyjechałem tu na najważniejszy start sezonu i nie mogę nie dać z siebie wszystkiego. Widziałem że tempo jest bardzo wymagające ale kto nie ryzykuje nie pije szampana. Na zegarku ustawione mam tylko tętno i średnia prędkość z bieżącego km, nic więcej nie jest mi potrzebne. Na nawrotce doliczam się 4 może 5 zawodników przede mną, mam do nich stratę od 1km do 2km, nie wiele w kontekście 40 km biegu które przed nami. Nie wiedziałem który jestem a tak naprawdę do biegu wychodziłem w okolicach 20 miejsca więc tych zawodników przede mną prawie nie było. W bufetach biorę tylko wodę, izo, nie biorę jedzenia, koszmarny błąd. Drugie okrążenie biegnę po ok. 4,48-4,50 ale czuję się słabiej, brakuje cukru. Tętno tych 2 okrążeń ok. 150 uderzeń. Wychodzi nie branie jedzenia na początku biegu. Kryzys dopadł mnie na 3cim okrążeniu, tempo spada z każdym km, wyprzedza mnie zawodnik w tempie jak z kosmosu ale zatrzymuje się na oddanie moczu, też tak zrobiłem, nie będę gorszy. Po chwili wyprzedza mnie kolejny i jeszcze jeden. Co gorsza ten ostatni jest z mojej kategorii wiekowej ale wtedy myślałem tylko o sobie, o tym żeby biec do przodu. Wyglądali super świeżo jakby biegli na 5km. Po tym tempo troszkę się poprawiło ale dalej poniżej 5,20, kolejne km coraz wolniej już niewiele braknie do biegu poniżej 5,40 a oczy same mi się zamykają i widzę ciemność, wiem że brakuje cukru. Przed sobą mam jeszcze 22 km i tylko zastanawiam się czy jestem w stanie biec poniżej 5,40, postanawiam brać z bufetów wszystko co się da prócz żeli, te już nie wchodzą. Wbiegając do bufetu biorę po 2 kawałki drożdżówki, banana, pomarańcza, arbuza w ilościach takich ile mogłem unieść co budziło śmiech wolontariuszy -) Nawet przez chwilę nie dopuszczałem myśli żeby się zatrzymać, iść, skróciłem krok, dreptałem do przodu. Ci 3ej którzy mnie wyprzedzili uciekli daleko, ledwie widzę ich na nawrotkach. Kryzys trwał do ok. 25 km czyli dobre 11 km, zacząłem łapać rytm, już oczy mi się nie zamykały i tempo wzrosło do 5,20. Postanowiłem trzymać takie tempo i nie szarżować. Na jednym z bufetów zabiegłem do kibelka za grubszą potrzebą straciłem na tym 90 sekund oraz kurtkę którą miałem wsadzoną pod strój za plecami (zorientowałem się dopiero później). Minęło 4te kółko tylko 14 km do końca. Patrzę na zegarek i kalkuluje mniej więcej czas wychodzi mi ok. 10,38, jest dobrze. Biegnę szybciej niekiedy poniżej 5,10. O dziwo nie bolą mnie stopy, jedynie uda i prawe kolano które boli tak samo od 1szego km. Znam ten ból, zmęczeniowy dlatego się nim nie przejmuje wiem że to nic groźnego. Przez cały bieg trzymam ładną postawę, nogi mi się nie rozjeżdżają, wszystko jest stabilne. Bieganie w terenie mocno mnie wzmocniło. Okrążenie nr 5 przebiegłem równo po ok. 5,15, na nawrotach widzę że uczestnicy którzy mnie wyprzedzili słabną, zaciera się ich przewaga mimo wszystko ciągle jest spora. Na 4tym a może na 5tym okrążeniu dogoniłem jednego z uciekinierów, biegowo wyglądał słabo, wiedziałem że już mi nie zagrozi, ostatecznie wlepiłem mu 3 minuty. Na 3 km przed końcem zawodów doganiam kolejnego ale widząc mnie ucieka i tak przez km do momentu wbiegu na zamek gdzie go wyprzedziłem i postanowiłem iść na całość podyktowałem zabójcze na tym etapie tempo 500m w granicach 4,35-4,40. Po tym odcinku spojrzałem przez ramię czy się utrzymał ale nie widziałem go poddał się. Został mi jeszcze jeden uciekinier ten najważniejszy z mojej kategorii, odrabiałem straty do niego przez blisko 18 km, widziałem go na nawrotach, był coraz słabszy ale nie byłem w stanie go dogonić, zabrakło dystansu, straciłem do niego nieco ponad minutę. Pobiegł maraton szybciej o dokładnie to minutę i pierwszy raz w tym roku przegrałem kategorię biegiem, nie pływaniem a biegiem. Czas maratonu wyszedł w 3,40 z małym okładem. Nie udało się pobiec poniżej 3,30, zaryzykowałem bieg nawet na 3,20-25 co było by 2-3 wynikiem zawodów nie udało się, nie tempo mnie pokonało co brak odpowiedniego żywienia co za tym idzie doświadczenia. Bieg był 15stym wynikiem zawodów. W moim zakresie wyników było bardzo ciasno wystarczyło pobiec 3 minuty szybciej żeby mieć 8my czas biegu. Buty spisały się świetnie, była dobra amortyzacja i wygoda, nic mnie nie obtarło, paznokcie są całe, wszystko gra.

Podsumowanie
Zawody wyszły mi bardzo dobrze niewiele zabrakło a osiągnął bym wynik 10’30’’ co było planem maxmaxów. Ze startu jestem bardzo zadowolony. Był to debiut i popełniłem kilka błędów debiutanta długiego dystansu tzn. nie do końca odpowiednie żywienie na trasie, nie najgorsze ale nie idealne. Teraz wiem ile musze jeść żeby było lepiej a żeby się tego dowiedzieć musiałem takie zawody zrobić. Podczas całych zawodów byłem maksymalnie skoncentrowany, przez 10 godzin nie myślałem o niczym innym jak o następnym kroku, tempie, watach, czas minął mi szybko. Cieszy miejsce w szczególności open, nie ma co ukrywać pod względem miejsca był to najlepszy start sezonu a poziom zawodów był całkiem wysoki jak na lokalne zawody, dość powiedzieć że ostatni zawodnik który dobiegł uzyskał czas 14’49’’. Start ten miał mi dać odpowiedz czy mogę być dobry na długim dystansie czy lepiej bawić się w połówki. Odpowiedz dostałem jednoznaczną mogę być kur…sko mocny na tym dystansie ale jeden pełny dystans w sezonie to jest na ten moment max na który jestem w stanie się przygotować, za dużo poświęceń kosztowało by wystartowanie 2x na tym dystansie a długich dystansów nie robi się treningowo albo startu b czy c, za dużo wymaga. Kolejne spostrzeżenia jakie mi się nasuwają są takie że trzeba robić takie zawody w 9,30 żeby rozmawiać o czymkolwiek i to jest mój kolejny cel. Może za rok odrobinę będzie brakować ale kto wie. Start był wspaniałym zwięczeniem sezonu który zacząłem już 1 maja. Dostałem informację zwrotną że robotą treningowa którą robię idzie w dobrym kierunku a trening który sam sobie narzucam się sprawdza.
Same zawody zorganizowane świetnie. Wielki profesjonalizm nie mam nawet najmniejszego zastrzeżenie, wszystko było kapitalne: dystanse wymierzone idealnie (chyba że się czepiać o 200m za dużo na maratonie -))) ), trasy zabezpieczone bardzo dobrze, strefy bufetowe odpowiednie, fajna koszulka, fajna statuetka za kategorie, odpowiednia ilość bufetów, duża ilość wolontariuszy wszystko super. Jedyna co ja bym usprawnił to poszerzył bym strefę zmian ponieważ mając rower od strony bandy, biegnąc korytarzem właśnie od tej strony było tłoczno i groźnie bo można było na kogoś wpaść, przez takie przepychanki straciłem kilkanaście sekund w T1 ale kto o tym pamięta -), trzeba wychodzić pierwszy z wody i będzie autostrada. Pod względem organizacji była to najlepsza impreza w jakiej uczestniczyłem. Na koniec dodam jeden minusik a mianowicie było za mało papieru w toaletach, jak ktoś kończył poniżej 10 godzin miał problem -)
Czy polecił bym te zawody? Jak najbardziej tak ale trzeba się nastawić na to że trasa kolarska płaska jak stół ale wybitnie szybka dla mnie nie była (dużo nawrotów i zakrętów) dla kogoś dobrze technicznego na rowerze jest szybka ale dla mnie nie. Dla kogoś technicznego z dobrym odejściem po zakrętach, nawrotach trasa jest szybka.
A na koniec taka ciekawostka. Mkon pisał że pierwszy dystans pełny zrobił po 4 latach od rozpoczęcia treningów triathlonowych i ukończył go z wynikiem 10,18, ja swój pierwszy dystans pełny zrobiłem po 16 miesiącach i ukończyłem go w 10,38 i niech to będzie dobra wróżba na przyszłość. To co mi się najbardziej podoba w długim dystansie to właśnie to że jest długi -) Tutaj hasło budujemy to krok po kroku nabiera nowego znaczenia.
Jakie cele, jakie plany o tym w kolejnym poście.
Jakie mam rady dla debiutantów, lepiej jeść za dużo niż średnio, robić strefy zmian jak najszybsze kosztem nawet gorszych czasów w konkurencjach. Co dodatkowo wiem po tym starcie? Za cholerę nie będę biegł maratonu ulicznego, to nie dla mnie. Jedyna opcja na taki bieg będzie wtedy kiedy będę w stanie pobiec na pewniaka poniżej 3 godzin. Żaden inny wynik w maratonie mnie nie interesuje, gorsze czasy to ja mogę żyłować w TRI, póki co życiówka w tym maraton na 3’40’’.
Na sam koniec proszę o nie czepianie się za brak interpunkcji i liczne błędy bo sam tego nie czytam i nie poprawiam, szkoda czasu, nikt mi za to nie płaci.
Garmin się zbuntował i nie chce przesłać danych z zawodów na stronę, póki co ich nie mam, mam nadzieję że będą.



















Zmieniony przez - pirlo2122 w dniu 2016-09-06 19:33:27

Zmieniony przez - pirlo2122 w dniu 2016-09-06 19:36:12
2
...
Napisał(a)
Zgłoś naruszenie
Początkujący
Szacuny 0 Napisanych postów 23 Wiek 41 lat Na forum 10 lat Przeczytanych tematów 3321
Super sprawozdaniei fajna analiza na koniec! Poprawisz lekko plywanie i Swiat stoi otworem. Startowalem 2 poprzednie lata w 1/2, w tym roku nie dalem rady niestety. Impreza naprawde bardzo fajna i klimatyczna.
Pozazdroscic tylko wyniku, ale na to trzeba ciezko pracowac jak sam udowodniles!
Jeszcze raz gratulacje i bede dalej sledzil kariere bo wyglada to bardzo obiecujaco!
...
Napisał(a)
Zgłoś naruszenie
Ekspert
Szacuny 195 Napisanych postów 9906 Wiek 31 lat Na forum 15 lat Przeczytanych tematów 174402
Świetna relacja. Czasem zastanawiam się jak Ty to wszystko co wydarzyło się na trasie tak dobrze zapamietujesz ;) Rok w twoim wykonaniu niesamowity. Nie zdziwię się jak w przyszłym roku, może dwa zdobędziesz slota na MŚ na 1/2.
...
Napisał(a)
Zgłoś naruszenie
Ekspert
Szacuny 495 Napisanych postów 3983 Wiek 42 lat Na forum 9 lat Przeczytanych tematów 51950
Gratulacje i szacun
...
Napisał(a)
Zgłoś naruszenie
Ekspert
Szacuny 452 Napisanych postów 5813 Wiek 45 lat Na forum 11 lat Przeczytanych tematów 438654
Jeszcze raz gratulacje. Świetna relacja, rzetelna analiza. Dobra przyszłość przed Tobą !

This is the best deal you can get.

...
Napisał(a)
Zgłoś naruszenie
Ekspert
Szacuny 555 Napisanych postów 6412 Wiek 45 lat Na forum 10 lat Przeczytanych tematów 57352
Noooo podzielam zdanie Shadowa, przy takiej autokontroli masz przed sobą wiele dobrego i tego z całego serca życzę. Gratuluję po raz kolejny. Jesteś waleczny, a do tego piekielnie dobrze wytrenowany.

PB:
IM 140.6 Poznań 25.06.2017, 12:48:33 / IM 70.3 Gdynia 07.08.2016, 5h:23min:57s / JBL Triathlon Sieraków 28.05.2016 1/4 IM, 2h:33min:54s / Otyliada 12/13.03.2016 15km, 6h:28min / III PKO Maraton Rzeszowski 04.10.2015, 03h:55min:51s / Półmaraton Rzeszowski 06.04.2014, 1h:53min:03s / Trening 08.06.2017, 10km 47min:43s / Łańcucka Piątka 5km 11.06.2016, 22min:45s

Nowy temat Wyślij odpowiedź
Poprzedni temat

AURA MOCY - TRÓJBÓJ SIŁOWY

Następny temat

Rehabilitacja a trening siłowy

WHEY premium