Gwidnie pozwól sobie nigdy na niedocenienie kobiety bo to się na Tobie zemści
Gwid! Chyba sobie zrobię dziarę z takim napisem
Pamiętacie zdjęcie mojej znajomej robiącej TGU z 32 kg? (tak - to było 32 kg) Dziewczę było wicemistrzynią Polski w zapasach, w stylu wolnym.
A teraz... Ech...
Panowie, świat oszalał. I nie dziwią mnie waleczne kobiety, które potrafią spuścić łomot zniewieściałym facetom.
Popatrzcie na fenomen kobiety. Słabsza fizycznie od mężczyzny, a jednak obdarzona potężną władzą. Od tysiącleci: nie polowała, a jadła najlepsze kąski
Było to możliwe dzięki pewnej konwencji zapewniającej kobiecie szczególną pozycję w brutalnym męskim świecie. Z tym, że konwencja zakładała, iż kobieta nie walczy, nie potrafi być brutalna (w dosłownym tego słowa znaczeniu). Dzisiaj nasza płeć piękna wysyła coraz więcej sygnałów: "Patrzcie frajerzy: jesteśmy silne, sprytne, szybkie i potrafimy się bić nie gorzej niż wy! Dorównałyśmy wam we wszystkim." Wolę jednak staroświecką konwencję: silny facet, a obok kobieta będąca tej siły dopełnieniem. Wszelkie związki zbudowane bez poszanowania elementarnej fizyki ludzkich uczuć skazane są, w najlepszym wypadku, na chaotyczne i niestabilne trwanie rozsadzane siłą odśrodkową i bezustanną chęcią zdobycia przewagi (normalne fizyczne zjawisko zaburzenia równowagi). Zresztą jestem lepszym teoretykiem niż praktykiem w relacjach międzyludzkich
Nie zaczepiajmy tego żywiołu
Nie tacy jak my próbowali przeniknąć psychikę kobiet
Aż ciśnie mi się pod palce cytat, z "Dżozefa"
"Ani takiego stworzenia nie zrozumiesz, ani nie dogodzisz, a jak dogodzisz, to źle, i tak dalej. Polacy pomogli rozszyfrować Enigmę, ale urządzenia na wytłumaczenie baby nie zrobili i nie zrobią, bo się nie da. Kobieta sama się nie rozumie, sama nie wie, czego chce."
Wypoczęty jestem. Pospałem solidnie. W łydach dyskomfort i czuję, że potrzebuję jednak tego ładowania węglami. Mam jakieś takie pełzające drętwienia: od palców stóp po pośladki. Jeżeli dzisiaj będzie się biegało marnie, to rzucę w cholerę ten plan i zacznę rypać "10 000 swingów" Takie świńskie truchty z pilnowaniem tętna mnie zamulają. Z drugiej strony nie po to uczyłem się realizowania planów żeby wycofywać się w 1/4 drogi. Zjem, odpocznę, ugotuję obiad, zjem i ruszam. Wymyśliłem - wyczytałem, żeby długie wybiegania robić w dniu tygodnia i o godzinie zbliżonej do startu. Czyli około 10-11 w niedzielę. Chodzi o przyzwyczajenie organizmu do rytmu wysiłkowego. Będziemy przyzwyczajać. Lecę do sklepu. Nie mam żadnych zapasów węglowodanowych! Poza płatkami owsianymi, kaszą gryczaną i miodem - próżno szukać w mojej spiżarni czegoś cukrowego. A dzisiaj żrę owoce i piję różne kefiry.