Niestety pogoda nie dopisała Nie dość że zimno i mgła to jeszcze deszcz od samego rana. Duzo błota, przeszkody sliskie i trudne. Szkoda, bo widoki mogły byc piękne, było na co patrzeć. W każdym razie zakochałam się w tych górach, mimo że mnie sponiewierały totalnie. Poraz kolejny sie utwierdzam w przekonaniu, że szybko i po płaskim to nie dla mnie
Przez 18-19km było ok. Wszystkie przeszkody robiłam za pierwszym podejściem, nigdzie sie nie zatrzymałam na dłużej i wyprzedziłam wiele dziewczyn, które zmęczone oddawały opaski. Ostatni długi i stromy podbieg przed metą mocno mnie zmęczył, czułam że nie ma juz mocy w łapach. Na górze kilka trudnych przeszkód zrobiłam, mijałam koleżanke z drużyny, która nie mogła sobie poradzić, siedziała bidulka wyziebiona, zmęczona i płakała
Ja byłam dość dobrze ubrana, miałam grube narciasrkie rękawiczki, które swietnie trzymały ciepło mimo że mokre. Zdejmowałam na przeszkodach, póxniej zakładałam.
Problem zaczał się na końcówce przed metą. Zatrzymała mnie sliska i trudna przeszkoda - pole dance (zdjęcie na dole). Trzeba było po tych rurkach wejśc na górę jak kolega na zdjęciu. Potrafiłam się utrzymać w takiej pozycji, ale każda próba przesunięcia się do góry powodowała, że zjezdzałam na dół. Raz wyszłam prawie do góry, mało barkowało, jednak złapały mnie skurcze w czwórkach Byłam juz tak zmarznięta, że nie mogłam mówić i w końcu ddałam opaskę.
Chwile później czekała nas zjeżdzalnia w prost do basenu z lodem Wolontariuszka chciała mnie ściągnąć z trasy, ale się nie dałam Zrobiłam to co koleżanka - zeszłam po zjedzalni trzymając sie krawędzi i zamiast skoczyc do wody, przeszłam bokiem Całą się trzęsłam i podobno wygladałam jak zombii. Kolejna wodna przeszkoda - nie było szans ominać, trzeba było skoczyc do basenu o głębokości 1,5-2m. A ja mam marne 1,60... Dyskutowałam z sędzią czy nie ma innej drogi i ostatecznie się rozpłakałam na mysl o zanużeniu w tej zimnej, głębokiej wodzie. Później niewiele pamiętam. Jednej przeszkody nie zrobiłam i musiałam za karę zrobić 20 burpees. Resztę starałam się pokonac sama. W pewnym momencie jacyś obcy panowie na trasie postanowili poratowac mnie folią, którą mieli w plecaku, bo podobno źle wyglądałam, miałam drgawki i nie mogłam mówić Ta folia mnie uratowała. Przeszkody robiłam trzymając ja w zebach. Na kilku ostatnich skorzystałam z pomocy osób z mojej druzyny.
Ogolnie mi się podobało. Trasa górska super. Wody tez wcale nie było duzo, choć umiejscowanie jej przed najtrudniejszymi przeszkodami to kiepski pomysł. Szkoda ze deszcz wszystko zepsuł. Na sucho była szansa ukończyć z opaską.
Przyznam, że mam teraz dylemat czy w przyszłym roku startować w biegach ligowych (tylko tak można zdobyc kwalifikacje na MP), czy postawić tylko na biegi górskie, które bardzo lubię.
Jeszcze wykres z zegarka. Bateria się rozładowała i nie mam danych z końcówki trasy (dlatego musze kupić nowy zegarek ).