Jak małż miał złamanie otwarte uda (ma gustowny pręcik w nodze
) to dzień po operacji już pokazali mu ćwiczenia rozciągające mięsień jakie miał robić i 4 razy dziennie machał tą nogą. Na następny dzień już miał powoli wstawać z łóżka i chodzić. Nie cackali się, ze rana po operacji czy miejscu gdzie wylazła kość czy właśnie opuchlizna (a trzymała się dobre dwa tygodnie).
Ćwiczenia banalne bo: leżąc miał podnosić nogę zginając ja w kolanie do kąta prostego, usiąść na brzegu łóżka i wysuwać się się coraz dalej (tak jak by chciał zeskoczyć z niego). I najgorsze ćwiczenie to było wchodzenie po schodach
Ważne jest, żebyś jednak ćwiczyła tę rękę - wiadomo 10kg na
bicek odpada ale wszelkie rozciągania - nawet prostowanie z ciężarem samej ręki czy uginanie z pomocą drugiej. Pomimo wszystko nie zaniedbuj tej ręki
Z czasem będziesz mogła więcej ale nic na szybko. Pocieszę cię, że małż jest w pełni sprawny, nie kuleje, przysiady robi bez problemu, biega, tańczy, skacze
Mam pytanie jak już wszystko się zrośnie jak trza to planujesz wyjąć płytki czy zostawisz?
Najgorsze jest podejście lekarzy, dla nich jesteś kolejnym przypadkiem, który trzeba odwalić i do domu. Dobrze, ze nie musiałaś czekać na składanie. Małż miał wypadek w piątek wieczorem to całą sobotę i niedzielę leżał z wyciągiem i jedynie "zaklejoną" raną - bo w weekend jedynie operują zagrożenia życia a złamanie nogi nie zagraża
Doskonale Cię rozumiem i nie poddawaj się
zobaczysz niedługo będziesz się z tego śmiała - pomimo tego, ze teraz wcale a wcale nie jest śmiesznie.