Dziennik budowania formy na 40 urodziny. Kettlebell, siłownia, bieganie, rower.

Opisujesz model, czyli stan postulowany i idealny. W rzeczywistości nie było tak słodko. Doceniam całe średniowiecze za wkład w kulturę, technikę i potęgę Europy. Niemniej jednak uważam za największą tragedię, gdy piękne idee wcielają w życie miernoty i ludzie ograniczeni bardziej niż nakazuje ustawa. Dziwne, że odium grzechu spływa na seksualność dopiero w czasach św. Augustyna. Pismo nie namawia do wstrzemięźliwości, a już na pewno nie do postrzegania jej jako czegoś grzesznego. Dopiero interpretacje ludzkie stają się kulawe i wypaczone pod kątem osiągnięcia celów partykularnych. Podobnie z postem. Serio. Jesiotry są zdecydowanie smaczniejsze niż wieprzowina :-

Opisujesz model, czyli stan postulowany i idealny. W rzeczywistości nie było tak słodko

Oj nie było słodko.zwłaszcza dla kobiet.Nie było badań na ojcostwo mężczyźni lubili bzykać (jak w każdej epoce najlepiej bez zobowiązań)na lewo i prawo a dzieci zostawały bez tatusia .W czasach pogańskich było wielożeństwo a rozwody były proste tak jak dzisiaj w islamie wystarczyło wypowiedzieć jakieś magiczne słowo typu "nie lubię cię i wypad" a do chaty przychodziła nowa fajna młodsza laska.Dopiero przyszło straszne chrześcijaństwo ze swoimi nakazami moralnymi ze swoją monogamią jakimiś zasadami regulującymi te sprawy.A i tak dalej nie było słodko wielu królów i bogatych szlachetków rozłupało czaszki niejednemu biskupowi czy księdzu który ośmielał się ględzić "Królu wyrzuć swą nierządnice z łoża swego a żonę sprowadź na swój dwór".Oczywiście niektórzy duchowni też lubili się zabawić i za odmowę współżycia niejedna kobieta została oczerniona z ambony i oskarżona o czary (wyjątkowa uroda to też jakiś czar).Ale moralność chrześcijańska jest dla mnie najdoskonalszym drogowskazem do bycia po prostu lepszym człowiekiem i tyle.

Ja w sumie jako osoba wierząca w Boga choć nie koniecznie w księdza wychodzę z założenia, że gdyby cała religia okazała się ściemą, to i tak szczęście, że ktoś ją wymyślił i praktykował.
Przyjrzyjcie się teraz dzisiejszemu światu jak bardzo odszedł od religii i jej założeń, reguł. Nikt Boga i kary się nie boi czyli hulaj dusza. A za kilka lat na ulice ze strachu nie wyjdziemy, bo nie będzie już niczego co zło trzymało w ryzach chociaż trochę. Postępująca degeneracja młodzieży oraz w sumie całych społeczeństw. Wypaczenie systemów wartości. Wszystko schodzi na psy. Więc na prawdę dziwię się tym co ujadają na religię (nie mylić klerem) bo sprowadzają zło i ryzyko na siebie i swoje dzieci, ich dzieci i kolejne pokolenia.
Jak wyobrażacie sobie życie za kilkadziesiąt lat? Państwa policyjne z milionami ludzi bez pracy i jedzenia żyjących w slamsach czy na ulicach czychających na nas czy nasze dzieci, wnuki? Mordy, kradzieże, kanibalizm...
Można było tego uniknąć ale ja tego nie widzę jakoś...
Sorki MaGor za zaśmiecanie dziennika.

Zmieniony przez - Amidoman w dniu 2014-03-06 13:19:02

Ciekawie tutaj.
Sprawy duchowe połączone z napełnianiem żołądka.
Ocena świata z jednej strony (własnej) a przecież świat jest różnorodny: wiele religii, tradycji itd.
Magor , czy Ty kupujesz inne mięso niż moja żona?
Nam przy pieczeniu mięso pływa w "sosie własnym" (co prawda ja potem ten płyn i tak zjadam - być może ze skąpstwa).

Jeszcze nawiązując do wątku kulinarno-religijno-historycznego w kontekście bliskiej mi... ekonomii: do roku 1966 (bodajże) był zakaz spożywania mięsa w piątek. Ścisły post. Papież zniósł ten zakaz. Nie trzeba dużo pisać to stało się z popytem na ryby. Wiadomo - spadł. A skoro popyt spadł to spadła też cena. Decyzja papieża jak widać może też odziaływać na ekonomię i dobrobyt niektórych zawodów: w tym przypadku rybaków

ojan

Magor , czy Ty kupujesz inne mięso niż moja żona?
Nam przy pieczeniu mięso pływa w "sosie własnym" (co prawda ja potem ten płyn i tak zjadam - być może ze skąpstwa).

No właśnie ostatnio szynka z Biedronki straciła ponad masy na rzecz płynnej zawartości naczynia żaroodpornego. Przed pieczeniem 1000 g. Po pieczeniu 547 g. Najwięcej wytapia się z karkówki, najmniej ze schabu. To chyba woda, którą naciągnięte jest mięso.
Ostatnio ugotowałem na tym wytopionym zupę-gulasz. Nie był to dobry pomysł. Odbijało mi się cały bieg. Dzisiaj piekę również i zobaczę co wyjdzie.

Zamówiłem zegrek. Garmin 210 HR.
http://www.ceneo.pl/10719137
Postanowiłem, że mogę go sobie wziąć na raty 10x0%. 77 zł to paka białka, którego ostatnio nie kupuję w ogóle. Mógłbym kupić od razu, ale wolę zainwestować za miesiąc w buty.
Wybrałem ten model, bo kolejne są zbyt nowoczesne i mogą stawiać dzielny opór Linuksowi. Z tymi podobno nie ma problemu, a mają wszystko czego potrzebuję (HR, dystans, czasy pośrednie, podświetlenie, alarm tętna i konfigurowalny trening interwałowy)

Nie wiem jak rozegrać sprawę urodzin Młodego. Jutro u mnie balujemy, w sobotę mam zaproszenie do niego, a w niedzielę chcę pojechać z nim do Lublina na gokarty. W jeden z tych dni mam zamiar urządzić sobie cheat-day, czyli ładuję po kontrolki, wszystko co znajdzie się w zasięgu ręki. Nieważne czy będzie to tabliczka czekolady, czy pizza albo lody. Capnę nawet 7 - 8 tys. kcal. Oczywiście z tymi śmieciami to przesadzam, ale owoców i węgli prostych pojem raczej zdecydowanie. W niedzielę mam długie wybieganie, czyli pasowałaby sobota. Zacząłbym na urodzinach Młodego, po podwójnym treningu, tortem, a dokończyłbym już normalnymi posiłkami. W niedzielę normalne, zrównoważone śniadanie (grahamki z masłem i wędliną), owoce podczas biegu i normalny obiad po. A od poniedziałku normalnie, czyli nienormalnie dla wielu
Nie wiem już sam jak to rozegrać.

W maju mam jeszcze podobne przeżycie związane z urodzinami córki, ale ona się robi dietetyczna jakaś

Biorę się za sprzątanie chałupy, a potem pójdę pobiegać.

Niechcący przyciąłem dzisiaj kalorie. Postanowiłem zjeść w proporcji BWT: 1-0,2-3 z założeniem nie przekroczenia 100 g białka zwierzęcego. Przegapiłem fakt, że na każde 4 kcal z białka przypada 3 x 9 z tłuszczu. 400 kcal z białka i tylko 2700 z tłuszczu. Z węgli jakieś 100. Wyszło chudo. Głodny nie byłem, ale jak się zorientowałem to wrzuciłem na ruszt paczkę orzechów włoskich.
Wyszły mi dzisiaj porcje wybitnie "redukcyjne" ale jestem zaskoczony jakością funkcjonowania na nich! Trochę to się zbliża do tego co kiedyś pisał Ojan: kawałek tłustego mięsa, ćwiartka kostki masła i warzywa. Zjem zaraz kolację i potem jeszcze, po bieganiu coś wrzucę. Energii jakoś podejrzanie dużo mam. Czyżby ketoza się nasiliła po takim zabiegu i stąd to ożywienie? Bo regularnie obszczywam paski i cały czas wykazują obecność ketonów.

Wyjezdzam z rana i chyba juz sie nie zalapie na ten dziennik po powrocie. To byl doskonaly rok Twojego dziennika, Twoj oczywiscie tez ;) Nie bedzie pozegnan bo w kolejnym bede czestym gosciem, ot, tak ku potomnosci, fajnie tu i juz. Wszechstronnosc tematow i mimo roznych pogladow - poziom kozacki - gratuluje Tobie i wszystkim Twoim gosciom ! Do przeczytania w nowym dzienniku ;)

No właśnie 3000 zaraz stuknie i wyznaczy koniec pewnej epoki Założę nowy dziennik.
W tym zostało 10 wpisów. Ostatni chciałbym zostawić sobie

Pobiegałem zgodnie z planem. 8 km - bardzo lekko. Założyłem letnie buty i myślałem, że się zabiję. Potem wróciłem do domu i dokończyłem sprzątanie. Kładę się spać.

MaGor napisał: " Trochę to się zbliża do tego co kiedyś pisał Ojan: kawałek tłustego mięsa, ćwiartka kostki masła i warzywa."

Aż mi się nie chce wierzyć! Wydaje mi się, że nigdy i nikomu nie pisałem (dotychczas) o takiej diecie.
Polecałem to co usłyszałem w TV: ryba, sałata i woda. Sam tego nie próbowałem gdyż bardzo drogo wychodzi.
Żona kupiła wczoraj schab bez kości po ok. 11zł. Dla siebie poleciłem ugotować (i do zamrażarki na ostatni szlif wycinki) a ona sobie smaży!

ojan

MaGor napisał: " Trochę to się zbliża do tego co kiedyś pisał Ojan: kawałek tłustego mięsa, ćwiartka kostki masła i warzywa."
Aż mi się nie chce wierzyć! Wydaje mi się, że nigdy i nikomu nie pisałem (dotychczas) o takiej diecie.

Chodziło mi o to, że kiedyś pisaliśmy o tłuszczówce i przywołałeś słowa z jakiegoś wywiadu z Gacą, który mówił o kawałku mięsa i odrobinie tłuszczu z warzywami. O to chodziło. Faktycznie z tego co napisałem mogło wynikać, że Ojan poleca dietę: sałata, masło i karkówka Ryba, woda i sałata też brzmi nieźle.
Ryba - tłuszcz i białko
Sałata - ogólnie zielone i liściaste warzywa + woda. Wszystko czego potrzebuje człowiek by żyć i ćwiczyć