Chciałem wczoraj trenować ze sztangą lecz z powodu zbyt małej determinacji nie zdążyłem! Zrobiłem jazdę na rowerku przed TV, przy pierwszych 30 minutach wydaje się, że to już dosyć! Jednak potem gdy uda się przekroczyć 35 minut to do 60 minut jest już łatwiej (chociaż siedzenie ma dosyć - podobnie jak przy godzinnej jeździe na rowerze!)
Rano tylko:
wyciskanie stojąc 5kg/2x25p (wznosy ramion w bok) 14kgx20p 20kg.10x15p
nie robiłem nic na brzuch (zbyt późno wstałem).
Potem najszybszy marsz (z szybkością na jaką było mnie stać) na trasie 7km. Szybkość spadała wraz z długością przebytej drogi!
Potem zacząłem jeść! Zjadłem dużą ilość wiśni z nalewki spirytusowej! Postępowanie nie licujące z kulturystyką! Tym bardziej karygodne dla zawodnika na 4 dni przed zawodami!
Jak zawsze pozostawiam wszystko na ostatnią chwilę! Cała nadzieja w odwodnieniu aby zweryfikować się do klasyka! Niestety - skóra będzie wtedy wisieć!
Chyba jednak nie należę do ludzi, którzy uczą się na błędach (zwłaszcza własnych!).