Xzaar77Staram sie nie zamykac umyslu na trafione argumenty. Np. Roll zwolennikom bialka zwierzecego odpowiada: Trzy najpotezniejsze, najsilniejsze ssaki ladowe ? Oczywiscie, slon, hipopotam, nosorozec - jedza wylacznie roslinki. Ja Rrichowi odpowiedzialbym - a najszybszy ladowy ssak swiata ? :) Ale to nie znaczy, ze mnie nie zaintrygowal
Ciekawe porównania
Z tym, że ssaka geparda raczej przypożądkowałbym do kategorii sprinnterów (taki Bolt wsród zwierząt). A będąc już na Czarnym Lądzie to zwrócmy uwagę na długodystansowców/maratończyków wśród zwierząt: zebry, a przede wszystkim antlopy (choć im też braku szybkości nie można zażucić).
Z drugiej strony psy: charty - podobnie jak gepardy - demony szybkości. Ale mamy też przecież husky'ego - też mięsożercę, ale znacznie bardziej wytrzymałego i silnego.
Wniosek? IMO to co spożywają zwierzęta raczej zależy od tego gdzie mieszkają i wynikających z tego warunków, dostępności pokarmu etc. Choć swoją drogą myślę, że gdyby Bóg chciał żebyśmy byli 100% roslinożercami to nie dawałby nam możliwości zjedzenia mięsa (wybacz, za wątek teologiczny
).
Xzaar77Dalej, podoba mi sie idea gestosci nieprzetworzonego jedzenia, boje sie, ze gdy zaczne trenowac naprawde ciezko, jedzac to co jem, musialbym polykac nawet 8000 kcal dziennie - nie usmiecha mi sie.
A co ma powiedzieć słoń, nosorożec czy hipopotam?
Tu akurat mięso (zwłaszcza to tłuste) byłoby dobrym podbijaczem kcal. 8000 kcal z roślin (warzyw, ryżu, innych zbóż) to naprawdę sporo. Fajnie tu sprawdzają się diety tłuszczowe IMO.
Xzaar77Koniecznie, ale to koniecznie musze sprawdzic, czy naprawde wystarczy mi 100 gram bialka na dobe, ba, czy to naprawde sprawi, ze bede lepiej spal, lepiej odpoczywal, szybciej biegal itp. Musze to wiedziec ;)
Ostatecznie, gdyby to byl tylko Roll, mialbym watpliwosci. Ale Jurek przekonuje mnie absolutnie swoja osoba, o wynikach nie wspominam nawet. Pierwsze moje eksperymenty dowodza jednego - da sie z roslin wykrecic pyszne rzeczy. Nie zostane raczej nigdy weganinem, ale miesko raz dziennie, albo 3 razy w tygodniu - bez problemu jest dla mnie do przyjecia. Tak samo jaja, sery - na razie bede uciekal od nich do ilosci raz na dzien, pozniej wplote dni zupelnie bez. Jesli mi bedzie zle z tym - rzuce to w diably, robie to tylko dla siebie i swojego komfortu. Ostatecznie, zawsze bedzie to jakas wiedza sprawdzona empirycznie, a nie wyczytana w sieci czy w ksiazkach - moze ktos poza mna cos z tego wyniesie dla siebie ?
Naszla mnie taka mysl na koniec - wiele osob urzadza sobie tzw chity - czy to posilki, czy cale dnie. A to na ladowanie, a to w nagrode za sukcesy, z lakomstwa czy tam z jakiegokolwiek powodu. Laduje sie wtedy ciasta, lody, pizze, wszystko to, co zle i czego "nie wolno". Sam tak nieraz robie i zyje. To moze, w przypadku sukcesu odzywania sie roslinkami, moich chitem bedzie stek z krowy, stek z lososia, czy pieczona kaczka ;) Calkiem nie jesc mieska - chyba nie lezy w mojej naturze ;)
Zamierzasz w tych
100g białka liczyć łączną sumę tego makroskładnika (mięso, sery, zboża itp)? Jeżeli tak, to muszę Ci napisać, z własnego doświadczenia, że jest do dość (przynajmniej dla mnie) trudne. Też tak ograniczyłem białko do 100g (choć u mnie to wynikało raczej z niewielkiej wagi i chęci sprawdzenia odciążenia nerek). Mięso wtedy praktycznie ogranczyłem do zera.
Co do sportu i zmniejszenia białka: większej różnicy nie zauważyłem w wynikach sportowych (co prawda poprawiły się, ale nie wiem, czy nie wynikało to raczej po prostu z systematyczności treningu). Jeżeli masz potem żałować, że nie spróbowałeś - to spróbuj
MaGor
Xzaar77Dalej, podoba mi sie idea gestosci nieprzetworzonego jedzenia, boje sie, ze gdy zaczne trenowac naprawde ciezko, jedzac to co jem, musialbym polykac nawet 8000 kcal dziennie - nie usmiecha mi sie.
Otóż to! Ja dlatego tak testuję wysokie tłuszcze. Jem tyle co kot napłakał (objętościowo), a kcal w tym od groma i ciut. Wczoraj lekko zamknąłem się około 4000 kcal. Same orzechy nagoniły jakieś 1-1,5 Kkcal
Dzisiaj mam dzień węgli i już nie mogę. Puchnę od warzyw. Na razie jem: 3 dni LC + 3 dni średnio + 1 doładowanie (niedzielne długie bieganie)
Powiem, że czuję się świetnie. Jutro białko po siłowni wypiję na mleku sojowym. Dla eksperymentu. Na kokosowym jest R-E-W-E-L-A-C-Y-J-N-E. I chyba kupię tofu, bo znalazłem u siebie w jednym sklepie... No właśnie ekonomia. U nas to ciągle cholernie drogie menu: kilogram migdałów - 40 PLN, orzechy włoskie - niewiele tańsze. O egzotycznych dodatkach nie wspomnę. Pozostaje kiełkownica, kawałek działki itp. atrakcje
IMO własnie to jest "smutne" w tłuszczówkach (tych zdrowych tłuszczówkach), że są dość drogie: orzechy, migdały, dobra oliwa, lniany etc do najtańszych nie należą. W mojej misce tłuszcze stanowią ~45% wszystkich kcal i również potwierdzam tą "lekkość", bardziej płaski brzuch, mniejsze trzymanie wody niż na ww i nie ma zajd z insuliną. W necie jest sporo publikacji/wywiadów z osobami mówiącymi o tłuszczówkach. I te wypowiedzi naprawdę nieźle trafiają do mojej świadomości.
Wybacz Xzaar za spamowanie