Dziennik budowania formy na 40 urodziny. Kettlebell, siłownia, bieganie, rower.

Wiadro... E... Szkoda słów. Fizyku-teoretyku-amatorze, najpierw poczytaj (pierwsze z brzegu dwa linki), potem obrażaj i wzywaj do linczu:
https://www.sfd.pl/CKD__fakty_nie_mity_by_qaz-t161108.html
http://www.bodyflex.pl/dieta-i-odzywianie/Cykliczna-Dieta-Ketogeniczna-czyli-dieta-CKD,a47.html
Nie tacy kozacy jak Ty układali tę dietę. I tak się oszczędzam, bo nie chcę wpaść w doła przy dużej podaży tłuszczu. Generalnie w trakcie odchudzania jadłem odpowiednik 3/4 kostki smalcu do jednego posiłku. Teraz (od wczoraj i jeszcze jutro) jem pół kostki, ale dokładam np jajka, żeby to trochę wciągnęły, bo nie lubię pić roztopionego smalcu (zapach mi przeszkadza). Jak trzeba, to nie ma sprawy. Wiesz: filiżanka, garnuszek i poszło. Obrzydliwe nie? Nie pozostaje mi nic innego tylko drzeć łacha. Każe Ci ktoś tak jeść? Jadłospis umieściłem tylko dla przykładu.
I jeszcze coś. Cholesterol ostatnio miałem lepszy niż książkowy). Dodam tylko, gwoli ścisłości, że walą mnie Panie Wiadro, pańskie wyjęte spod pachy opinie na temat fizyki newtonowskiej i jej amatorskich (błędnych) zastosowań bez elementarnego zrozumienia podstawowych pojęć.
***

kabo9

Kettlebells Evangelist

Dobry pomysł! Zacznę chodzić po domach na osiedlu i pytać: "Czy znalazłby Pan chwilę, żeby poćwiczyć z odważnikiem?" Świadek Żeliwa

No. A pomijając awanturę o smalec, to sobie dzisiaj poćwiczyłem.
7500 pękło. Dzisiaj poćwiczyłem "luźno" (jak mi to przechodzi przez klawiaturę?) Nie, że sobie odpuściłem czy coś. Nie. Pomiędzy setami odpoczywałem do momentu aż tętno osiągnie wartość 85 BPM. Z takim zaczynałem. W zależności od ilości powtórzeń zajmowało to od 1 do nawet 2 minut. Złapałem się na tym, że automatycznie wpadłem w rytm z oddechem. Ustalił się - jak to pisze Pavel. Sam. Na górze, przy otwartej klatce, wdech na dole wydech. Jak zacząłem tego świadomie pilnować, to nawet 50-tki weszły dość gładko. Oczywiście plan obciążenia zachowany.

Momentami, zwłaszcza na początku, myślałem, że odpuszczę i w najlepszym wypadku będę dzielił 50-tki. Ale jakoś, z dziarskim (akurat) pokrzykiwaniem (czytaj: skowytem potrąconego kundla) dokończyłem bez odstawiania na glebę.
W przerwach goblety 2-3-5 robione z tym co akurat mam w ręku. Czyli 24 a potem ciągle 32 kg. Dały popalić bardziej niż planowałem.
Ogólnie:

Z treningu wróciłem z klasą, spokojnym spacerem. Zajrzałem do Tesco i kupiłem 80 g orzechów laskowych (zjadłem niemal na miejscu) i dwa kawałki sera pleśniowego. Trochę soli się należy. Jutro zrobię zapiekane mięso z serem, warzywami, jajkami i - a jakże - smalcem
Mam wspaniały humor (hormony szaleją).
No i oczywiście dzień bez aktywności jutro.
Wykres tętna dzisiejszy. Wydłużenie przerw spowodowało spadek maksymalnych wartości tętna o 10 oczek.
Kocham swingi

Już chyba po awanturze.
Ładnie Ci to idzie. W "Powrocie..." Tsatsouline pisał, że przy LCCJ należy czekać do spadku tętna do 130 (!) żeby odnieść korzyści jakieś tam.. Ale LCCJ to nie SWING :)

Kama:
Sprawa dotyczy TWOJEJ pozycji, a nie asymetrii kettla. Do dzisiaj mam jeszcze spięty dwugłowy uda prawej nogi! Licho się rozciągałem, jestem praworęczny, może mocniej spinałem jedną nogę/pośladek :) Nie winię za to kettla.
Jeśli coś Ci dolega, to Twoja wina - nie kettla jak pisze Pavel !!

Coś tam było o tętnie i spadaniu do normalnego poziomu przy LCCJ. Ale nie wiem, czy to była wskazówka, czy opis jakichś komandosów albo siłaczy, którzy długo nie mogli osiągnąć tego spadku. Po całym treningu odnotowałem rekordowy spadek po minucie: ze 151 BPM do 99 BPM.
Nie wiem jak to zrobiłem, ale ostatnie dwie 50-tki to machnąłem jakoś tak strasznie płynnie i w zasadzie spokojnie (ból był, ale w granicach normy). Może to przez ten poprawny oddech? No i chwyt. Zero problemów z utrzymaniem odważnika. Chłopaki z treningów oceniają, że im się uścisk i chwyt poprawiły o jakieś 40%. Nie wiem jak to sprawdzają, ale coś w tym jest. Mówią, że lepiej im się robi przysiady z obciążeniem i martwe ciągi (w sensie biorą więcej), a najmniej efektów widzą przy wyciskaniu na ławce. Co by się zgadzało z moimi obserwacjami. A te 7500 swingów otrząsnęły mnie z niedojrzałości treningowej. O, teraz to ja już wiem sporo więcej o sobie, skupieniu, oddychaniu i czystej zwierzęcej sile/wytrzymałości. No i technicznie swinguję teraz jak trzeba. Przypuszczam, że wszystkie ćwiczenia z elementem swingu będą szły lepiej. Mam kilka patentów do sprawdzenia jak już skończę 10 000. Ale program jakiś będę realizował posłusznie i w skupieniu. Może ETK?

Właśnie o oddychaniu jeszcze miałem skrobnąć - opisałeś ANATOMICZNE - czyli do treningów o dłuższym czasie trwania - te 50x ,a jeśli ktoś chce machnąć siłowo 5swingów np. z bestią, to oddychanie (zapomniałem nazwy) to drugie jest lepsze - wydech wraz z wypchnięciem bioder.
Ja się już przyzwyczaiłem do anatomicznego. To "siłowe" podbija ciśnienie i czasem mnie głowa bolała - dlatego lżejsze swingi a więcej były dla mnie spoko - mowa o tych 10.000.
Chociaż dalej nie przepadam za swingiem i teraz trochę też mi szkoda, że się nie rozciągałem poprawnie..
Nauka na przyszłość.

panteon

To "siłowe" podbija ciśnienie i czasem mnie głowa bolała - dlatego lżejsze swingi a więcej były dla mnie spoko - mowa o tych 10.000.
Chociaż dalej nie przepadam za swingiem i teraz trochę też mi szkoda, że się nie rozciągałem poprawnie..
Nauka na przyszłość.

Przeklinam głośno! Wczoraj o mało się nie zesrałem ze strachu, że mam wylew po ostatniej 50-tce. Teraz już rozumiem dlaczego Aż się bałem, że mnie pobiera chroniczne zmęczenie i od rana zacząłem mierzyć ciśnienie. Lepiej nie pytajcie co zmierzyłem - dramat jakiś. W sensie takie niskie. A puls jak u świeżego nieboszczyka 44-45 uderzeń (trzy pomiary) Dlatego dzisiaj spokojnie, do pełnego wypoczynku w przerwach Dobrze wiedzieć.
A rozciąganie u mnie to 15 minut minimum.

Wystraszyłeś się wylewu (czyli wysokie ciśnienie), a tętno spoczynkowe masz pod zapaść (i niskie ciśnienie).
W sumie to raczej o ciśnienie niż o tętno chodzi. Mam nadzieję, że temat nam będzie obcy!

Dla mnie 15min, to już pół treningu właściwego..
Z wiekiem (czyli pewnie tak gdzieś w okolicach 30) trzeba już zacząć pracować nad mobilnością, rozciąganiem mięśni itp. W tę stronę należy skręcić (tj. za młodu człowiek się tym nie przejmuje, ale warto o siebie zadbać). Chodzi mi o ogólną sprawność organizmu - mięśnie, stawy.
Powolutku buduję swój arsenał:
- foam roller na plecy i uda/łydki
- mostek Shanka

Maciek, miałeś nagrać swój zestaw stretching/mobility!

panteon

Maciek, miałeś nagrać swój zestaw stretching/mobility!

I nawet nagrałem, ale w takiej jakości, że wstyd było zapodawać. Muszę z chłopakami nagrać rozciąganie. Może we wtorek. Nie będę ćwiczył z nimi chyba, jak mam do zrobienia ciężkie "pińcet" (dochodzi jeden set z 32 kg)
to wziąłbym kamerę i pokręcił trochę.

Szczęka mi opadła lekko...







A tu ciekawy patent:
http://www.ironedge.com.au/store/aussie-adjustable-kettlebell.html
Już takie widywałem, ale ten jest przemyślany i dobrze wygląda (poza tą wydmuszką, która pewnie pognie się po tygodniu) No i rzucać tym nie można raczej. Ceny w dolcach australijskich. Mają też w ofercie sety dla początkujących mężczyzn: 16 i 24 kg

Niskie tętno spoczynkowe to oznaka dobrej kondycji Tak wolę to interpretować

Zmieniony przez - MaGor w dniu 2013-11-17 21:29:53

64kg, to dla szachistów!!
Ciekawe czy ma jakąś nazwę..
40 - buldog
48 - bestia
56 - ??
64 - PANTEON! :)
72 - ??
80 - ??


Zmieniony przez - panteon w dniu 2013-11-17 21:43:26

64 to The Monster.
Kupię sobie takiego, jak już zaczną Kaśką żonglować

Wszystko co tu napisałem odnośnie miski jest nieaktualne.
Edit: Chodziło o radykalną zmianę menu na dzisiaj.
---
Dzisiaj same węgle i białko, niemal bez tłuszczu. Do tego sporo owoców, warzyw, kasz i makaronów. Cukry proste już załadowałem 2:30 AM. Czuję się potwornie zmęczony. Znowu pojechałem po bandzie. Z jakiegoś powodu nie udało się wywołać ketozy. Uratowały mnie dwie łyżki miodu i Toffifee (kochane maleństwa). Było ostro.




Zmieniony przez - MaGor w dniu 2013-11-18 15:40:05