Dzisiaj miałem start w Radłowie (1/4 IM).
Ta miejscówka jest idealna na bicie rekordów życiowych ze względu na niewielką różnicę wniesień i świetny asfalt.
Pogoda:
Ewidentnie przyciągam złą pogodę
. W czterech ostatnich startach (Malbork, Sieraków, Pescara, Radłów) trzy razy warunku były trudne. Dzisiaj dość intensywny deszcz i niska temperatura.
Pływanie:
Niedomierzone: mój gps pokazał 921m a mogło być jeszcze mniej, bo jak zwykle moja nawigacja w wodzie idealna nie była (ze względu na krótszy dystans szacuję, że zaoszczędziłem jakieś 30-40'').
Średnie tempo 1:55/100m czyli sporo słabiej od wyniku w Sierakowie. Jestem jednak zadowolony z tego etapu. Ustawiłem się po zewnętrznej i ruszyłem w drugiej połowie stawki (po szybkich pływakach a przed żabkarzami). Początek bardzo mocny jak na mnie (300m w tempie poniżej 1:40/100), ale potem zwolniłem. Miałem wrażenie, że mam bardzo wysoki puls (co nie do końca się potwierdziło na mecie) i bałem się o skurcze. Nawigacja na boję (ok. 500m) i potem lekki skręt w lewo. Boja niby duża, ale brak pośrednich bojek powodował, że kluczyliśmy (byłem w stawce średnich pływaków oczywiście). Na sam koniec jeszcze jeden koleś "wywiózł" mnie dość mocno w lewo i myślę, że straciłem jakieś 30' na wyprostowaniu kursu. Summa summarum ok, ale mogliby k***A domierzyć te 30m! Jedyna część kiedy było mi dzisiaj ciepło
T1:
Miałem burdel na swoim stanowisku, bo jakiś koleś powrzucał mi swoje ciuchy. Strata conajmniej 30s na segregowaniu co potrzebowałem wziąć na rower. Poza tym ok. Strefa krótka co pomogło w osiągnięciu przyzwoitego wyniku
Rower:
GPS wymierzył 44.13km (kolega z Polarem miał zmierzone 44.6km). Bardziej ufam Suunto i zakładam, że było niedomierzone jakieś 700-800m (z dzisiejszą prędkością potrzebowałbym na to jakieś 1'30''). Trochę się bałem tej części bo naprawdę mocno lało (wiatr raczej słaby), więc napompowałem opony do 7.5ATM tylko. Początek z pokorą, bo nie chciałem zaliczyć gleby (dwie widziałem a nie wiem czy to było wszystko).
W miarę jak oswajałem się z nawierzchnią lekko przyspieszyłem. Po 20km zdałem sobie sprawę, że jest szansa na naprawdę dobry wynik, bo średnia oscylowała wokół 36 km/h. Przeszkadzały mi mokre gogle (ciężko coś było z tym zrobić) i dałem ciała z żywieniem. Nie zabrałem żadnego żela a nie chciałem zwalniać po banana. Z piciem wyszło w porządku (przyjąłem jakieś 1.2l izo). Gdyby było sucho wynik mógł być lepszy, ale wtedy bieg mógł być gorszy... cięzko gdybać. Na rowerze to ja raczej wyprzedzałem niż byłem wyprzedzany.
T2:
W sumie słabo, bo musiałem przyjąć dwa żele (bo zaczynałem być mocno głodny) i ubrać skarpety (co nie jest łatwe jak wszystko jest mokre). Tutaj zdecydowanie mogę się poprawić
Bieg:
Naprawdę nieźle jak na mnie bo ok 5:20/1km(trochę za późno wyłączyłem suunto z tej radości). Pierwsze kilometry nawet szybciej niż średnia. Dwie pętle (po ok 5km), z których 2.5km było w błocie i kałużach a 2.5km po asfalcie. Bardzo dobrze mi się biegło pomimo mokrych butów. Pomagała niska temperatura. Miałem wrażenie, że mógłbym przyspieszyć, ale celowałem w 2h30' i nie chciałem niespodzianek. Trzymałem więc równe tempo. Bieg to cały czas jest etap gdzie tracę najwięcej i mam największe rezerwy. W tym roku już tego nie poprawię, ale to musi być priorytet na kolejny rok. Znowu niedomierzyli jakieś 400m (!) czyli zyskałem 2-3 minuty).
Podsumowanie:
Mój rekord życiowy. Myślę, że realnie trzeba byłoby dodać do mojego oficjalnego czasu 2h28'59'' jakieś 4-5 minut (30'' pływanie, 1'30'' rower oraz 2-3 minuty na bieg). Co oznacza realny czas w okolicach 2h33-2h34''. Ciężko być niezadowolonym z takiego rezultatu. Nie popadam w samozachwyt, bo trasa wybitnie sprzyjała wysokim prędkościom oraz rekordom życiowym. Niemniej... w zeszłym roku na tej samej trasie w lepszych warunkach miałem 2h52' (a rower to była średnia 31.7km/h).
Jest progres i to cieszy. W stawce też już jestem w połowie a nie na końcu (dzisiaj było niewiele osób, które przyjechały na swój debiut.... nie ta pogoda
).