No to od jutra cisne push/pull, zobaczymy jak to będzie wchodzic.
Panie Janie, w sumie jakby się tak zastanowić, to coś jest na rzeczy w pańskim myśleniu. W 98 roku kiedy na diecie wojskowej ćwiczyłem przez dwa lata 5 razy w tygodniu, wiedzę miałem bardzo znikomą na granicy z żadną. Parę magazynów kulturystycnych krążących po jednostce i trening pokazany przez ciężarowca, który zresztą po 2óch miesiącach został przeniesiony do sportowego klubu na dalsze odbywanie służby plus jakaś tam wiedza od kolegów ćwiczących ze mną. Jako odżywki jadłem kleiki i mleko w proszku dla dzieci, na nic innego z żołdu nie starczało. Oprócz treningu siłowego codzienny bieg poranny na czczo przez pół godziny dobrym tempem. A jednak bez wiedzy jaka dziś jest dostępna chociażby w internecie oraz ułatwionego dostępu do osób doświadczonych np
forum SFD i wydawałoby się dzisiaj, że z za dużą ilością treningu, udało mi się po 2óch latach ważyć 95 kg z widocznymi mięśniami brzucha. Wtedy nawet nie wiedziałem o pojęciu BF ale musiał być niski (szkoda, że nie mam zdjęcia z tamtych czasów).
Tu jest ten cały dylemat, na pewno z dzisiejszą dostępną wiedzą mógłbym wtedy osiągnąć więcej, ale z drugiej strony dzisiaj też nie jest łatwo, bo z braku doświadczenia w redukowaniu fatu ten przesyt informacji wcale nie pomaga. Dopóki nie minie kilka miesięcy zanim naucze się na co najlepiej reaguje a co wręcz przeszkadza, będe się tak motał.
Biorę pod uwagę pana zdanie (bardzo bliskie mej naturze), które jest dosyć przeciwnym do większości ale i opinie byłych grubasów dają wiele do myślenia z racji ich doświadczenia. Na koniec muszę wypracowac własną droge, a na razie dużo rzeczy biorę na tzw chłopski rozum.
Dla przykładu ta duża redukcja kcal. Rozumiem co przekazuje Wojtek, Kuba i inni, generalnie, że w końcu nie bedzie z czego obcinać. Moja metoda "na chłopski rozum"podpowiada jednak, że jak dojdzie do tego momentu, że waga stanie, to cóż, pojadę kilka miesięcy na zerowym czy lekko dodatnim i znowu zaczne redukować. Skoro organizm zwalnia żeby się dostosowac do mniejszej podaży kalorii, to przez te kilka miesięcy zerowej lub lekko plusowej podaży musi zadziałać odwrotnie. Wtedy dalsza redukcja.
Aczkolwiek to są rozważania, które mam w głowie i tymczasowo jem więcej niż na początju, tj między 2200 a 2600 kcal dziennie (wyżej w DT bo jem węgle). Co jest jakieś 600-800kcal mniej niż moje zapotrzebowanie.
Jak już się tak rozwinąłem, to przedstawie jeszcze moją nie popartą doświadczeniem rozkminke na temat częstego w internecie zjawiska spalania mięśni. Nie za bardzo rozumiem skąd ten strach przed tym zjawiskiem na redukcji. Skoro dostarczam bardzo dużą ilość białka (na kilogram prawie 2 gr) i pobudzam mięśnie do dużegooo wysiłku co drugi dzień to dlaczego niby organizm ma ich nie budowac mocniejszych tylko pobierać energie z nich osłabiając je, zamiast z kilogramów zapasów w postaci tłuszczu na całym ciele? To trochę przeczy logice, skoro organizm zawsze się adoptuje do sytuacji np prędkość metabolizmu do podaży dostarczanej energii itp, to niby dlaczego przy regularnym wysiłku w postaci treningu oporowego miał by robić na odwrót i niedostosowywać mięśni to tegoż? Czy odkładanie tłuszczu przy nadpodaży kcal nie jest takim odkładaniem na czarną godzine? I czy redukcja z solidnym treningiem siłowym nie jest taką czarną godziną?
Najważniejsze, że trening mnie cieszy, nie tęsknie za śmieciowym żarciem a i zrezygnowanie z gorzałki okazało się być bezproblemowe. No zrezygnowanie to za duże słowo, zredukowanie do 100-300ml na tydzień.
Gwid, a jak się czułeś po tych sesjach?
Ps. Mam mały dylemat (oprócz standardowych które mam zawsze). Wczoraj naprawdę ostro dałem w barki i nogi a dzisiaj znowu zero domsów
W pierwsze 5 tygodni to był standard a teraz nic, niestety dla mnie to oznacza, że trening był za słaby. Nie wpływa to zbyt dobrze na moją psychikę, bo już myślę, żeby jutro pójść jeszcze ostrzej.
Pozdrawiam
Zmieniony przez - fanslaska w dniu 2014-11-17 15:08:46