Może nie tak od razu na duże ilości, ale też nie bardzo powoli. Aktualnie mam 400g węgla to tak, dużo?
i apropo węgli : podziwiam Was chłopaki, że na nich funkcjonujecie. Dodałem pieprz i wzdęcia mniejsze, ale kurva tak się nie da żyć. Dziś z rana rozwolnienie (zasługa białego ryżu lepkiego jak mniemam), wczoraj po zjedzeniu ryżu w pracy myślałem, że usnę nad maszyną. Kompletnie zmienia się samopoczucie i energia na węglach... sto razy bardziej wolę mieć przewagę tłuszczu w diecie aniżeli węgla, serio, serio. Teraz co do poszczególnych pokarmów, może komuś się to przyda:
WĘGLE:
- po białym ryżu czuje się identycznie jakbym zjadł dużo jabłek czy bananów czy słodyczy. Ospałość, chwilowa energia i potem gwałtowny zjazd. Trawienie ? DNO. Wzdęcia i to bardzo nieprzyjemne.
- po brązowym ryżu jest O NIEBO LEPIEJ, lepsze trawienie, brak wzdęć. Nie jest tak szybki jak biały
- po ziemniakach - rewelacja jest, mógłbym je jeść i jeść, problem tylko w tym, że mają mało węgla.
- po kaszach - jest bardzo dobrze, lepiej je trawię
-po brązowym makaronu - jw.
- wafle ryżowe - neutralna sprawa, smaku to nie ma. Porównałbym do piersi z kurczaka = smak papieru.
-
płatki owsiane - wzdęcia to raz, dwa samopoczucie OK, aczkolwiek nie powiem, żeby to była jakaś rewelacja.
-płatki żytnie - o wiele lepiej...sytuacja analogiczna do biały ryż vs brązowy, ale do ziemniaków to tu daleko...
BIAŁKO + TŁUSZCZ:
- mięso wieprzowe - bardzo mi smakuje to raz, dwa lepiej się po nim czuję, trzy w sylwetce nie zauważam gorszych zmian. Aczkolwiek po łopatce jest ciut lepiej niż po karkówce jak obserwuję w lustrze, ale nie są to jakieś zmiany diametralne i szokujące.
- mięso drobiowe - piersi z kuraka, indyka : piersi z kuraka to smak papieru, wcale się tym mięsem nie nasycam, jest chudziutkie, poza tym przełykanie suchej kury z wodą zawsze kończy się bólem w klatce piersiowej, normalka. Mięso, które ma mało tłuszczu zawsze gorzej przechodzi przez przełyk, gorzej też się je przeżuwa. Wątróbki drobiowe - super sprawa, nie można ich jeść za często co prawda, ale lubię je. Mimo, że wątróbki mają więcej tłuszczu to nie ma zmian w sylwetce, jeśli uwzględni się to w bilansie makro.
- oleje i oliwy - olej lniany number 1. Oliwa z oliwek - zgaga - zawsze. Olej rzepakowy tłoczony na zimno - sehr good. Do przetestowania też mam inne oleje, więc narazie nie mogę się dalej wypowiadać.
- jaja - rewelacja dla mojego samopoczucia i regeneracji. Wyraźnie po jajkach mam lepszą regenerację. Wzorcowe białko dla naszych mięśni.
- sery - zółte wędzone - miazga dla podniebnienia i ogólne samopoczucia, są świetne. Dobrze też je trawię. twarogi pełnotłuste - analogicznie, dobrze trawione, aczkolwiek po twarogu mam wrażenie, że trochę bardziej nachodzę wodą, nie jakoś szokująco, ale jednak retencja większa.
Tłuste ryby - no kto nie lubi tłustych ryb? dobrze je trawię, dobrze się po nich czuję. Wzdęć nie ma.
Orzechy i nasiona - orzechy trochę dłużej się trawią, więc przez jakiś czas jest odczuwalna ta ociężałość żołądka, więc napewno nie nadają się do jedzenia w ciągu dnia, chyba, że ktoś ma taką pracę, że ma bardzo krótkie przerwy to wtedy orzechy z jakimiś batonami proteinowymi są najlepszym pełnowartościowym posiłkiem. Wiórki kokosowe za to rewelacja, czuć że są tłuste i o to chodzi
fajnie się trawią i też mam po nich energię.
Dziś mnie czeka cardio 30min i napewno podbiję tłuszcze kosztem węgli. Nie dam rady żyć ze wzdęciami, to wbrew organizmowi. Dieta musi być przede wszystkim jak lekarz : "po pierwsze - nie szkodzić". A nietolerancje pokarmowe szkodzą, więc wolę pić olej lniany i inne oleje, zajadać się jajami z tłustą śmietaną i mięsem niż się pałować na dużej ilości węgli i zanieczyszczać środowisko gazami
napewno więc ustawię 3g tłuszczu sobie, 2g proteiny reszta z węgla i to takiego, który mi służy, inaczej tego nie widzę.