Dziennik budowania formy na 40 urodziny. Kettlebell, siłownia, bieganie, rower.

Magor naprawdę już ostatnie kilka zdań.

Xzaar77 nie zapominaj że Polska odmiana realnego socjalizmu w dążeniu do komunizmu to był śmiech na sali. W Polsce kwitło rolnictwo indywidualne, istniał handel prywatny (badylarze,targi) było prywatne rzemiosło.Mięsa nie było w sklepach ale było w domach przynajmniej u mnie.Nie to co u śmiertelnie poważnych Rosjan czy Niemców z NRD tam nie było taryfy ulgowej. W armii w latach gdy byłem w wojsku z poboru kadra oficjalnie się nap*****lała z przyjaciół Rosjan nazywanych kacapami z ich niechlujstwa braku higieny .Polski żołnierz nawet po ciężkich zajęciach w polu musiał być wyczyszczony,wyglancowany,ogolony z butami na wysoki połysk a w koszarach z kibla mogłeś wodę pić.A Ruskie spotykałem ich na poligonie w Wędrzynie i Żaganiu to inna kultura .

xzaar77

Chyba przez Was kupie pierwszy czajnik i te 300 bede praktykowal.. a co mi tam ;)

Najpierw technika - pamiętaj. Bez niej to piękne ćwiczenie nie da Ci wiele poza bólem pleców. Kocham swingi. Uważam, że robię je z treningu na trening lepiej. Na razie się nie wyrywaj z kupnem. Opanuj technikę na małych ciężarach, a potem sobie spraw ciężkiego kettla do swingów i lżejszego do wyciskania, rwania, tureckich wstawań itp.

300 swingów na razie się nie czepię, a jak skończę 10000, to takie 300 będzie jak rozgrzewka

Najlepszy tutek swingu jaki widziałem do tej pory w sieci



Idę spać. Jutro ostry dzionek się kroi od samego rana.

Technika jest kluczowa - nie wolno sobie zrobić krzywdy.
Właśnie boję się o plecy - o odcinek piersiowy, bo prostowniki już mam ze stali.
Ostatnio mnie pobolewał kręgosłup, tylko nie wiem czy to po snatchach z 24, czy po jerkach (gdzie dosyć dynamicznie opuszczam kettla), czy właśnie od swingów..

Dlatego opcja 300 przez cały dzień by mi odpowiadała ze względów zdrowotnych - niewielkie przeciążenia..
Zobaczymy. Zapał mam!

Co na to Dan? Nie wiem..
http://breakingmuscle.com/contests/the-300-swings-a-day-30-day-kettlebell-challenge-starts-march-1st 
Powyżej - można pobrać PDFa, no i poczytać..

Challenge, jak challenge - daje satysfakcje i kształtuje charakter. Tyle w temacie!

Trochę zmieniam plany.
Mam u siebie syna i planowałem, że on będzie sobie jechał rowerem, a ja biegiem obok. Młody zakatarzony i pogoda nie przypomina wczorajszej.
W związku z tym robię 500 swingów w domu, a bieganie załatwiam pod oknem. Mam taką długą prostą na 1,5 - 2 km. Zrobię 8 x 1 km. Zmęczę się psychicznie, ale mus jest mus.

Zjadłem niezłe nagłe śniadanie. Jajka smażone na maśle i szpinaku. Świetne ale za dużo błonnika i nie pobiegnę nigdzie bez wizyty w WC.
W ramach cięcia podaży białka z miski wyleciała porcja prochu po treningu. W zamian będą owoce.

Szpianak jest kozak A z serem żółtym to miodzio.
Wg fajnie wychodzi też ze śmietaną, czosnkiem i właśnie żółtym serem

Szpinak najlepiej komponuje mi się z czosnkiem, właśnie serem i śmietaną.
Jajecznica jest spoko, ale i spody do "pizzy" wychodzą niezłe. Mieszam szpinak z tartym żółtym serem i jajami. I to jest właśnie spód. Szpinak robi robotę mąki. Spaja całą masę na zasadzie zbrojenia. W sumie ma sporo żelaza, ale nie oszukujmy się, większość trafia szlag przy obróbce termicznej.

---H---H---H---H---

Poćwiczyłem. Ten trening to było coś. Pycha została ukarana.
BPM max - 157 BPM
AVG BPM - 132 BPM
odpowiednio wczoraj:
Max 144
Avg 119
Niezła różnica.


Widać to na wykresie. 30 sekund praktycznie nie dawało szansy na odpoczynek. 90 sekund też nie umożliwiało jakiegoś wielkiego spadku tętna. Po treningu minuta na zbicie tętna. Przez 40 sekund nie działo się nic.
Dobry trening.
Potem bieganie. Tu bez żadnych niespodzianek. Nawet Endomondo nawaliło jak zwykle przy zachmurzonym niebie 8 km weszło jak w masło, chociaż na lekko drewnianych nogach. Do końca dnia relaks.




Zmieniony przez - MaGor w dniu 2014-03-01 12:15:22

Jak tak patrzę na te swingi.
Przeszedłem 10.000 z 20kg i było dosyć ciężko (w sumie, to ta monotonia chyba mi doskwierała), a takie 300 z 24 raczej lekko zniosę (fizycznie i psychicznie) - byle otoczenie pozwoliło mi to wykonać.

Rano przed pracą walnąłem sobie 10,15,15,15 i OK. Gdybym mógł tak sobie w domowej krzątaninie podchodzić i machać, to jeszcze lżej by było.

A o co mi chodzi ?
Dla Ciebie Maćku takie 300 w ciągu dnia z 24kg, to pikuś, skoro przeszedłeś 10.000 z 24/32. Pewnie jeszcze lżej niż 10.000 z 28, o którym tal na luzaku piszesz :)
Więc czy jest sens, żebyś się podejmował?

Może tylko z 32?
Może kiedy indziej?
Raczej Ci to nie pomoże w bieganiu (czy zaszkodzi - mnie nie pytaj).

Na facebooku możesz zadać pytanie, podesłać filmik do oceny techniki itd. Trochę się czeka na odpowiedź (ja 2dni czekałem - odnośnie połączenia planu treningowego z "300"), ale pewnie warto zapytać :)
Choćby o technikę jeśli ktoś się zastanawia.
Może nagram filmik i sam Pat Flynn mnie poprawi

Nie jest tak, że z 28 kg lekko wchodzi. Dziwię się nawet, że robiłem z 32 kg. Z drugiej strony nie walczę o życie w ostatniej setce, tylko odrabiam co mam do odrobienia. Mogę sobie powalczyć o technikę i oddech. Złapałem się na tym, że wdechy robię przez nos, tak jak każe Partia. Samo przyszło.

Jeżeli jedną setkę robię w 6-7 minut, to znaczy, że mogę porównać taki trening do 5 km spokojnego biegu.
Jeżeli tak, to wyzwoliłem dzisiaj z siebie energię na 8 + 5 km biegu. I tak mam dwa razy w tygodniu. 10000 swingów z 75% maksa, to idealne połączenie z takim naładowanym planem biegowym. A monotonia to zaleta. Zauważam to zarówno w obcowaniu z odważnikiem, jak i w kuchni. Jeżeli kuchnia kojarzy mi się tylko z jedzeniem, a nie z jakimiś wyjątkowymi doznaniami, to nie garnę się tak do posiłków. Po prostu jem. Bez ekscytacji i radości.

Widać jak działają dwa treningi dzień po dniu. Wczoraj byłem wypoczęty. Dzisiaj gdzieś głęboko czułem wczorajszy trening, a w perspektywie było jeszcze bieganie. Gdzie tam bieganiu do 500 swingów Odpoczynek aktywny. 8 km nie męczy mnie w tej chwili absolutnie. Mogę takie kawałki brykać codziennie z rana Jak już skończy się Plan. A zostało 2 miesiące i tydzień. Wtedy "po owocach" poznam swoje przygotowania

Nie robie swingow, ale moge potwierdzic zasade wlasna obserwacja - na ogolne samopoczucie i kondycje fizyczna ciala bardziej destrukcyjny wplyw ma trening silowy. Ograniczylem w okresie przedstartowym trening silowy i od razu o wiele lepiej czuje sie w wodzie i w biegu - bo na rowerze zawsze czuje sie dobrze, jesli nie liczyc bolacego tylka ;)

Maciek, jaka objetoscia bedziesz konczyl ostatnie wybiegania ? Mi zostaly 4 niedziele, piata bedzie startem - jutro 30, za tydzien 32, za dwa tygodnie 34 km. Dwa tygodnie przed startem wybieganie juz tylko 21 km, tydzien przed - jeszcze mniej, chyba 16..

Dystans od 34 do 42 zostawiam sobie jako niespodzianke, bede na niego czekal i szybciej zleci mi te pierwsze 34.. mam nadzieje :)

U mnie jest bardzo dziwnie w tym planie, ale zdaję się na autorów. Na tym etapie nie będę kombinował.
Dystanse z kolejnych niedzielnych wybiegań:

Jak widzisz u mnie kończy się na 28 km. Zakładam, że w ostatnim okresie trzeba poluzować. Zobaczę jak będzie wyglądał ten okres po ukończeniu 10K swingu. Powinno być słodko. Jestem zwolennikiem falowania obciążeniem treningowym. Ciągły progres "w imię zasad", to najkrótsza droga do stagnacji, a nawet regresji. Lepiej atakować: 3 kroki do przodu - 1 do tyłu Taka chyba jest idea tych planów dla mas. Bo popatrz: tak na chłopski rozum. 80 dni przed maratonem zaczynasz biegać co drugi dzień. Zaczynasz od kilometra. Dzień odpoczywasz i biegniesz, ale już dwa kilometry. I tak dokładasz. Teoretycznie po 80 dniach powinieneś biegać na luzie 40 km. W praktyce okaże się, że w ogóle nie biegasz, bo zabiło Cię przemęczenie.
Okazuje się, że musisz biegać "schodki", albo - jak to mówimy w kettlach - "drabiny". Bardzo skuteczny sposób na unikanie przetrenowania.



Zmieniony przez - MaGor w dniu 2014-03-01 14:28:07