SFD.pl - Sportowe Forum Dyskusyjne

DT Viki - przygoda z biegami przez przeszkody

temat działu:

Po 35 roku życia

słowa kluczowe: , , , ,

Ilość wyświetleń tematu: 509084

Nowy temat Wyślij odpowiedź
...
Napisał(a)
Zgłoś naruszenie
Ekspert
Jest liderem w tym dziale Szacuny 12179 Napisanych postów 22021 Wiek 54 lat Na forum 9 lat Przeczytanych tematów 627492
...
Napisał(a)
Zgłoś naruszenie
Ekspert
Szacuny 4932 Napisanych postów 15291 Wiek 48 lat Na forum 12 lat Przeczytanych tematów 1180542
Gratulacje. Paatik, ja nie wiem czy nawet PRO mają tyle jednostek treningowych tak urozmaiconych
...
Napisał(a)
Zgłoś naruszenie
Ekspert
Szacuny 964 Napisanych postów 8629 Wiek 12 lat Na forum 11 lat Przeczytanych tematów 294424
Brawo!

Jest podium, to teraz trzeba się po nim wspinać - na samą górę!
1
...
Napisał(a)
Zgłoś naruszenie
Ekspert
Szacuny 12970 Napisanych postów 20730 Wiek 41 lat Na forum 12 lat Przeczytanych tematów 607783
Bardzo Wam wszystkim dziękuje

Czołgu ja to mimo wszystko traktuje jak zabawę i hobby W profesjonalnym podejściu często zabawa i przyjemność schodzi na drugi plan a pojawia się obowiązek i duża presja. Ja tak nie chce, dopóki to jest zabawa to mam motywację, żeby robić coraz więcej i co raz lepiej

Kabo w tym sporcie podoba mi się, że cel można osiągnąć na różne sposoby i różnymi treningami co oznacza brak monotonii i większe mozliwości, np. w przypadku braku czasu czy sprzętu





8.07 Barbarian Race Ustroń
Formuła PAIN - 19km

Tym razem to będzie bardziej horror niż wesołe opowiadanie o tym jak fajnie było na biegu
Żeby zrozumieć dramat jaki tam się rozegrał to muszę zacząć od tego, jak przebiegała trasa



Na mapce w kółku jest zaznaczona strefa Arrow. Arrow to krótki, sprinterski wyścig naszpikowany przeszkodami. Rozgrywany zwykle na dystansie ok 400m, gdzie znajduje sie 8 najtrudnijeszych przeszkód, w tym Dragon Tail i Drabina Salomona. Zawody Arrow były dzień wcześniej. Tam nie liczy sie bieganie tylko umiejętność robienia przeszkód. Za niepokonanie przeszkody są ciężkie rundy karne. Tym razem w postacie długich pętli, które trzeba było zrobic skacząc obunóż mając gume na kostkach. Przy niektórych przeszkodach dodatkowo skakanie z cięzkim workiem Rzeźnia.
Oczywiście przeszkody z Arrow są też na biegu, ale zwykle nie 8 na raz, tylko strefa Arrow jest podzielona na dwie części - najpierw zaliczamy kilka przeszkód z tej strefy, później trasa bieganie dalej i dopiero pod koniec znowu wraca, żeby zaliczyć pozostałe przeszkody.
Tak właśnie było na sobotnim, krótszym dystansie - start u podnóża góry, krótkie podejście, następnie bieg w kierunku Arrow, tam dwie przeszkody, później trasa biegła strumieniem i lasem, po czym wracała na reszte przeszkód arrow a następnie szła w kierunku Czantori na której była meta.
Tak tez wyglądała pierwsza pętla naszego biegu. Nietsety u góry zamiast wbiec na metę musieliśmy przebiec obok i zbiec z góry na doł do miejsca startu gdzie zaczynała się druga, skrócona pętla. Skrót polegał na tym, że po pierwszej części Arrow od razu biegliśmy na drugą. Także mieliśmy krótki odcinek z 8 najciężymi przeszkodami, które bez zmęczenia są ciężkie, a u nas już było jakieś 15km w nogach, w tym jedno podejście pod Czantorię, która wcale nie jest małą górką


Start jak wspomniałam był u podnóża góry. Już na wstępie mogliśmy się przywitać z Czantorią, robią krótkie podejście. Później zbieg, trochę płaskiego, kawałek w wodzie, kilka przeszkód. Od początku byłam na 2 drugiej pozycji tuż za koleżanką z drużyny. Dość szybko wyprzedziła nas jedna z zawodniczek - ta sama, z którą przegrałam kiedyś na biegu Commando Race. Na trasie zaskoczyły mnie kołoworty i sprawiły trochę trudności, bo były na różnej wysokości. Później dwie trudniejsze przeszkody z Arrow - low rig zrobiony bez probelmu i długa przeszkoda składająca się z kilku lementów - Fatality. Na tej drugiej doszłam do kołkownicy dzięki czemu robiłam rundę karną tylko z gumą a nie z workiem. Strasznie długi kawałek skakania, myślę że ponad 100m.
Później znowu trochę biegania, jakiś strumien, kolejny low rig w wodzie. Wszystko bez problemu. Nastepnie powrót na przeszkody arrow i tu na pierwszej nie doskakuje do drążka. Runda karna z worem, bez gumy Następnie drabinki bez problemu, kolejny low rig i tu nie jestem w stanie w żaden sposób dosięgnąć jednego z kółek, ani noga, ani ręką. Tak to jest ja się ma marne 160cm i krótkie ręce :( Runda karna niestety z gumą i worem - porażka. Później przechodzę spokojnie kulki, ale na dragon tail znowu się nie udaje Przeskakuje jeden element, kolejnego już nie mogę, na dodatek czuję że zaczyna mnie piec skóra na dłoniach. Runda karna z gumą, wracam, próba drabiny salomona i kolejna runda z gumą. Te gumy to mi sie będą jeszcze długo śnić po nocach
Wybiegamy dalej na trasę, po drodze m.in. ścianka Barbara którą robię bez problemu. Gdzieś w wodzie przeszkoda "latający barbarzyńca" - pierwszy raz bez łatwiejszej wersji w postaci zwykłej ale długiej drabinki. Skakać nie umiem i się boję wiec runda karna w wodzie po śliskich kamieniach.

Przed samą górą jeszcze jedna przeszkoda na ręce. Wyprzedziłam tu koleżanke z drużyny, ale nie na długo
No i zaczeło się... spacer na Czantorię. Zapomniałam juz jaka ta góra stroma. Na początku ok, ale później czułam ból nóg i tyłka. Po drodze przeszkody, większość zrobiona bez problemu. Miałam wrażenie, że podejście nigdy się nie skończy. Przerażał mnie fakt, że będzie trzeba zejśc na dół i wejść tu drugi raz. Na przeszkodach doganiałam koleżankę, przy podejściach mi uciekała. Na szczycie przeszkoda combo - za nic nie jestem w stanie złapać czerwonego kółka. Próbowałam naprawdę mocno się rozbujać, ale nie dosięgam. Na szczęscie runda karna dośc prosta. Widzę metę, ale niestety trzeba zbiec na dół...Tak sobie pomyślałam, że trzeba było biec dzień wcześniej krótszy dystans, w zupełności by wystarczyło.
Na zbiegu odczułam zmęczone nogi, bo nie byłam wstanie szybko zbiegać. Straciłam tez z oczu koleżankę i cały czas byłam 3. Na dodatek złapały mnie skurcze w brzuchu Pierwszy raz w życiu.
Doleciałam do startu i dokładnie wiedziałam już co mnie dalej czeka. W sumie nie lubię biegac dwa razy tą samą trasą.
Tym razem kołowroty poszły gładko, na ściance naciągnęłam coś w nodze. No i dotarłam do strefy arrow, gdzie znowu zobaczyłam koleżankę. No i zaczeło się piekło....
Lor rig drugi raz zrobiony, fatality jak poprzednio - spadłam na kołkownicy.




Później kolejne przeszkody z tej strefy. Tym razem łapię pierwszy drążek na egzekutorze, ale mały błąd sprawia, że nie mogę dosięgnąć nunczako i wiszę na obrotowym elemencie kręcąc się w kółko Runda karna... bez gumy na szczęście.
Później drabinki - wszystko idzie dobrze i nagle będąc w najwyższym punkcie przeszkody, na ostatnim szczeblu biorę rozmach żeby uderzyć w dzwonek i... nie wiem co się stało, ręka mi się nagle ześlizgnęła a ja poleciałam w dół prosto na plecy i głowę. Dobrze że były materace. Jednak lądowanie wcale nie było miękkie - zrobiło mi się ciemno przed oczami i zaczęło kręcić w głowie. Próbowałam się pozbierać, ale opornie to szło i wolontariuszki zapytały czy wszystko ok i czy wezwać pomoc. A ja na to - gdzie jest runda karna? W końcu wstałam, szyja bolała, w głowie się kręciło ale wzięłam gume i trzeba było skakać. Lecę obolała do następnej przeszkody i widzę, ze dogania mnie kolejna zawodniczka. Drugi raz spadam z low riga bo nie mogę sięgnąć kółka. Znowu musze skakać z worem, a mam tego skakania po dziurki w nosie, na dodatek szyja boli. Rywalka pokonuje przeszkodę i mnie wyprzedza. W tym momencie pojawiła się myśl, że dla mnie ten bieg juz się skończył i w sumie nie mam po co biec, jestem obolała, bez sił i bez szans na podium. Jednak doping wspaniałej drużyny nie pozwala się poddać. Doganiam rywalkę na kulkach, ona spada, mi idzie nieźle i przed samym dzwonkiem ze zmęczenia puszcza chwyt. Runda karna z worem - płakać się chce. Jakimś cudem na tej rundzie wyprzedam rywalkę. Na walkę z dragon tail nie miałam juz siły, drabine salomona odpuszczam, a za to staram sie jak najszybciej robić rundy karne zeby nie dać sie dognić. Te rundy mnie totalnie dobiły. W życiu się tyle nie naskakałam co na tym biegu. Tym razem naprawdę dało się odczuć, że lepiej zrobić przeszkodę niż karę.





Wybiegam z arrow dalej na trasę i staram się trzymac tempo. Sił brakuje, nie udaje się pokonać barbary. Przez moment miałam myśl, że bedzie tak jak rok temu - z barku sił będe juz do końca ze wszystkiego spadać Na szczęscie "ufo" u podnóża góry idzie ok i zaczynam drugie podejście.
Nogi bolą, słońce świeci... jedna myśl w głowie - tylko się nie zatrzymywać. Cały czas mam wrażenie, że idę w miejscu, nawet nie widać szczytu. Co jakiś czas się obracam, żeby zobaczyć czy goni mnie rywalka, ale na szczęście nikogo nie widzę. Gdzieś na przeszkodach doganiam za to koleżankę z drużyny. Przeszkody idą ok. Znowu pod górę. Skręcamy w las, trochę w dól, trochę płasko i zaczynam truchtać ledwo ruszając nogami. Cały czas jestem na trzeciej pozycji. Na zasiekach w lesie ktoś pyta o czas i limit. Limit miał być 5h, patrzę na zegarek - zostało 12 min. Nie ma szanas, żeby zdążyć. Zaczyna sie ostatni etap pod górę. W głowie mi się kręci i dochodze do momentu gdzie mi wszystko jedno. Byleby ten bieg juz się skończył. Nawet nie wiem czy dam rade dojśc do mety, bo organizm wyraźnie się buntuje. Nawet nie myślę o podziwianiu widoków... dopiero na zdjęciach zobaczyłam jak tam było ładnie




Spadam z równoważni, ale pokonuje spokojnie ringi. Ostatnia przeszkoda przed metą czyli combo. Nawet nie mam siły trzymac się liny a co dopiero próbować siegnąć kółka. Runda na szczęscie krótka z niewielkim obciążeniem. W końcu dochodzę do mety. I tu radość ale nie z podium a z tego, że w końcu bieg się skończył. Na dodatek okazuje się, że mieszczę się prawie na styk w limicie i kończe bieg z czasem 4:58:59
Ostatecznie i tak zniesiono limit, ponieważ niewiele osób się zmieściło, w tym tylko 3 kobiety.














Wykres z zegarka, niestety nie ma dokładnego zapisu kilometrów, bo pod koniec rozładowała się bateria i zapisywało tylko czas, a gps i pomiar tętna się wyłączył.





No cóż... trzeba przyznać że to było zbyt duże wyzwanie. Owszem skończyła, udało się wywalczyć 3 miejsce, ale jednak zbyt dużym kosztem. Nie jestem jeszcze gotowa na takie długie górskie biegi, za duże ryzyko kontuzji. Dziś nadal nie mogę się ruszać, nie jestem w stanie podnieść Młodego, nawet przekręcanie się z boku na bok sprawia ból. Boli mnie dosłownie wszystko, najchętniej bym tylko leżała a najlepiej przespała cały dzień. O treningach nie ma mowy przez najbliższy tydzień. A w czwartek wyzyta u fizjo.

Tak wyglądały moje nogi wczoraj wieczorem:




Zdobyłam tez kolejny medal - element układanki. Tym razem tarcza Wrzucam fotkę medali osobno i złożonych razem w tzw. Ultimę Brakuje jeszcze toporka, który zamierzam zdobyć w Tychach.












A takie coś mi pokazał zegarek wczoraj - chyba pierwszy raz







Zmieniony przez - Viki w dniu 2018-07-09 15:04:49
...
Napisał(a)
Zgłoś naruszenie
Ekspert
Szacuny 12970 Napisanych postów 20730 Wiek 41 lat Na forum 12 lat Przeczytanych tematów 607783
Dodam jeszcze, że dla mnie ta druga pętla na Arrow to była totalna porażka. W sumie poza pierwszy low rigiem nie zrobiłam żadnej przeszkody, same rundy karne. Spadałam jak osoba początkująca, wstyd. Trzeba popracować nad wytrzymałością i nauczyć się w końcu porządnie robić takie przeszkody jak Dragon Tail i Drabina.
Latającego barbarzyńcę też będzie trzeba opanować i to mnie najbardziej martwi, bo tego się po prostu boję. Niestety jeden z biegów - Runmageddon - wprowadza taką przeszkodę, a tam w elicie jest system opaskowy, czyli przeszkody robi się do skutku albo trzeba oddać opaskę. Sporo pracy mnie czeka.
...
Napisał(a)
Zgłoś naruszenie
Ekspert
Szacuny 452 Napisanych postów 5813 Wiek 45 lat Na forum 11 lat Przeczytanych tematów 438654
Viki piękna relacja! Kiedyś uśmiechnę się do Ciebie o opracowanie jakiegoś słownika dla laików, co te wszystkie nazwy przeszkód w praktyce oznaczają. Na dziś gratuluję Ci hartu ducha i silnej głowy, nie poddałaś się i dzielnie walczyłaś. Wierzę, że taka jesteś w ogóle w życiu :)

Ps. Tydzień bez ruchu to za dużo. Zrób jakieś regeneracyjne treningi, lekkie pływanie, leciutki rower - po 5 godzinach wysiłku musisz przepompowywać krew i usuwać toksyny z organizmu. A przed takim startem to wiesz, tydzień laby z dwoma krótkimi, mocnymi treningami..

Ps. 1. Nogi masakra. To znaczy tak w ogóle to super, o siniaki mi chodzi, żeby nie było


Zmieniony przez - shadow78 w dniu 2018-07-09 18:55:42

This is the best deal you can get.

...
Napisał(a)
Zgłoś naruszenie
Ekspert
Szacuny 4723 Napisanych postów 10989 Wiek 51 lat Na forum 9 lat Przeczytanych tematów 552700
Gratuluję pudła, ale przede wszystkim gratuluje samozaparcia.
Przy tak ekstremalnym wysiłku, trzeba mieć dobrze w głowie poukładane, by przy kolejnej małej porażce na przeszkodzie, nie poddać się i przeć dalej.
Gratulacje raz jeszcze

When you have to shoot...Shoot! Don't talk
Strava - https://www.strava.com/athletes/11696370

...
Napisał(a)
Zgłoś naruszenie
Ekspert
Szacuny 5934 Napisanych postów 9099 Wiek 64 lat Na forum 13 lat Przeczytanych tematów 345943
Viki pięknie nam przekazałaś swoje wrażenia ,trud,ból,wysiłek i radość
Mnie boli jak czytam ,nie miałbym sił,wytrwałości,siły woli aby wytrwać w takiej mordędze
Podziw mój wielki
Gratuluję :)
...
Napisał(a)
Zgłoś naruszenie
Ekspert
Szacuny 11148 Napisanych postów 51564 Wiek 30 lat Na forum 24 lat Przeczytanych tematów 57816
Viki, twoje nogi wyglądają gorzej, niż nogi mojego syna
...
Napisał(a)
Zgłoś naruszenie
Ekspert
Szacuny 4932 Napisanych postów 15291 Wiek 48 lat Na forum 12 lat Przeczytanych tematów 1180542
Viki- gratulacje. Wola walki ogromna.
Jakbym wcześniej nie znał wyniku to czytając bym się trochę martwił . A relacja jak zwykle pierwsza klasa .
Nowy temat Wyślij odpowiedź
Poprzedni temat

Motywacja- wytrwałość-organizacja

Następny temat

Bez spiny

WHEY premium