w piatek pozwolilam sobie na 7 grahamek z maslem, zlotym serem i pomidorem (1900kcal do godz. 21)
na czym polegal rajd?
uczestnicy dostali przed startem mape 1:50000 z naniesonymi kolkami o srednicy 1cm. srodek tego kolka to punkt kontrolny, ktory trzeba bylo odnalezc w terenie. dodatkowo kazdy punkt mial swoj opis np. ambona, gorka, dolek, mostek, pasnik, cypel, przepust itp. kilka punktow dodatkowo bylo na powiekrzeniu. rajd skladal sie z dwoch etapow. na pierwszym (niby 50km) kolejnosc zaliczania punktow (8 punktow), na drugim (100km haha) z gory okreslona (11 punktow). tak wygladala trasa dluzsza, ktora wybralam
krotka relacja z rajdu:
nic niezwyklego sie nie wydarzylo ,
punkty byly w miare latwo dostepne, nie trzeba bylo chodzic po krzakach, pokrzywach, bagnach, mokradlach, brodach, kladkach itp :).
orientacyjnie tez nie bylo ciezko, mapy dokladne, punkty w wiekszosci charakterystyczne.
start godz 21
1.50 koniec pierwszego etapu, 5 min przerwy na kanapke i przepakowanie
do ok 4 rano jechalo sie bardzo przyjemnie
bylo cieplo, wieczorem goraco, caly czas w krotkich spodenkach i koszulce
od 4 do 7 bylam bardzo spiaca, marzylam o kilku minutach przerwy na polozenie sie na czymkolwiek..
ok. 4.30 jedyna 5min drzemka na betonowym murku
od 1 do 7 bardzo bolaly mnie plecy, w dolnej czesci, troche w dolnej po bokach. zmiana pozycji na rowerze nie pomagala. na szczescie nie bolal tylek ani nic innego
ok. 6 gdyby nie to, ze jechalam z 2 osobami, ktore nadawaly dobre tempo (bez nich jechalabym wolniej) zrezygnowalabym kladac sie na dluzej spac.
gdzies 'w miedzy czasie' ze zmeczenia pomylilam skale mapy i odleglosci.. wpadek w rodzaju 'skrecilam w lewo zamiast w prawo' nie bylo
ok. 7 nie bylam w stanie stac, bylo mi slabo, polozylam sie na kilka min, w zascieciu przekodzily mi chodzace po mnie mrowki.
ok. 7.30 odzylam, nabralam nowych sil i do samego konca jechalo mi sie dobrze.
ok. 8 zauwazylam, ze nie mam na sobie kasku, slusznie przypomnialo mi sie, ze zdjelam go jak sie ostatnio kladlam.
8.15 odloczylam sie od 2 osob i wrocilam po kask, ostatnie kilka h jechalam sama
ok. 11.15 meta, 189km, 11h10min w siodelku , srednia 17km/h uwazam, ze jak na nocna jazde, glownie w terenie przyzwoita (+10km na dojazdy do/z pkp)
widokow za bardzo nie podziwialam, patrzylam sie w mape, licznik itp. rzucily mi sie w oczy duze ilosci piachu na lesnych i dolnych drogach, jak sie dalo wymieralam asfalty (zazwyczaj troche na okolo, ale szybciej).
bylam zaskoczona, ze da sie nie spac cala noc i spedzic ja na rowerze (poprzedni sen to noc z czw na pt ok. 7,5h). przed rajdem w pkp nie udalo mi sie zasnac.. (gadajacy kolega i adrenalina zrobily swoje)
po rajdzie prysznic, obiad (+ pol piwa), ok. 1h sen i na pociag. nie mialam juz sily na zwiedzanie Poznania w pociagu 1h snu i w nocy z sb na niedziele 10h.
podczas rajdu zjadlam 2 jagodzianki (800kcal), 3 kanapki (800kcal), 4,5l rozcienczonego izotonika (1800kcal), razem: 3200kcal
wynikow jeszcze nie ma, w klasyfikacji kobiet jestem prawdopodobnie ostatnia, a w open nie
jestem bardzo zadowolna bo zaliczylam wszystkie punkty kontrolne i ukonczylam rajd w limicie czasu
na nogach mam do tej pory niezidentyfikowane bable/odparzenia/ukaszenia, poza tym wszystko ok