I czuję się fajnie. Nawet zrobiłam prawie 30 na rowerze. Najbardziej męczące jest wnoszenie roweru na 4-te piętro.
Aha. Ja tam kusić jadłem nie będę bo większość moich potraw kończy ze skwitowaniem "szału nie ma" No ale cóż, tu zastosowanie ma powiedzenie że liczy się wnętrze :)
Przeglądam Twój dziennik od początku i pojawia mi sie jedno pytanie: czy jest tu ktos kto pisał o przygodzie z kettlem ale od początku?