Co do zasad solówki zgadzam się jak najbardziej, ale niehonorowe akcje niestety były zawsze, na pewno nie jest to tylko problem obecnych gimnazjalistów/licealistów ani mojego pokolenia.
Queblo, ale co to znaczy, że ktoś ma większe plecy czy jest silniejszy? Najgorszy z*** jak zobaczy, że przeciwnik nie daje sobą pomiatać, zastanowi się, czy warto. Przecież taki kozak nie będzie chciał chodzić z pindą pod okiem zarobioną od kogoś, kto w jego przekonaniu jest workiem do bicia, bo to mu nie przystoi. A poza tym wstyd prosić kolegów, żeby pomogli z chłopakiem, po którym się przed chwilą jechało i chciało jedną ręką łamać.
Z drugiej strony, jak już wcześniej wspominałem, zawsze możemy natrafić na szmatę bez zasad.
Popełniłem błąd zbyt generalizując sprawę, bo tak naprawdę każda sytuacja jest inna, jednak chodziło mi ogólnie o rodzaj porad tutaj udzielanych. A to, co Queblo uznał za zaprzeczanie samemu sobie nie do końca nim jest. Mówiąc o siniakach miałem na myśli solówki, a wspominając o przekopanym chłopaku chodziło mi o to, jak są traktowani "frajerzy" oraz o to, że policja nie uchroni takiej osoby, jeżeli "ofiara frajera" miała jakieś poważanie wśród swoich znajomych.
Jeszcze co do ostatniego posta Słabego 56: naprawdę wolałbyś "nie mieć żadnych kumpli" w gimnazjum czy liceum? Bo to chyba ciut za prosto się pisze, a w życiu to już nie jest tak kolorowo.
http://demotywatory.pl/476227/Osamotnienie
W ten sposób traci się nie tylko znajomych spod znaku JP, ale też normalnych kolegów/koleżanki, którzy przecież nie chcą być odizolowani od wszystkich. Od 14 latków chcesz takiego poświęcenia wymagać?