Na siłowni co prawda nie byłam ALE wybrałam się za to z mężem i teściami na małą wycieczkę. Ruszyliśmy poza Wrocław, jakieś 120 km.
Jako cel obraliśmy sobie Szczeliniec Wielki. Znajduję się on w Górach Stołowych na terenie Parku Narodowego. Najwyższy szczyt ma co prawda jedynie 919 m.n.p.m aczkolwiek po sobotnim treningu nóg wejście na samą górę było dla mnie małym wyzwaniem. Przez całą drogę pokonywaliśmy schody (około 670).
Wejście zajęło nam niecałą godzinę spokojnym tempem. Po drodze oskubałam kilka krzaków z przepysznych jagód (wiem wiem, nie można ALE musiałam spróbować czy różnią się one w smaku od tych, które obecnie można kupić w warzywniaku- no i oczywiście różnią się.)
Przyłapana na zbieractwie
Z mężem
Kilka krajobrazów w trakcie wyprawy (tarasy widokowe z panoramą Sudetów)
Na końcu drogi fotka z nowym przydrożnym przyjacielem - żubrem
Jak dla mnie bardzo fajne miejsce na taką kilkugodzinną wyprawę zamiast siedzenia w domu przed TV. Niespotykany teren - przez całą drogę można podziwiać przeróżnego rodzaju formy skalne przypominające swoim wyglądem ludzi a nawet zwierzęta. Wąskie korytarze i wąwozy tworzą tak jakby labirynt skalny. Szlak jest wyznaczony, często gęsto postawione są barierki dla bezpieczeństwa. Czasem trzeba się schylać, przechodzić pod/między skałami a nawet przeciskać się na czworaka także osoby dużo większe gabarytowo mogą mieć spory problem
My na szczęście poradziliśmy sobie bez tego typu problemów aczkolwiek rozmawiałam z mężem o tym, że nasz znajomy Minikox niestety musiałby się chyba wracać w połowie drogi
Po wyżej opisanych wojażach udaliśmy się do pobliskiej Kudowy gdzie zjedliśmy przepyszną włoską pizzę. Pierwszy raz skusiłam się by spróbować jak smakuje oliwa podawana zamiast sosów i muszę przyznać, że byłam pozytywnie zaskoczona. Oczywiście skosztowałam jej tylko na jednym kawałku by nie przeginać z kcal - poza tym była ona sama w sobie świetna.
Następnie teściowie zaproponowali udanie się do Kaplicy Czaszek. Odpowiedź była oczywista- idziemy ! Kaplica ta znajduje się w miejscowości Czermna, 1 kilometr od Kudowy.
Szczerze mówiąc nawet nie wiedziałam, że istnieje takie miejsce. Po wejściu do środka byłam nieco zszokowana, przyglądałam się tym wszystkim czaszkom i kościom z wielkim zaciekawieniem.
Napiszę kilka informacji, które udało mi się zapamiętać z opowieści siostry - przewodnika.
Kaplicę zbudował ksiądz Tomaszek ( z pochodzenia Czech). Był on proboszczem w tejże parafii, pomagał mu znajomy grabarz i kościelny. Wnętrze kaplicy jest całe wyłożone dziecięcymi czaszkami i kośćmi (zdjęcie poniżej zrobione z ukrycia)
Zdjęcie znalezione na necie (niestety nie można w kaplicy używać tel/ aparatu)
Na powyższym zdjęciu nie widać niestety 'wejścia' znajdującego się w podłodze. Siostra otworzyła je by pokazać pozostałe czaszki i kości ludzkie znajdujące się w kaplicy. Było ich na prawdę mnóstwo. .
Podstawowe pytanie jakie sobie zadałam po wejściu do kaplicy - ale skąd te wszystkie czaszki?
Oczywiście siostra wszystko opowiedziała w bardzo prosty i zrozumiały sposób. Ludzie Ci zginęli podczas wojen prowadzonych na ziemi kłodzkiej w XVII - XVIII wieku oraz epidemii cholery. Wyginęło wtedy podobno około 80% tamtejszej ludności.
W Kaplicy na ołtarzu znajdują się 4 czaszki i 3 kości udowe. Każda z nich różni się od pozostałych czymś innym. Są to w sumie drobne ciekawostki - pierwsza kość udowa wyróżniała się długością - pochodziła z człowieka mierzącego podobno 2 m wysokości, druga była przestrzelona na wylot natomiast trzecia była strasznie wykrzywiona ( przez niewłaściwe zrośnięcie po złamaniu).
Wyeksponowane czaszki również się od siebie różniły. Czaszka Tatara wyróżniała się mocno wysuniętą do przodu żuchwą, czaszka sołtysa Czermnej pozbawiona całkowicie przodu - został od rozstrzelany, czaszka jego żony, która stając w jego obronie została ugodzona ostrym narzędziem w głowę oraz czaszka grabarza.
Kilka minut w tak małej kaplicy i tyle nowych informacji.
W drodze powrotnej zjedliśmy loda włoskiego, wybiła godzina 18 także trzeba było wracać do Wrocławia.
Nie mogę się już doczekać kolejnej mini wyprawy w tamte okolice - podobno jest jeszcze co zwiedzać, miedzy innymi Błędne Skałki.
Dziś zrobiłam lekki trening biceps- triceps aczkolwiek wypiska później.
PS. PRZEPRASZAM ZA NIEWYJŚCIOWY POSZARPANY FRYZ
Zmieniony przez - Doris.K w dniu 2015-07-27 20:50:25
MÓJ DZIENNIK TRENINGOWY: http://www.sfd.pl/Doris.K__Fit_forma_mi_się_marzy.-t1045313.html