wlasnie wrocilem z treningu i na plecach mam jeszcze swieze rany zostawione przez owczarka niemieckiego....
bieglem sobie przez las ktory jest niedaleko mojego osiedla. w pewnym momencie widze wilczura biegajacego sobie bez smyczy i kaganca, niedaleko jego wlascicielka. pies nie zwraca na mnie zadnej uwagi wiec biegne sobie dalej. zostawilemu ich z tylu kiedy slysze ze pies podbiega do mnie i nagle czuje na plecach jego lapy, a milisekunde pozniej zeby wbijajace sie w prawy
prostownik grzbietu.
zadzialal odruch: odrot przez prawe ramie,prawy lokiec wyladowal na pysku psa, moim szczesciem wyje**lem mu na tyle mocno ze przywalil lbem o pieniek drzewa. w tym momencie poprawilem mu z lewej nogi.
pies poderwal sie z gleby i z podwinietym ogonem odbiegl kawalek i wlascicielka go zlapala.
jak zauwazylem mial ostro rozwalona morde o ten pieniek, a z moich plecow tez polala sie krew
heh z tego co czytalem w tym poscie to mam szczescie ze nie trafilem na jakas waleczna bestie
albo bestia ma szczescie ze nie trafila na mnie
tak czy inaczej kolejne doswiadczenie i blizna do kolekcji
Who dares wins!!!