Kama - ja biegam w szalokominiarce (szpanowałem jakiś czas temu). Jak dotąd luz. Ale gardziołek też czułem lekko przez moment. No i warto się uczyć oddechu przez nos.
Nie potrafię niestety biegać jak antylopka. Ja po prostu biegam. Nawet nie bardzo wiem na czym ląduję. Niemniej jednak zauważyłem, że biegam bardziej miękko i absolutnie nie czuję żadnych kwestii udarowych w stawach.
Panteonie - D6RKC ujęło mnie swoją prostotą i właśnie takim Caculinowskim duchem: "ćwiczenie to doskonalenie się", a nie podejściem np. Flynna: "a będziesz umiał się zajechać w 10 minut?" I naprawdę jestem skłonny uwierzyć, że wystarczy 30 minut treningu dziennie.
---
No. Dzień "rege" za mną. Nic nie robiłem. Nawet wyłączyłem komputer i nie zbliżyłem się do niego cały wieczór. Źle na mnie działa takie nieróbstwo. Serio. Chyba opada ze mnie napięcie i gotowość do akcji, a wtedy pojawia się zmęczenie, które znika dopiero gdzieś wieczorem.
Wieczorem poczułem negatywny wpływ LC. Znowu coś niedobrego wisiało w powietrzu. Brak prądu i niemiła sztywność łydek. Zaleczyłem (nie bez przyjemności osobistej) całą sprawę kubkiem kakao na pełnym mleku. Niestety posłodziłem je tylko słodzikiem. Dzisiaj rano czuję się świetnie. I dobrze, bo dwa
treningi przede mną. A jak się uprę (a nie uprę się) to i trzy, bo mam zaproszenia do gry w siatkę. Nie bardzo mam ochotę eksponować się na kontuzję, która mogłaby mnie wykluczyć z Planu.
Trochę za dużo przygotowałem miski LC i w związku z tym jeszcze chyba w piątek pociągnę na 100g węgli. Coś czuję, że jakbym tak posikał na pasek wykrywacz ciał ketonowych to może by zmienił kolor. Wyczytałem na forum dla osób walczących z Alzheimerem, że tłuszcze MCT poprawiają ukrwienie i tym samym pracę mózgu, a poza tym, mają być błyskawicznie zamieniane w ciała ketonowe. Ile w tym legendy nie podejmuję się osądzić. Generalnie nie zależy mi na stanie ketozy. W sobotę jadę do rodziców i tam też zrobię długie wybieganie w niedzielę. Będzie ładowanie
Zwiększam ilość węgli do 100 g, bo 30 to jednak lekko za mało. Nie czuję się jakoś źle, ale po co mam się oszukiwać. Wolę sobie przegryźć selera, pomidora, kalarepkę bez kombinowania z bilansami.
No właśnie. Lecę do roboty, a potem treningi.
Z młodymi zrobię "coś", jeszcze nie wiem co. Potem chyba zawalczę z D6RKC i pobiegnę swoje planowe 4 km z przebieżkami. Tyle plan. Teraz trzeba wyruszyć na codzienną porcję kopania się z koniem rzeczywistości
MaGor
panteon
kama_80
i chyba szlag trafił ostry smak. Mylę się?
ale jakbym w ciemnej uliczce natknęła sie na Kolegę xzaar'a to pewnie obrałabym lewy czy też prawy margines marginesu 
chodnika w zależności od tego po której stronie szedłby xzaar 
Jakby co to pozdrawiam Kolegę bo w przyszłym roku będzie w Pozku 
