07-02-2015r. DT
Dieta: 2 824,3kcal;233,7b;240,3 ww;103,2 t
TRENING
1. Ściąganie z góry ,podchwytem w siadzie nam. HUMMER 5 x 20/15/12/12/12 --> 70,80,90,100,105
2. Wiosłowanie sztangielkami w leżeniu przodem na ławce 3 x 15/12/10/10 --> 30,30,30,30 - nie lubuę tego robić na ławeczce w podparciu. jakiś smieszny cieżar a sprawiał mi problemy
3. Przyciąganie w siadzie na maszynie 3 x 12 --> 58,72,81 kg. tutaj z kolei PB ustanowiony
4. Pullover 2 x 15 --> 100,120 kg
5. Szrugsy w siadzie na wyciagu podwójnym STAR TRAK 3-4 x 12-10(zatrzymanie w fazie
napięcia na 2 sek,--> zamiana na zwykłą sztangę --> 70,80,90,100 kg. fajne uczucie pracy mięsnia
6. Butterfly odwrotny 3-4 x 20-15 --> tylko 3 seriie bo mnie jakoś dziwnie lewa ręka w barku uwierała
7. orbi - 25 min
trochę przemyśleń - nie czytać jak ktoś nie lubi i uważa mnie za filozofa
informuję iż jestem w trakcie pysznej butelki wina - czerwone wytrawne
wliczone w bilans
uno.
w trakcie treningu podszedł do mnie chłopak, chudszy ale wyższy i rozmawialiśmy na temat metodyki szrugsów. całkiem ciekawa dywagacja, widać że kumaty ziomek. od wariantów przód tył, do lekko-ciężko, mało -dużo repsów. miłe oderwanie od monotonii. kolo mnie zainteresował bo lubię podpatrywać jak ludzie ćwiczą i wyciagać dla siebie odpowiednie wnioski, każdą serie robił jak by to była to ostatnia docelowa ostateczna seria. każdy ruch ważył, nie robił pustych przebiegów, pełna dynamiki i skupienie. taki pro bez tony mięśni. przypomniałem sobie wtedy to co ktoś tam mi kiedyś powiedział, jakiś stary wyjadacz na temat przyłożenia do treningu i skuteczności ćwiczeń a mianowicie że jak wchodzi na siłkę i widzi że 9 na 10 ludzi targa mega ciężary ale fatalną techniką, bez zrozumienia motoryki to on i tak wyłapie kolesia który przykłada się do tego co robi nawet jak by robił
wyciskanie na klatę 20 kg ciężarem bo to widać. w sumie mam tak teraz, jak widzę ze komuś zależy to mu podpowiem jeśli wiem jak. daleko mi do znawcy ale wiedza nic nie kosztuje na siłowni a zdrowie współćwiczących jest chyba ważniejsze od tego czy sobie pomyślą " d**** się wtrąca".
dos
jak robiłem wiosło na ławeczce to jeden konkretny kolo trzaskał MC - kończył na 240x4. przyznam że sztanga wygląda bajecznie z takim obciążeniem --> 5x20 kg na stronę + 10kg. wiem że jestem leszczem bo sam "skończyłem" przygodę z najpiękniejszym ruchem jaki istnieje na 170 kg ale kurde on nie robił tego dobrze technicznie, był tak samo zgięty jak ja oraz odwalał koci grzbiet
przysiady bajeczne kolo trzaska z wynikami po 200kg w serii, WL robił też chyba 180 ale to MC to mu nie wybaczę
przy okazji jak to obserwowałem to synapsy "mówiły idź podnieść te 180 pewnie pójdzie bez problemu.. " kurde jaka ta duma oraz ego mogą być zdradliwe
nadal mam ciągoty do "ciężaru". jak czytam u fana że on 180 poleciał w MC to mi żyłka chce strzelić. jest to tylko zdrowa sportowa zazdrość, nic więcej ale pojawia się to coś co mówi idź podnieś!!! pewnie kiedyś nie wytrzymam i pójdę. podobnie było za WL kabo. pochwalił się chyba 115 kg i coś mnie pchało żeby iść zrobić swój nowy PB w WL.
robię prawie wszystko "na maszynach", "dawno temu" uważałem to za uwłaczające ale teraz cieszę się nawet z tego że mogę to robić. wkur@!@ mnie to że wszedłem na połowę górki z optymizmem a teraz chcę iść dalej na szczyt ale już muszę uważać świadomie na to co robię. każdy krok mierzyć żeby nie spaść na dno, czytaj nie rozwalić do końca kręgosłupa. cieszcie się niezbadani bo to jednak dla kogoś inteligentnego z odrobiną sportowca jest wyrok. jak ci dochodzi rodzina w sensie dzieci to to patrzenie na konkretną kontuzję jako koniec bycia z nią splątuje ręce. świadomość że robiąc po starem możesz w każdej chwili przedobrzyć dobija.
tres
u marcela dzisiaj przeczytałem że jest uważany za "pakera" w firmie. wierzę w to, dało mi to przy okazji do myślenia. Jezu ile ja dzisiaj myślałem
przynajmniej 3 razy
Przyznam iż od kiedy trenuję na poważnie to też słyszałem nieraz że jestem " ciasteczko" albo "facet trzymający formę cały rok". czy to nie są puste komplementy które zamazują obraz? kiedyś oglądałem fajny filmik kolesia którego ogólnie nie trawię a mianowicie chrisa jones'a i powiedział coś w tym stylu " ja i ludzie którzy nie trenują to dwa różne światy, nawet nie staram się ich zrozumieć a oni mnie. mamy zupełnie inne priorytety". nie jestem nawet amatorem kulturystyki w moim mniemaniu i daleko mi do sylwetki którą bym chciał ale czy karmiąc tym ego nie stajemy w miejscu? jak w wieku +30 lat mówię że robię masę przy znajomych to albo pukają się w czoło albo pytają "czemu mi się chcę?" czy jest na to odpowiedź? czy małość człowieka nie polega na jego pospolitości? w mojej małej firmie na 9 osób w wieku +30 regularnie trenuję tylko ja, sporadycznie 3 a w ogóle 5... zatrważająca statystka. i z tego co mi wiadomo to ja mam najciężej. nie wiem czy to może druga połówka odgrywa aż taką rolę że pozwala się realizować po za pracą? czy to się przekłada na samo podejście do pracy jako rzemieślnik, skoro potrafię wytrzymać ból ciężkiego treningu to co to jest praca za biurkiem? skoro potrafię zmusić swoim mózgiem części ciała do wytężonej pracy to czy nie dam rady machać myszką przez 8h? pewnie że dam. wracając do puenty to taki komplement od osoby niećwiczącej to raczej jak ujma bo i tak jesteś 3 kroki przed nią wg mnie. nie chodzi mi o samych pakerów ale pasjonatów. społeczeństwo jest wyprane z pasji. chcą siedzieć i klikać w necie albo oglądać " rozmowy w toku". co się dzieje to ja nie wiem. nawet znaczków już chyba nikt nie zbiera....