Z Małżonka zjawilismy się w sklepie jakoś chyba ok. 13. Akurat doszedł Czawaj z Georgem to pomogli z bagażnika wypakowac podarunki dla dzieciaków z Domu Dziecka (ponownie grupa moich Znajomych nie zawiodła i bagażnik po sam dach pełny). Następnie udałem się na Pastrami (kurna takie dobre że foty nie machnąłem, tak szybko zezarlem)
Dalej już trening, pogaduchy, wspolna fota. Żonie dotrzymał towarzystwa Łukasz (Lasican) - mega fajnie było zobaczyć po tak długiej przerwie. Piona.
Trening łap i boku barku szybki.... Może nawet za szybki bo coś w łokciu walnelo(nie wiem na uj francuza oburącz z hantla mi się zachciało ale trudno).
Dalej ogar do hotelu i dołączyliśmy dk załogi w Gastromachinie gdzie wjechały żeberka z frytkami, kilka piw i 2 kieliszki cytrynowki.
Z rana dzisiaj zmuliło mnie na maxa ale na własne życzenie bo wychlalem jakiegoś 4move'a z witaminami, magentem itp.... To tak mnie na nogi postawił że poszedłem belta walnąć i dopiero się lepiej poczułem.
Wjechało śniadanie w Agrafce i ruszyliśmy w drogę powrotną.
Mega udany wypad, dzięki każdemu z osobna za przybycie i do następnego.