W zeszły piątek skończyłem 12 tydzień (choć w liczeniu chyba się gdzieś policzyłem) treningów wg programu 5x5 Mike Mahlera, a raczej własnej interpretacji tego planu. Wrażenia mam w większości pozytywne. Przede wszystkim, jak na moje standardy, program bardzo urozmaicony. Jeśli dodać do tego dni różności, to w ogóle hulaj dusza piekła nie ma. A ćwiczy się z dubletami, więc bajka... Po początkowej adaptacji do obciążeń i objętości, wpadłem w rytm, w którym na prawdę mógłbym jeszcze długo pozostać. Przerwę robię z kliku przyczyn, a najważniejszą ocena i wyciągnięcie wniosków, by w przyszłości wyciągnąć z tego programu więcej niż teraz.
Kolejnym plusem są ćwiczenia, : przede wszystkim przysiady, wiosłowanie, wyciskanie żołnierskie. Od siebie dodałem
pompki na poręczach (krzesłach) i pompki z rękami na kettlach (zamiast wyciskania leżąc, które z dwoma ciężkim kulami jest w moim odczuciu zagrożone kontuzją, a nie jestem tak rozciągnięty, by jakimś gimnastycznym wygibasem bezpiecznie zgarnąć kettle do pozycji wyjściowej), podciąganie, co zapewniło wszechstronny atak na najważniejsze grupy mięśniowe. Oprócz tego rwanie parą kettli i wymach dwoma ciężkim kulami (w pierwszych tygodniach martwy ciąg z kulami na sztandze oraz martwy ciąg sumo) czy wymach Bestią z większą niż 5 ilością powtórzeń sprawiały, ze treningi kończyłem z poczuciem solidnie wykonanego obowiązku, ale bez przesadnego wyprucia (może z małymi wyjątkami, co usprawiedliwiam tzw. "dyspozycją dnia").
Mimo wspomnianych ćwiczeń balistycznych, właśnie brak większej ich ilości uważam za największy minus programu. Drugim są krótkie przerwy między kolejnymi ćwiczeniami, przez co, plan w oryginale mający budować siłę i masę, niebezpiecznie zbliża się do kompleksów.
Jeśli chodzi o efekty, to waga w górę ok. 5kg i nie łudzę się, że to suche mięcho, aczkolwiek wymiary praktycznie się nie zmieniły, bo różnice mieszczą się w jakiś marginesach błędu, wspomnianej "dyspozycji dnia" etc.
Na pewno duża ilość przysiadów zrobiła swoje, bo nogi mam nabite, w udach i tyłku a spodnie zrobiły się ciasnawe... wizualnie też ciut lepiej, aczkolwiek wiadomo, "lustereczko powiedz przecie". Jakiejś diety nie miałem i cudów w tej kwestii też się nie spodziewałem.
Siła na pewno na plus, bo wstałem z Buldogiem w lewej ręce, co wcześniej się nie udało, zarzuciłem i wycisnąłem bez ugięcia nóg dwa Kabany, co również stawowi rekord. Dodatkowo, wczoraj przeprowadziłem mały test i KB32 lewą i prawą ręką wyciskam po 6 razy. Przy czym 7 powtórzenie było o mały włos, więc zamierzam wkrótce powtórzyć test, by, tak, tak, przekonać się, czy to nie był wynik powodowany dyspozycją dnia...Wcześniej Kabana wyciskałem lewą 4 albo 5 razy a prawą 5 albo 6, nie chce mi się szukać.
W przyszłości, może niedalekiej, zamierzam powrócić do tego programu z kolejnymi modyfikacjami. Wskazówki, które przełożą się na efekty:
1. Zacząć od testu i pracować w oparciu o kalkulator, tak jak w wersji na siłownię. Mam obciążenie na rzepy, powinno się udać.
2. Przerwy między ćwiczeniami min. 2 minuty. Dłuższe przerwy pozytywnie odbiją się na jakości powtórzeń, co znajdzie odbicie w efektach.
3. Staranne pomiary, co 2 tygodnie i miska z małą ilością szajsu.
4. 3 treningi w tygodniu. W dni nietreningowe rekreacja, bieganie max. 5km. pływanie, rower. Żadnych kulwa kul!!!
5. Zamiast wiatraka można wdrażać pochylone i odpowiednio dobierać ciężar ( w zależności od dyspozycji dnia, oczywiście).
6. Wymyślić, co z tureckim, skoro dni różności odpadają, a w dzień treningowy ciężko...
Jak coś sobie przypomnę albo najdzie mnie jakaś dodatkowa refleksja, to będzie Edyta:) SIŁA!!!