Jest prawie nieźle. Kłopot z infekcją jakby mniejszy. Zobaczymy jak będzie dzisiaj. Biegania to chyba nie zrobię ale jakaś gimnastyka z wysokim tętnem, pod dachem nie powinna mi zaszkodzić. 30-40 minut.
Odpuściłem trochę z treningiem, w miskę wrzuciłem owocka i waga leciutko... w dół. Ki czort? Może po prostu byłem przeładowany? Wyspałem się jak król puszczy, nic mnie nie boli - dzień zaczyna się dość podstępnie.
Jutro - o ile choroba się nie rozwinie - zrobię jakiś ciężki trening z niewielką ilością ćwiczeń ale sporym ciężarem. Korci mnie Push Press i Jerk chociaż to lekko bliźniacze ćwiczenia, zwłaszcza przy takiej ułomnej technice jak moja. Łatwo zrobić jerka zamiast PPress
Albo odwrotnie. No i nogi. Muszę zainwestować trochę w nogi, bo dawno mnie nie bolały. Może wykroki z przekładaniem? Bo tradycyjne przysiady to wolę robić ze sztangą niż z jednym kettlem.
Ergo:
I cz.
Long Cycle Press 25,5 kg - 6 min. - bój do pentathlonu (sprawdzę jak tu wygląda sytuacja i czy jest sens się porywać - mam ochotę sprawdzić nadrzut z ciężkim kettlem bo tam wystarczyłoby 70 powtórzeń w 6 minut żeby poprawić wynik punktowy [przelicznik 4])
II cz.
Push Press 32,5 kg - 50 powtórzeń (2 x 25)
Jerk 32,5 kg - 50 powtórzeń (2 x 25)
III cz.
Przysiady ze sztangą na karku 60 kg - ? 60 - w 3 drabinach 2_3_5_2_3_5
Przysiady przednie ze sztangą 40 kg - 40 - w 2 drabinach 2_3_5_2_3_5
Gdybym miał dwie sztangi to zrobiłbym układ:
Back - Front - Back - Front - Back. W sumie dwa razy zdjąć i dwa razy założyć cztery talerze po 5 kg to żadna tytaniczna praca
Zobaczymy.
Wykroki z odważnikiem 25,5 kg - 100 - jak będzie pogoda to na boisku, coby miękko było pod kolanem opadającym (na wszelki wypadek)
A po wczorajszym treningu zaczynam doceniać mądrość i doświadczenie Caculina. Niektóre z jego rad są na razie lekko przefilozofowane. Kilka innych zaczyna przynosić efekty.
1. Mocne ściskanie pośladków ("moneta w tyłku" - nie wkładać - wyobrażać sobie, że ją tam macie i musicie ściskać) daje (subiektywne odczucie) 5% siły więcej. Przy napięciu całego korpusu i lekkim wstrzymaniu oddechu - kolejne 5%. Ściskanie rączki odważnika, do puszczenia soku też coś dokłada. Sprawdzone empirycznie. Nagram film to wam pokażę. Jest takie cholerne ćwiczenie jak bottom up press, czyli podnoszenie odważnika "kulą do góry". Chwyt musi być żelazny i nie można sobie pozwolić na jakąkolwiek ułomność w mięśniach całego ramienia. Próby sprzed kilku dni, w porównaniu do tego co zrobiłem wczoraj, to jedynie żałosny balet upośledzonego tancerza. Spiąłem poślady, nabrałem powietrza "do przepony", spiąłem się jak agrafka i hoooop - mój odważnik (16 kg) pojechał do góry jak na siłowniku hydraulicznym. W lutym pokazywał mi to ćwiczenie facet (na odważniku 7,5 kg), którego uważam za silnego, twierdzący, że raz, może dwa zrobiłby to z 16 kg. Z radości strzeliłem po 5 powtórzeń w rozgrzewce, a potem w każdym obwodzie. Już mam apetyt na taką kuglarską sztuczkę z większym odważnikiem.
2. Kompresowanie oddechu - dłuższa opowieść, ale działa
3. "Łapanie" palcami nóg podłogi.
4. Unikanie ćwiczenia do odmowy.
Ci Ruscy to jednak mają potencjał