Mała relacja z ostatniego biegu.
4 Dycha do Maratonu
Ostatni tydzień
Bieg niedzielny miał być ostatnim trzecim sprawdzianem przed zbliżającym się sezonem triathlonowym po lutowej dziesiątce i marcowym półmaratonie. Najważniejszym sprawdzianem był Puławski półmaraton gdzie zrobiłem to co miałem zrobić ale w głowie miałem ciągle złamanie 40 minut na dychaczu w lutym się nie udało za trudna trasa i warunki więc konicznie chciałem to zrobić w niedzielę w końcu 40 minut to jakaś tam bariera chociaż dobre wyniki to poniżej 37 minut – moim zdaniem ale do wszystkiego trzeba dochodzić etapami -) Wracając do tygodnia, trenowałem normalnie wyszło 13 godzin zapieprzania na dużych intensywnościach a tydzień ten różnił się tym od normalnego że zrobiłem 1
lekki trening biegowy mniej oraz nie wykonałem długiej jazdy rowerem za to zrobiłem w poniedziałek zakładkę z bardzo ciężkim rowerem i 10 km biegiem w tempie wolniejszym o 2-3 sekundy od niedzielnego (nie licząc pierwszych 4 km rozpędzania się). Do tego dołożyłem lekkie rozbieganie 16 km, bieg z kilometrówkami po 3,45 i inne bardzo intensywne treningi kolarskie. Kawał dobrej roboty, odpuszczenie przed zawodami wyglądało tak: piątek rozbieganie 16km w tempie po 5,05 + godzinka roweru na 200W, sobota basen endurance. Zbytnio nie luzowałem dlatego że ten bieg traktowałem w kategorii startu C z zadaniem złamania 40 minut, wydawało mi się że powinienem to zrobić niemal z pełnego treningu dlatego trenowałem mocno chociaż nie ukrywam że gdzieś w głowie kołatało mi się 39 minut.
Start
Odebrałem pakiet o 10,58, wydawanie było prowadzone do 11 stej -) Miałem 1 godzinę czasu na rozgrzewkę którą rozpocząłem już o 10,20. Nie miałem co robić więc biegałem żeby się nie wychłodzić. Łącznie na rozgrzewce zrobiłem dobre 4 km bardzo lekko a akcenty były 2 wyglądały tak: 400 m do kibla na 8 minut przed startem i 400m z kibla na start -) w tempie szybszym niż dycha.
Ustawiłem się na linii zaraz przed wystrzałem więc się nie wychłodziłem. Na biegu startował zając na 40 minut co było inicjatywą oddolną. Postanowiłem biec z nim przez pierwsze metry żeby sprawdzić co mam dzisiaj w nogach a liczyłem w najbardziej optymistycznym scenariuszu na łamanie 39 minut więc delikatnie szybciej niż tempo zająca. Moje plany na bieg po 3,54 rozwiały się po pierwszych 400 metrach, wiedziałem że jedyne co tu mogę zrobić to 40 minut więc trzeba było trzymać się grupy z zającem. Pierwsze 4,5 km biegliśmy pod wiatr, biegła spora grupa niestety sam musiałem walczyć z wiatrem bo nikt nie dawał zmian pomimo ciągłego podpowiadania zająca aby dawać zmiany. Do 4 tego km biegło mi się ciężko ale nie bardzo ciężko kręciliśmy czasy poniżej 4,00 i mniej więcej mieliśmy 10 sekund zadatku. Tętno trzymało się całkiem ładnie poniżej 176 więc wszystko ok. Po nawrocie trasa prowadziła obok zalewu, teoretycznie powinno być z wiatrem ale liczne zabudowania ograniczały jego pomoc. Grupa kurczyła się z każdym km kilku biegaczy nas wyprzedziło, wielu osłabło ale ja ciągle biegłem obok zająca. Na 6 km stwierdziłem że chyba mam sile przyśpieszyć więc postanowiłem to zrobić. Moje przyśpieszenie trwało 300 m i urwałem do grupy 3 m -) odpuściłem to był głupi pomysł. Od 6,5 km biegło się ciężko bardzo mocno odczuwałem zmęczone poślady i wszystkie mięśnie korpusu nie mogłem wypchnąć bioder do przodu, nogi biegły ale ja zostawałem w tyle. Wszystko spowodowane ciężkimi treningami brakło siły mięśniom. Mimo wszystko technika lądowania była dobra nie to co 2 miesiące temu. Kilometr 7 i 8 z walką o trzymanie tempa, puls już ponad strefę minimalnego komfortu. Na kilometrze 8 zając jakby zaczął minimalnie przyśpieszać delikatnie mnie wyprzedzał z każdą setką. Trochę się dziwiłem bo według zegarka biegłem swoje on musiał przyśpieszyć dlatego nie goniłem go. Na ostatnim km czekał spory podbieg a po nim 500 m do mety to właśnie na tym podbiegu serce wskoczyło mi na 183 uderzenia. Finisz robiony po 3,30 i czas ostateczny 39,49.
Podsumowanie
Bieg wyszedł mi bardzo dobrze pomimo tego że gdzieś tam w głowie chodziło mi 39 minut to jednak nie byłem w stanie tego dnia nabiegać takiego czasu musiałbym robić konkretne odpuszczenie przed startowe a to nie było w moich planach mimo wszystko swój cel osiągnąłem złamałem 40 minut i przełamałem tą barierę. Kończę okres testowania do sezonu a pierwszy start już za 19 dni.
Przypadkiem znalazłem zdjęcie z lutowego biegu na 10 km a w takich zdjęciach zwracam uwagę na to jak wygląda mój krok biegowy. Według tego zdjęcia zrobionego w doskonałym momencie moja technika lądowania była niezła a był to finisz po 3,40.