O ja p******ę – tak w skrócie można podsumować dzisiejszy trening. Wyszedłem z niego na miękkich nogach, a to zwiastuje zakwasy do entej potęgi... zaczęło się od standardowej rozgrzewki i lekkiego dogrzania. Dalej 3x10 wymach jednorącz+clean+ snatch KB24. Po tym zestawie byłem już bardziej niż rozgrzany, właściwie to już zdyszany. Kolejny zestaw to 10 wymachów nad głowę+10 pompek+10 przysiadów goblet+10 brzuszków; 9 swingów nad głowę+9pompek+9gobletów+9 brzuszków i tak dalej w dół. Centralnie miałem już nieźle wymieszane, ale to były dopiero przystawki przed daniem głównym, na które składało się: 10 wskoków na skrzynię, 10 przysiadów z parą KB20, 10 zakroków z parą KB16 i 10 pompek z zatrzymaniem na dole. Całość razy 4. Skończyłem bez hafta, choć ten był blisko, i to uważam za sukces...
Oczywiście jednym treningiem nie da się spalić całego świątecznego obżarstwa, ale to dobry wstęp. A w Święta sobie nie żałowałem. Wprawdzie skupiłem się na rybach, kapuście, mięsie, ale nie zabrakło również pierogów, sernika, strucla, a nawet słodyczy. Na trawienie też oczywiście sok z gumijagód
dzisiaj zrobiłem głodówkę do 14.30 i to chyba dobry pomysł na kolejne dni. Bez problemu dobiłem do tej godziny na samej kawie i wodzie, a głodu nie czułem prawie wcale. Niech sobie flaki trochę poodpoczywają, tym bardziej, że jest jeszcze trochę do świętowania...