Jestem już u rodziców. Za mną:
- pobudka o 5:00
- bieganie
- dniówka w robocie
- trening
- dwie godziny po nocy za kierownicą
Mam ochotę położyć się i pospać. Jutro nie biegam o świcie. Planuję nieco później i nieco dłużej.
Moja dieta dostała po ryju na samym finiszu dnia. W sensie: miał być twaróg z jogurtem, ale rodzina powitała mnie potrawą, która doprowadza mnie do amoku: dorsz pieczony w mleku kokosowym. Czort z tym, że były tam rodzynki (niedużo). Zjadłem małą miskę i jestem z tego zadowolony (patrz następny akapit) Jutro jadę po słoninę i topimy smalec. Nie będę pisał co to znaczy
Kupuję dwie puchy Colonu-C Man i paski Ketosix. Czy zdecyduję się już od poniedziałku? Niewykluczone. 5 dni ketogenów (w wariancie wieprzowym) - 2 dni lekkiego ładowania; 4 dni ketogeny na lekko: jajka, sery, oliwa, wieprzowina, olej kokosowy, masło - 3 dni wychodzenie (lekko podbite węgle) Potem powracam do modelu 25% kcal z tłuszczu, 185 g białka dziennie i reszta węgle z warzyw, kasz, owoców (w tej właśnie kolejności) Muszę być w formie na 11.XI Zapłaciłem za Bieg Niepodległości w Warszawie i nie pojadę tam przejechać się karetką
Lubelską Dychę Do Maratonu też zaraz opłacę. Wydałem w tym miesiącu więcej na wpisowe na biegi niż na suple
Zmęczyłem się dzisiaj w sumie. Naprawdę poczułem kumulację całego tygodnia: 5 porannych biegów + 5 popołudniowych treningów. Nic wielkiego nie robiłem:
Push Press 32 kg - 5 x (1:5) EH + Martwy ciąg 112,5 kg 5 x (1:5). Sporo powtórzeń to były press-y. Co do innych nawet nie mam złudzeń: podrzucane było.
Za to martwy ciąg mnie wciąga coraz bardziej. Mam tylko 112,5 kg obciążenia i nie mam zamiaru inwestować w talerze do nietypowej i nieswojej sztangi 30 mm. Z racji tego, że mam stałe obciążenie i nie mam jak zwiększać ciężaru, inwestuję w skupienie i technikę. A martwy ciąg odwdzięcza mi się przepięknie. Już dawno tak nie przepracowałem: brzucha (czuję jakby mnie ktoś ubrał w pas Janosika i ścisnął), pleców, czworo- i dwugłowych. Jak skończę zabawy w redu to specjalnie dla tego ćwiczenia będę latał na siłkę z większym obciążeniem. Zastanawiałem się nad zrobieniem martwego w wariancie sumo z niesymetrycznym obciążeniem 32 + 24 i podwojonej liczbie powtórzeń, ale uznałem, że to tylko zawracanie dupy, bo ciężar ma być ciężar, a jak tak zacznę dzielić to wyjdzie z matematycznego rachunku, że mogę machać najmniejszą kulą. I nie żałuję.
Gwid. Polecam kettle zawsze, wszędzie i każdemu. Nie mam jednak złudzeń, że wiele osób ma na tyle mocno zaszczepione przyzwyczajenia z siłowni (i ogólnie świata fitness i kulturystyki - piszę to bez zamiaru deprecjonowania kogokolwiek), że nie ulegnie urokowi "okrągłych hantli" A jak już ulegnie, to przepadł i nie ma dla niego powrotu
Żeby cieszyć się odważnikiem trzeba wyrzec się wszelkiego dzielenia, izolowania, serii, grup mięśni, a zacząć słuchać swojego ciała i złapać rytm. Co może być lekko trudne, bo na początku większość ćwiczeń przynosi kolosalne zmęczenie, zupełnie innego kalibru niż po ćwiczeniach izolowanych. Po kilku treningach powinieneś zauważyć wyraźną poprawę wytrzymałości i "naprawę" słabych miejsc (stawy staną się mobilne, ścięgna zaczną przypominać liny, oddech stanie się głębszy i bardziej naturalny) i... koniec. Nic więcej nie zrobisz, jeżeli nie zaczniesz na własną rękę szukać programów, ćwiczeń, wyzwań... A może to tylko ja tak mam? A potem zorientujesz się, że to już nie jest tylko trening, ale styl życia, zabawa, sposób na spędzanie czasu, pasja. Dobra. Rozpisałem się. Kettle na redukcję? Jak najbardziej
Na początku możesz robić po 15-20 minut kompleksów zamiast jakichś beznadziejnych aerobów
Efekt powinien być