Poprzedni tydzień już sobie trenowałem, rozpisałem nowy plan gdzie sobie postanowiłem położyć nacisk na barki (żołnierskie chcę wywindować w górę) i szerokość plecków - i z tego planu zrealizowałem połowę, czyli 3 treningi
Niestety (stety) to wina odstawiania kortyzolu, tak jak pałałem energią jeszcze jakiś czas temu teraz biorę połowę mniej już niż brałem i jestem zayebany całymi dniami, więc żeby zwlec dupę z łóżka to potrzebne mi prewo
Ale dzięki temu w końcu wyebie w pisdu to g**** które mnie zniszczyło gorzej niż wszystkie teściowe trenery mistrzowie i wszystko na raz wzięte.
Kortyzol to zło, ale tylko taki wyebany w kosmos 500x norma, pamiętajcie
Planik to mniej więcej (z naciskiem na mniej):
a) Barki/plecy (żołnierz 5x5)
b) Klatka
c) Barki/plecy (żołnierz 4x8 tempo)
d) Nogi
e) Łapki
Z tym, że co drugi trening to właśnie barki/plecy, a w DNT sobie kręcę cardio.
Jem w sumie jak mi apetyt/zdrowie pozwala, ale są to okolice 200b/600-700w/80-100t
Jakoś mi tak mocno ciśnienie opadło na wyniki itd., stwierdziłem już chyba definitywnie, że nie ma co się pchać.
Byle sobie poćwiczyć, spuścić powietrze i czerpać więcej z życia.
Od nowego roku pewnie troszkę przytnę (w sumie wyjdzie jak na wakacje, bo sobie w lutym skoczę połazić po górach więc trzeba kondycję poprawić ), no i pewnie wbijam się na izo, żeby zażegnać ten największy skutek uboczny.
Tutaj z wczoraj po obiadku u babci dostałem pałera, nigdy tyle nie brałem
Będę dalej skrobać już na bieżąco.
Dzisiaj DNT (miała pójść klatka ale właśnie zayebanie weszło totalne i nie miałem ochoty zupełnie) więc cardio leci.
Silny Fizjoterapeuta
https://www.sfd.pl/_Krzychu__Gruby_pod_Maraton_2020-t1145156-s231.html#post-19459530