DT Lejjla - You think you have time

Lubię mój dziennik, chodzi o to, że nie włączając kompa popołudniami tracę mniej czasu

Ula, zawsze się ubezpieczam. Ubezpieczałam się też, gdy objeżdżałam Tatry na rowerze. Chodząc, nawet po naszych Tatrach, nigdy nie wiadomo, który helikopter będzie musiał (nie daj boże) przylecieć. Zwłaszcza, że większość naszych szczytów to szczyty graniczne. Korzystam z polecanego na portltatrzanski.com Signal Iduna. Na stronie portalu znajdziesz linka bezpośrednio do ubezpieczyciela. Ja wykupuje przez stronę pośrednika - bm.pl Po podaniu kraju i wariantów podróży proponuje mi zawsze kilka towarzystw, ale jeszcze nie zdarzyło się żebym wybrała inne. Ubezpieczamy się całą grupą i jeszcze nie zdarzyło się żeby wyszło więcej niż 5zł/osobę za dzień.

Skarbnicą wiedzy jeżeli chodzi o tatrzańskie szlaki jest forumowa Ventura

Shadow, ja to was - tri chłopaków - podziwiam za to planowanie sezonu i konsekwencje w przygotowaniach
----------------------------------------------------------------
6.09.16
Bieganie
Lekko, w błocie. Usiłuję się już przestawić psychicznie na sobotę. Puki co jednak z całych tych przygotowań najlepiej idzie mi jedzenie paluszków






Zmieniony przez - Lejjla w dniu 2016-09-06 20:51:55

Dziękuję za szczegółową odpowiedź, widziałam ofertę na portalu, na przyszły sezon trzeba się będzie koniecznie zagłębić, bo planujemy więcej Słowacji. W sumie to o tym, żeby się ubezpieczać przy okazji korzystania ze wspólnych szlaków/szczytów nigdy mi jakoś do głowy nie przyszło, no a tak jak piszesz - wszystko się może zdarzyć choćby nie wiadomo jak wprawnym piechurem się było.

Ventury dziennik czytałam kiedyś, oczywiście z górskim zachwytem a na forum się już raczej rozminęłyśmy

W kwestii ubezpieczen na Slowacje - tez przerabialam ten temat przed obecnym wyjazdem i zdecydowskam sie na Alpenverein. Za 2 osoby wyszlo 460 zl, ubezpieczenie jest wazne przez caly rok kalendarzowy, wiec zakup w styczniu ma wiekszy sens niz w sierpniu, ale i tak warto. Jakby cos to wszystko jest ladnie opisane na stronie: http://www.alpenverein.pl/polska

Z typowo gorskich ubezpieczen, to jest jeszcze 'bezpieczny powrot' PZU stworzony we wspolpracy z Polskim Zwiazkiem Alpinizmu, warto zerknac. Zakres zblizony do Alpenverein o ile pamietam.

Bardzo ładny wątek. Poczułem się bezpieczny od samego czytania. I na pewno będę pamiętał jadąc w góry.

Ghorta, kiedyś szukałam rocznego, ale nie dotarłam do tego o którym piszesz.
W tym "moim" nie biorę żadnej opcji wspinaczkowej, czy wysokogórskich sportów ekstremalnych. Patrzę tylko by kwota akcji ratunkowych była jak najwyższa.

Ogólnie ten w dużym cudzysłowie "pedantyzm i potrzeba przewidywania" to moje przekleństwo trochę. Czuję się zagubiona, gdy wszystko nie jest zaplanowane, obmyślane, trasa przestudiowana na czterech mapach i przynajmniej jednym blogu. Zawsze czytam opisy i zdjęcia każdego łańcucha, biorę cztery buffy, trzy pary rękawiczek (bo komuś się przyda), etc
Inaczej mam chyba tylko z biegami, gdzie polegam na organizatorze lub koledze, koleżance, który aktualnie zaplanował trasę.
Ale jak dotąd nie brałam udziału w biegach, które są słabo znakowane, orientach itp.
Mam dużą zdolność gubienia się, gdy nie przejrzę zdjęć z trasy

a co do gór, to był ostatnio fajny wpis na jednym z blogów - http://www.rudazwyboru.pl/2016/08/mechanizmy-obronne-tatromaniaka-czyli.html 

----------------------------------------------------------------
7.09.16
Cross trening
Stacje plus takie tam.
Pisałam u MaGora, jak brakuje mi zajęć na wysokim poziomie, zwłaszcza u mnie w mieście. Chyba znów zacznę dojeżdżać na kettle Ale to na jesień.

Po crossie pół godziny pancake challenge.
Naleśnik to pierwsza figura nad którą ćwiczę z Angelą. Na yt jest jeden fajny filmik mobilizacyjny - panom się na pewno spodoba





ja jestem bardziej na poziomie tego Pana:






Zmieniony przez - Lejjla w dniu 2016-09-08 08:07:53

Takie naleśniki to ja lubię/rozumiem Ale żeby w takiej okolicy nie było zajęć na poziomi? To się do prasy nadaje

Aga pytałaś kiedyś o filmiki z jogą, w dzienniku dotkaz jest tego bardzo dużo
https://www.sfd.pl/[FIT]Dotkazoz_DT_2013_podsum.str.19,33,44_-t914686.html

Dziś ćwiczyłam z tym i polecam

anchy dziękuję

----------------------------------------------------------------
8.09.16
Bieganie

12,6km trasą Biegu Trzech Kopców w Krakowie. Ponieważ wyłączyłam garmina w połowie i oczywiście zapomniałam włączyć nie mam danych całego treningu
Było na luzie i konwersacyjnie.

----------------------------------------------------------------
9.09.16
DNT

----------------------------------------------------------------
10.09.16
Bieg górski 34km

04:07:06
open: 54/636
kobiety 9/225
wiekowo 5

Wrażenia: średnio było. Gorąco. Od rana bolała mnie głowa, więc zanim zaczął się bieg konieczne było chłodzenie układu Już przed startem wylałam na głowę 1,5l mineralnej. Start był w samo południe, co też nie ułatwiało zadania. Pierwsze dwa punkty odżywcze - łyk koli i woda na głowę. Później było już lepiej - raz że chłodniej, a dwa że za Szczawnikiem zaczęło się to co lubię, czyli długi podbieg o umiarkowanym nachyleniu. Ogólne wrażenie przegrzania minęło po ostatnim punkcie z odżywczym. Zaczęło się piekło niby to zbiegu niby płaskiego (czego nie widać na rysunku) - ja i moje skurcze brzucha pozdrawiamy Krynicę. Tak wiem, gadam o tym słabym korpusie co start
Ogólnie spoko- chciałam złamać 4h nie wyszło, większych błędów taktycznych nie popełniła, żadnego harakiri żywieniowego również
Winę mogę zrzucać na upał i na głowę, która przyznam się pozwalała przechodzić do marszu gdy dało się biec.
Część trasy latałam treningowo podczas urlopu, więc wiedziałam co mnie czeka.

----------------------------------------------------------------
11.09.16
DNT

Cydr, słone paluszki i te sprawy

Teraz Trzy Kopce w Krakowie i Półmaraton Królewski. Półmaraton bym chętnie odpuściła bo nie chce mi się spinać na łamanie wiosennego 1:36


Zmieniony przez - Lejjla w dniu 2016-09-11 22:46:01

Gratuluję, jestem pod wrażeniem, wynik piękny, zwłaszcza biorąc pod uwagę warunki
A moja głowa jakoś nadal tego nie ogarnia jak da się biegać po górach, choć widziałam na żywo to nadal ciężko w to uwierzyć (choć sama kiedyś chciałam, lecz to się zweryfikowało)