Gdybym wiedzial i mial w kosciach to, co mam i wiem dzis - do sezonu przygotowywalbym sie schematem - 8 godzin w tygodniu rower, 4 godziny biegu, 2 godziny plywania, 2 godziny silownia. W praktyce - 3x rower, 3x bieganie, 2 baseny i 2 silownie - i nijak nie chce wyjsc mniej niz 10 :)
W nadchodzacym okresie przed kolejnym sezonem bledu nie zrobie i rower bedzie stanowil blisko 50% czasu spedzonego na treningach - ta podstawowa zasada powtarzana przez J. Friela wydaje sie byc fundamentem wszystkiego - praktycznie tylko w Przechlewie, na koniec sezonu - pobieglo mi sie dobrze - ale rower zwyczajnie pojechalem zachowawczo. Plywanie - coz, trzeba doplynac, innej opcji nie ma, ale kilka minut w te czy w tamta nie robi jak widze roznicy - wszystko jesli idzie o czas koncowy rozgrywa sie na rowerze - trzeba jechac szybko, by lapac minuty, ale tak, by moc pozniej pobiec na swoim zwyczajnym pioziomie. Oznacza to ze po prostu trzeba miec swietnie przygotowane na rower nogi - jesli ich nie zakwasisz na rowerze, pobiegniesz swobodnie to, na co Cie stac - samo zmeczenie nie jest istotne, bo pracuja zupelnie inne miesnie.
2 silownie w tygodniu w formie
FBW pozwola Ci realizowac cel - wygladac dobrze, sportowo - i nie umorduja. W szczegoly sie nie wdaje bo cele mamy inne - mnie sie w koncu udalo znalezc taka formule treningu przy ktorej czuje sie caly czas rownie silny - ale wreszcie powoli uciekaja kilogramy.