Mis no to porządne te Twoje biegi, na treningach tez się nie obijasz i jeszcze masz wątpliwości czy dałabyś radę na biegu
No chyba, że się chcesz od razu na Ultra wybrać, to można by się zastanowić
W grupie na pewno biega się lepiej, ale ja nie zawsze na te grupowe treningi mogę się wybrać, a szkoda bo fajnie się biega. Poza tym te treningi są organizowane po drugiej stronie miasta, sam dojazd to ok. 30-40 min. autem, ale za to w pobliżu są fajne, długie podbiegi. Żałuje, że nie mieszkam bliżej, bo u mnie w okolicy takich możliwości nie ma. Jakoś na wspólny trening potrafię się zmobilizować i jechać taki kawał, ale jak mam biegać sama to zwykle biegam po okolicy
Temat odzieży do biegania na treningach i na biegach dopiero zgłębiam. Opinie są naprawdę skrajne, od zwolenników ubierania się na cebulkę po takich, co uważają że lepiej mieć na sobie tylko jedną mokrą warstwę i wtedy jest większa szansa że to wyschnie
Weekend u mnie był biegowy
16.08 sobota
Bieganie
Zwiedzałam okolicę
Znalazłam fajny podbieg, niestety dość krótki. Później było stanowczo za dużo "z górki", więc trasa odpada. Zrobiłam kilka sprintów, bo czułam niedosyt, w końcu nastawiłam się na podbiegi
Poza tym robiło się już ciemno a wiele fajnych miejsc nie ma żadnego oświetlenia i niedługo nie będę miała gdzie biegać, chyba że wzdłuż głównych ulic
Widziałam po drodze kilka fajnych placów zabaw, trochę kusiło żeby się "pobawić" jednak barki potrzebowały odpoczynku.
Ogólnie jestem zadowolona, bo coraz lepiej to wygląda. Pierwsze moje biegi nawet po płaskim to była 5 strefa tętna. Teraz tętno rośnie tak bardzo jedynie na większych podbiegach i na sprintach i dość szybko później spada. Widać progres i to w krótkim czasie, bo w sumie biegam od niedawna
Jak wróciłam do domu, to dopadł mnie ogromny głód. Zjadłam dużą porcję wątróbki z ziemniakami i warzywami, dalej byłam głodna więc wpadł jeszcze wafel ryżowy, garść rodzynek i dużo owoców
Niestety nie pomogło i podjadłam trochę paluszków i czekolady. W końcu stwierdziłam, że bez sensu jeść takie byle co bo i tak nic to nie da i zrobiłam kanapki z indykiem i serem żółtym
Jak studnia bez dna... po kanapkach w końcu przestałam czuć głód. Jak tak dalej będzie to przez tą większą aktywność upasę się jak świnia
17.09 niedziela
Bieganie
Cały dzień lało, jedyna przerwa w deszczu była wtedy, jak poszłam pobiegać
W sumie nie obraziłabym się jakby padało, zawsze to ciekawe doświadczenie i można buty i ubrania testować
Tym razem bieg w ciągu dnia, więc testowałam kolejna trasę. Znalazłam dość fajny podbieg, choć mógłby byc dłuższy bo w momencie jak miałam ochotę umrzec to robiło się płasko
Kolejna część trasy po łąkach, polach i krzakach, fajnie było ale nie czułam sie bezpiecznie, ludzi nie było, jedynie jakieś podejrzane typy
Żałuje, że nie ma z kim biegać bo jednak w grupie raźniej. Później bieg po parku i tam odkryłam jakąś droge w dół, więc postanowiłam zobaczyć gdzie prowadzi. Po jednej stronie był las i co chwile jakieś ciekawe ścieżki
Kiedyś musze przetestować, choć mam obawy o takie samotne bieganie po krzakach na odludziu. Droga w dół była długa. Czułam jak mi puchną i pulsują uda, jak wróciłam do domu to nogi miałam jak z ołowiu i niestety mocno spuchnięte. W sumie to sie tym nie przejmuję, jeszcze nigdy bieganie i treningi nie sprawiały mi takiej przyjemności
Im dalej w dół tym coraz większa radość, że za chwile będę biegła taki kawał pod górę
Oczywiście miałam zamiar na dole zawrócić, bo nie można było zmarnowac takiej okazji
Zresztą na dole nie było gdzie biegac bo dotarłam do... cmentarza
Powrót był ciężki, chyba gorszy niz sprinty. W pewnym momencie miałam wrażenie, że biegnę w miejscu i postanowiłam sprawdzić czy nie będzie szybciej marszem. Chyba było, ale skoro miał być bieg to nie chciałam odpuszczać. Ogólnie to
mroczki przed oczami i jakaś taka ochota, żeby się połozyć i pójść spać
W drodze powrotnej wpadłam na 10 min. na plac zabaw. Niby tylko biegałam (miałam za soba 10km), ale zmęczenie było tak duże, że ciężko było wisiec na drabinkach. A przecież ręce wcale nie były zmęczone. W sumie wyszło ponad 11km, to mój najdłuższy dystans do tej pory. Jeszcze 3 tygodnie temu 10km to była dla mnie jakaś abstrakcja
Kolejny cel to 20km, wtedy mogę pomyśleć o Hardcorze na Runmageddonie
Na koniec początek najdłuzszego i najcięższego podbiegu i fotka z placu zabaw (sprawdziłam, nie ma ograniczeń wiekowych
)
Zmieniony przez - Viki w dniu 2017-09-17 19:50:58