Kolarsko-gastronomiczny blog z elementami kulturystyki powered by SFD - http://www.sfd.pl/post-p18363444.html
...
Napisał(a)
26.09.2021
43. Maraton Warszawski
Czyli czas zmienić tytuł dziennika
Czwartek - sprawdziłem, czy tempo 5:00/km obciąży mnie dość odczuwalnie. Nie było zle, wiec z takim założeniem wyszedłem, ze zacznę. Jak się okazało dobrze i niedobrze.
Piątek - lekka jazda na chomiku żeby noga się poruszała. Do tego full regeneracja - rozbicie całych nogi przez kumpla, spodnie do drenażu limfatycznego 2x w ciągu dnia i elektrostymulacja na rozluźnienie 2x w ciągu dnia łydek i czwórek. Dodatkowo załadowałem około 1000g węgli.
Sobota - regeneracja jak wczoraj, znowu 1000g węgli. Weszło to wszystko idealnie, bo..
Niedziela - ..waga mi zleciała w dół, w sobotę sikałem mocno i czułem się mocny. Fun fact #1 - podczas biegu nie chciało mi się zupełnie lać, co jest dla mnie mocnym wtf, bo ja po 40-50 minutach aktywności czuje zaraz pęcherz.
Emocje zrobiły swoje z tętnem i mi je mocno wywindowało w górę. Ale! Czas iść na badania wydolnościowe bo to jest aż dziwne. Normalnie przy tym tempie, czyli 5:00/km miewałem okolice 170 uderzeń. Dzisiaj było to między 180 a 185. Co najlepsze - nie sprawiało mi to zupełnie problemów z oddychaniem. Cały czas wentylowałem się tylko nosem, jedynie zaraz po jedzeniu/piciu lub na podbiegach oddychałem przez usta. W teorii Intervals wyliczyło mi próg LT na poziomie 184bpm.
Założone tempo trzymałem do mniej więcej 24-25km. Połówka weszła bardzo dobrze - zero problemów z czymkolwiek (oprócz mocnego podbiegu w okolicach Agrykoli). Czułem się mocny - 1:45 i gdybym biegł tylko półmaraton to bym pocisnął to na 1:40. Pierwsze schody zaczęły się po wspomnianych kilometrach. Nogi zaczynały mocno ciągnąć, zwłaszcza tył ud z pośladkami oraz stopy (mam mocny odcisk wypełniony krwią na lewej stopie). Zaczynałem zwalniać, aż od gdzieś 29-30km przestałem bieg a zacząłem bić się sam ze sobą w głowie. Żele nic nie pomagały, woda nic nie pomagała, sucho w gębie, zasypiałem dreptając - normalnie bomba życia jak nigdy Do 35km było piekło, wtedy trochę podniósł na duchu mnie przyjaciel który robił za support. Tutaj nogi ważyły już dwa razy tyle co na początku. Na 39km połowę przeszedłem - to było jednocześnie najwolniejszy kilometr (7:22) ale i najlepsza rzecz jaką zrobiłem na koniec, bo tak krótki odpoczynek razem z rzuceniem okiem na zegarek, że mam zapasu właśnie po 7 minut aż do końca żeby się zmieścić w 4h dał mi kopa i do końca już biegłem w okolicy 6:10/km.
Spodziewałem się, że yebnie mną totalnie, ale nie, że aż tak. Właśnie dlatego chciałem sobie zrobić zapas, żeby mieć spokój, że zdążę.
Fun fact #2 - wszyscy gdy przekroczą metę zatrzymują się albo przechodzą do marszu, co robi Krzychu? Biegnie jeszcze ~50 metrów bo Garmin nie pokazał mi 42,2km
Po ukończeniu usiadłem i się rozpłakałem. Chyba ze względu, że zrobiłem to co sobie założyłem.
Straty? Stopy, kulszowo-goleniowe, pośladki. Dodatkowo pobolewa mnie dosyć lewy piszczel (podobnie jak rok temu gdy pękł mi prawy.. ) Łydki i mój kontuzjowany achilles nic a nic. Czwórki też całkiem spoko. Stawy po zasiedzeniu w restauracji później też bolały na spacerze.
Cyferki:
czas netto 3:54:12
średnie tempo 5:34/km
wznios 307m (niby mało ale to dało w kość)
średnie tętno 178bpm (max 193bpm)
spalone kcal 3808
przyjęte ok. 2000 (przyjmowałem około 130ww w każdej godzinie, rozłożone co 20 minut)
strata wagi ok. 5kg
Dzięki wszystkim
Zmieniony przez - BroStyle w dniu 2021-09-26 18:49:04
43. Maraton Warszawski
Czyli czas zmienić tytuł dziennika
Czwartek - sprawdziłem, czy tempo 5:00/km obciąży mnie dość odczuwalnie. Nie było zle, wiec z takim założeniem wyszedłem, ze zacznę. Jak się okazało dobrze i niedobrze.
Piątek - lekka jazda na chomiku żeby noga się poruszała. Do tego full regeneracja - rozbicie całych nogi przez kumpla, spodnie do drenażu limfatycznego 2x w ciągu dnia i elektrostymulacja na rozluźnienie 2x w ciągu dnia łydek i czwórek. Dodatkowo załadowałem około 1000g węgli.
Sobota - regeneracja jak wczoraj, znowu 1000g węgli. Weszło to wszystko idealnie, bo..
Niedziela - ..waga mi zleciała w dół, w sobotę sikałem mocno i czułem się mocny. Fun fact #1 - podczas biegu nie chciało mi się zupełnie lać, co jest dla mnie mocnym wtf, bo ja po 40-50 minutach aktywności czuje zaraz pęcherz.
Emocje zrobiły swoje z tętnem i mi je mocno wywindowało w górę. Ale! Czas iść na badania wydolnościowe bo to jest aż dziwne. Normalnie przy tym tempie, czyli 5:00/km miewałem okolice 170 uderzeń. Dzisiaj było to między 180 a 185. Co najlepsze - nie sprawiało mi to zupełnie problemów z oddychaniem. Cały czas wentylowałem się tylko nosem, jedynie zaraz po jedzeniu/piciu lub na podbiegach oddychałem przez usta. W teorii Intervals wyliczyło mi próg LT na poziomie 184bpm.
Założone tempo trzymałem do mniej więcej 24-25km. Połówka weszła bardzo dobrze - zero problemów z czymkolwiek (oprócz mocnego podbiegu w okolicach Agrykoli). Czułem się mocny - 1:45 i gdybym biegł tylko półmaraton to bym pocisnął to na 1:40. Pierwsze schody zaczęły się po wspomnianych kilometrach. Nogi zaczynały mocno ciągnąć, zwłaszcza tył ud z pośladkami oraz stopy (mam mocny odcisk wypełniony krwią na lewej stopie). Zaczynałem zwalniać, aż od gdzieś 29-30km przestałem bieg a zacząłem bić się sam ze sobą w głowie. Żele nic nie pomagały, woda nic nie pomagała, sucho w gębie, zasypiałem dreptając - normalnie bomba życia jak nigdy Do 35km było piekło, wtedy trochę podniósł na duchu mnie przyjaciel który robił za support. Tutaj nogi ważyły już dwa razy tyle co na początku. Na 39km połowę przeszedłem - to było jednocześnie najwolniejszy kilometr (7:22) ale i najlepsza rzecz jaką zrobiłem na koniec, bo tak krótki odpoczynek razem z rzuceniem okiem na zegarek, że mam zapasu właśnie po 7 minut aż do końca żeby się zmieścić w 4h dał mi kopa i do końca już biegłem w okolicy 6:10/km.
Spodziewałem się, że yebnie mną totalnie, ale nie, że aż tak. Właśnie dlatego chciałem sobie zrobić zapas, żeby mieć spokój, że zdążę.
Fun fact #2 - wszyscy gdy przekroczą metę zatrzymują się albo przechodzą do marszu, co robi Krzychu? Biegnie jeszcze ~50 metrów bo Garmin nie pokazał mi 42,2km
Po ukończeniu usiadłem i się rozpłakałem. Chyba ze względu, że zrobiłem to co sobie założyłem.
Straty? Stopy, kulszowo-goleniowe, pośladki. Dodatkowo pobolewa mnie dosyć lewy piszczel (podobnie jak rok temu gdy pękł mi prawy.. ) Łydki i mój kontuzjowany achilles nic a nic. Czwórki też całkiem spoko. Stawy po zasiedzeniu w restauracji później też bolały na spacerze.
Cyferki:
czas netto 3:54:12
średnie tempo 5:34/km
wznios 307m (niby mało ale to dało w kość)
średnie tętno 178bpm (max 193bpm)
spalone kcal 3808
przyjęte ok. 2000 (przyjmowałem około 130ww w każdej godzinie, rozłożone co 20 minut)
strata wagi ok. 5kg
Dzięki wszystkim
Zmieniony przez - BroStyle w dniu 2021-09-26 18:49:04
10
Silny Fizjoterapeuta
https://www.sfd.pl/_Krzychu__Gruby_pod_Maraton_2020-t1145156-s231.html#post-19459530
...
Napisał(a)
Pięknie! No to gratulacje!
1
Kolarsko-gastronomiczny blog z elementami kulturystyki powered by SFD - http://www.sfd.pl/post-p18363444.html
...
Napisał(a)
Gratulacje!!!!
Fakt - tytuł dziennika do zmiany:)
Fakt - tytuł dziennika do zmiany:)
...
Napisał(a)
Brawo!!! Świetny wynik
1
...
Napisał(a)
Daj znać jak rano się czujes
...
Napisał(a)
Gratulacje!!!
A z tymi 120g węgli trochę przesadziłeś, nauka mówi jasno że max to możemy w ciągu godziny przyswoić to 90g. (30g z frutkozy, 60g z glukozy)
Było kilka publikacji o 120g, ale to mocno niepewne w literaturze
A z tymi 120g węgli trochę przesadziłeś, nauka mówi jasno że max to możemy w ciągu godziny przyswoić to 90g. (30g z frutkozy, 60g z glukozy)
Było kilka publikacji o 120g, ale to mocno niepewne w literaturze
1
Kolarz Ultra Na Osi - MyBike Team
Mój dziennik: https://www.sfd.pl/Kolarski_Damian__Road_to_Tatra_Road_Race_2020-t1191921.html
...
Napisał(a)
Dziękuję!
Może być tragedia, bo o ile ból mięśniowy puszcza taki ostry o tyle moje kolana i stopy zaczynają krzyczeć, że chcą do grobu
Damian, wiem, widziałem nie raz nie dwa publikacje i zalecenia jednak wolałem przesadzić niż zjeść za mało. Z bebechami zero problemów, zero odruchów wymiotnych, jak zakuty silnik
Może być tragedia, bo o ile ból mięśniowy puszcza taki ostry o tyle moje kolana i stopy zaczynają krzyczeć, że chcą do grobu
Damian, wiem, widziałem nie raz nie dwa publikacje i zalecenia jednak wolałem przesadzić niż zjeść za mało. Z bebechami zero problemów, zero odruchów wymiotnych, jak zakuty silnik
1
Silny Fizjoterapeuta
https://www.sfd.pl/_Krzychu__Gruby_pod_Maraton_2020-t1145156-s231.html#post-19459530
...
Napisał(a)
Zazdroszczę tego jedzenia. Ja ani w trakcie biegu, ani po biegu nie mogę jeść. Głodna jestem ale nie mogę. Muszę to potrenować
Poprzedni temat
DT - dziennik dragona
- 1
- 2
- ...
- 3
- 4
- 5
- 6
- 7
- 8
- 9
- 10
- 11
- 12
- 13
- 14
- 15
- 16
- 17
- 18
- 19
- 20
- 21
- 22
- 23
- 24
- 25
- 26
- 27
- 28
- 29
- 30
- 31
- 32
- 33
- 34
- 35
- 36
- 37
- 38
- 39
- 40
- 41
- 42
- 43
- 44
- 45
- 46
- 47
- 48
- 49
- 50
- 51
- 52
- 53
- 54
- 55
- 56
- 57
- 58
- 59
- 60
- 61
- 62
- 63
- 64
- 65
- 66
- 67
- 68
- 69
- 70
- 71
- 72
- 73
- 74
- 75
- 76
- 77
- 78
- 79
- 80
- 81
- 82
- 83
- 84
- 85
- 86
- 87
- 88
- 89
- 90
- 91
- 92
- 93
- 94
- 95
- 96
- 97
- 98
- 99
- 100
- 101
- 102
- 103
- 104
- 105
- 106
- 107
- 108
- 109
- 110
- 111
- 112
- 113
- 114
- 115
- 116
- 117
- 118
- 119
- 120
- 121
- 122
- 123
- 124
- 125
- 126
- 127
- 128
- 129
- 130
- 131
- 132
- 133
- 134
- 135
- 136
- 137
- 138
- 139
- 140
- 141
- 142
- 143
- 144
- 145
- 146
- 147
- 148
- 149
- 150
- 151
- 152
- 153
- 154
- 155
- 156
- 157
- 158
- 159
- 160
- 161
- 162
- 163
- 164
- 165
- 166
- 167
- 168
- 169
- 170
- 171
- 172
- 173
- 174
- 175
- 176
- 177
- 178
- 179
- 180
- 181
- 182
- 183
- 184
- 185
- 186
- 187
- 188
- 189
- 190
- 191
- 192
- 193
- 194
- 195
- 196
- 197
- 198
- 199
- 200
- 201
- 202
- 203
- 204
- 205
- 206
- 207
- 208
- 209
- 210
- 211
- 212
- 213
- 214
- 215
- 216
- 217
- 218
- 219
- 220
- 221
- 222
- 223
- 224
- 225
- 226
- 227
- 228
- 229
- 230
- 231
- 232
- 233
- 234
- 235
- 236
- 237
- 238
- 239
- 240
- 241
- 242
- 243
- 244
- 245
- 246
- 247
- 248
- 249
- 250
- 251
- 252
- 253
- 254
- 255
- 256
- 257
- 258
- 259
- 260
- 261
- 262
- 263
- 264
- 265
- 266
- 267
- 268
- 269
- 270
- 271
- 272
- 273
- 274
- 275
- 276
- 277
- 278
- 279
- 280
- 281
- 282
- 283
- 284
- 285
- 286
- 287
- 288
- 289
- 290
- 291
- 292
- 293
- 294
- 295
- 296
- 297
- 298
- 299
- 300
- 301
- 302
- 303
- 304
- 305
- 306
- 307
- 308
- 309
- 310
- 311
- 312
- 313
- 314
- 315
- 316
- 317
- 318
- 319
- 320
- 321
- 322
- 323
- 324
- 325
- 326
- 327
- 328
- 329
- 330
- 331
- 332
- 333
- 334
- 335
- 336
- 337
- 338
- 339
- 340
- 341
- 342
- 343
- 344
- 345
- 346
- 347
- 348
- 349
- 350
- 351
- 352
- 353
- 354
- 355
- 356
- 357
- 358
- 359
- 360
- 361
- 362
- 363
- 364
- 365
- 366
- 367
- 368
- 369
- 370
- 371
- 372
- 373
- 374
- 375
- 376
- 377
- 378
- 379
- ...
- 380
Następny temat
WIELKANOCNE NAGRODY
Polecane artykuły