Kolejny dzień już właściwie dobiega końca. Ten także był treningowy.
Rano czułem się całkiem dobrze po wczorajszym obżarstwie. Tym razem zgodnie z założeniami nie zjadłem śniadania i wybrałem się na uczelnię.
Mózg w miarę dobrze pracował, nie czułem żadnych spadków sprawności umysłowej.
Około 14:00 nastąpił kryzys. Pojawiły się zawroty głowy, nie umiałem skupić uwagi na czytanym tekście, marszczyło mi się czoło.
Zjadłem wtedy kawałek papryki i połowę jabłka - po 30 minutach przeszło. Wydaje mi się jednak, że wszystko okej bo i tak miałem jakieś 17 godzin postu.
Trening o 16:00. Ćwiczyło się znów bardzo dobrze, miałem sporo energii, niezły humor.
No i teraz kontynuuje obżarstwo
To już drugi dzień, mam nadzieję że kolejny będzie znów ciut lepszy.
Co mnie zastanawia, poza sprawnością umysłową, która z pewnością po przystosowaniu się poprawi.
Mimo że trening był w porządku, to przez większą część dnia wydolność fizyczna pozostawiała wiele do życzenia. Trzeba było pobiec sprintem na autobus, pojawiał się problem. Jak biegłem truchtem, oddech był ciężki, nogi nie do końca sprawne.
Biniu, czy też na początku miałeś podobne problemy? Czy teraz intensywny beztlenowy wysiłek fizyczny w ciągu dnia sprawiłby Ci problem?
Nie wiem czy mam oczekiwać poprawy w tym wymiarze
Zmieniony przez - rossi_ w dniu 2010-10-26 19:06:09