WTOREK
Rano zjedliśmy 'kulturystyczne' śniadanie, ubraliśmy się i ruszyliśmy przed siebie ;)
Po drodze na Krupówki spotkaliśmy UNSowy motyw na murku '
Pod Gubałówką kupiliśmy sanki i zaczęliśmy ostrą jazdę bez trzymanki. Nie pamiętam kiedy ostatnio się tak dobrze bawiłam. Zjeżdżało się ekstra, trochę gorzej później z wchodzeniem na górę. Zadyszka murowana już po drugim podejściu Zaliczyłam z 10 zjazdów - myślę, że jako cardio można to spokojnie zaliczyć. Wchodzenie pod górkę robi swoje
Śniegu się najadłam co nie miara hamując nogami. Poobijałam się porządnie przez rów, który jest na samym końcu zjazdu - swoją drogą to przy odpowiedniej prędkości fajnie można z niego wyskoczyć i uczyć się fruwać
Uwaaaaaaaga śledzie Doris. K jedzie
Pozycja embrionalna.
Nie tylko włosy stają dęba
No i filmik z jazdy ekstremalnej - leeeeeeeeeeecimy, wiatr gonimyyy
Po sankach wracając do domu zaszliśmy do cukierni
Na zdjęciu poniżej dwie bułki z serem i pieczonym, domowym indykiem + warzywa. Rano jedna buła wskoczyła, druga dopiero kilka godzin później jako drugi posiłek (po powrocie z sanek) + pączek na dobicie z mlekiem :D
Zjedliśmy, chwilę odsapnęliśmy, kupiliśmy bilet przez internet na kolejkę by nie czekać w mega kolejce przy kasie i pojechaliśmy na Gubałówkę
Ludzi mnóstwo, śniegu tyle samo - ekstra ;)
Tam czekała na nas szkółka narciarska i snowboardu Skischooljerry. Wypożyczyliśmy deski, kaski, buty i jazda ;) Oczywiście nie obeszło by się bez instruktora. Pierwszy raz w życiu miałam do czynienia z tego typu sprzętem i zabawą.
Na początku się nieco zniesmaczyłam bo nie powiem, żeby mi dobrze szło. Kilka zjazdów i z każdą chwilą było coraz lepiej. Godzina z instruktorem spędzona pozytywnie.
Poniżej kilka zdjęć:
Po zjazdach jest tak gorąco, że i czapka nie potrzebna. Człowiek zmęczony = człowiek szczęśliwy
Po godzinie stwierdziliśmy, że będzie trzeba spróbować jeszcze raz - tak się spodobało ;)!
Zjechaliśmy na dól i...
Chcieliśmy zjeść pizzę w Dominium ale było tyle ludzi, że trzeba by było czekać ponad 1,5 godziny. Postanowiliśmy wrócić do domu i zamówić coś na dowóz. No i zamówiliśmy
Wieczorem kąpiel i spaaaać, zmęczenie wzięło górę. Zasnęliśmy w mgnieniu oka.
ŚRODA
Rano śniadanie wyglądające następująco:
Szybko się zebraliśmy i ruszyliśmy na Gubałówkę w celu dalszej nauki jazdy na desce - postanowiłam, że nauczę się jeździć na desce nawet jeżeli miałoby mi to zająć cały ten wyjazd a nawet obecny sezon :) Szkoda tylko, że się dowiedziałam dopiero po fakcie, że nauka na desce jest o wiele trudniejsza niż na nartach - myślałam, że jest odwrotnie dlatego wybrałam właśnie deskę na pierwszy rzut
Zobaczymy - może na kolejny sezon nie będę już potrzebowała pomocy instruktora - na chwilę obecną jest potrzebny - inaczej czuję, że przy pierwszym zjeździe wylądowałabym za siateczką z połamaną ręką, nogą, nosem i bez zębów
Dwie godziny spędziliśmy na jeździe - powiem krótko - EKSTRA ;)
Poniżej link do filmiku - Nauka jazdy zygzakiem - cud, że bez wywrotki tym razem
Jakby ktoś mnie nie rozpoznał - zielony trol z różowymi rękawiczkami
Po desce pospacerowaliśmy po Gubałówce. Widoki jak dla mnie nie do opisania. Słońce świeciło bardzo długo, na prawdę pogoda chyba lepsza się nam nie mogła trafić.
'Co ja paczę? Śnieg na Gubałówce '
Stoiiiiiska z oscypkami, pamiątkami, rękawiczkami, czapkami itd itp
Niezwykłe widoooki
Gubałówkowa jaskóleczka specjalnie dla Was
Po spacerze zjechaliśmy kolejka na dół i poszliśmy na obiad - drugi posiłek po 16 Wszędzie mnóstwo ludzi, w każdej restauracji trzeba czekać nie tylko by zjeść ale i by usiąść Na szczęście Sphinx nas jak zawsze nie zawiódł.
Kolejny spacer i do domu, dołączyli do nas teściowie, znów spacer po Krupówkach.
W sumie szczerze mówiąc to nic się tam ciekawego nie działo, mnóstwo ludzi pijanych/ podpitych, krzyczących, rzucających petardami na lewo i prawo nie zwracając uwagi na nic dookoła i nikogo, nawet na dzieci spacerujące z rodzicami. Jak dla mnie masakra. Weszliśmy do restauracji by wciągnąć coś ciepłego - padło na pysznego gofra, którego skomponował mi mąż - wie co lubię najbardziej ;)
Poniżej jeszcze jedno zdjęcie czegoś jak dla mnie nietypowego - miejscowi właściciele sklepów w ten sposób się zabezpieczają się przed Sylwestrowymi rozbójnikami, prawie jak na wojnę.
No i to by było na chwilę obecną na tyle. Wróciliśmy do domu, przygotowaliśmy sobie swój drobny poczęstunek - czekamy z szampanem obecnie na północ - W TYM MIEJSCU JUŻ TERAZ WSZYSTKIM WAM ŻYCZĘ SZCZĘŚLIWEGO NOWEGO 2015 ROKU ! OBY BYŁ LEPSZY OD TEGO POPRZEDNIEGO.
Na koniec widok z naszego okna hotelowego:
A i jeszcze kilka zdjęć ze spaceru :
SPOKOJNEJ NOCY I RAZ JESZCZE WSZYYYYYSTKIEGO NAJLEEEEPSZEGO !
Zmieniony przez - Doris.K w dniu 2014-12-31 23:49:17
MÓJ DZIENNIK TRENINGOWY: http://www.sfd.pl/Doris.K__Fit_forma_mi_się_marzy.-t1045313.html