Znad kubka kawy rano to wszystko wygląda inaczej
Waga stoi w miejscu, oscylując w okolicach 110 kg. Na razie jest idealnie. Spodziewałem się po rozwodzie z fajkami wartości wyższych o 2-3 kg.
Fat też stabilny, podobnie masa beztłuszczowa. Przez upały muszę się przyłożyć do nawodnienia.
Strasznie jestem zadowolony z tego rwania ciężkiego kettla. "To jedno niewielkie ćwiczenie dla obserwujących, ale ogromny krok w całym treningu dla mnie"
Przyszłość = dylematy.
Zacznę chyba krótki cykl typowo siłowy.
1. Trening codziennie poza sobotą i niedzielą - 20-30 minut
2. Wyciskanie żołnierskie (sztanga/hantle) 85% CM [5-8] 90% CM [3-5] 100% CM [1]
3. Martwy ciąg 85% CM [5-10] 90% CM [3-8] 100% CM [1-3]
4. Przerwy pomiędzy seriami 3-5 minut
5. Po południu/wieczorem aeroby 30-40 minut albo lekkie ćwiczenia z kettlem (swingi, ósemki) i/lub pompki.
Razem 10 takich sesji. Chciałbym podejść w nich z CM o 10-15 kg w martwym ciągu i 5-10 kg w wyciskaniu. No i muszę sprawdzić gdzie jestem z siłą "siłownianą"
Plan jest taki:
X% - zwiększenie obciążenia
Pn: Start
Wt: Start + X%
Śr: Start + 2 x X%
Cz: Start + 3 x X%
Pt: Start + X%
So-Nd - wolne
Pn: Start + 2 x X%
Wt: Start + 3 x X%
Śr: Start + 4 x X%
Cz: Start + 3 x X%
Pt: Start + min. 4 x X%
--->Koniec<---
W tym tygodniu pracuję jakoś po wariacku, może uda się od przyszłego.
Skąd pomysł?
1. Zaczynam poważnie się zastanawiać nad odstawieniem białka po treningach. Po prostu nie czuję się na tyle zmęczony i poharatany żeby koniecznie wlewać w siebie szejki. Ćwiczę 15 minut od domu, a w wakacje będzie jeszcze bliżej i zawsze mogę bryknąć prosto z treningu na pełnowartościowy posiłek. Ewentualnie mogę zjeść garstkę owoców suszonych/świeżych zaraz po treningu. Nie mam obsesji dotyczącej "zatrzymywania" katabolizmu wszelkimi możliwymi sposobami, a gainery są zupełnie nie z mojej bajki. No i czy żarcie białka zaraz po treningu metabolicznym (bo co bym nie powiedział, to jednak rzucanie kulami wymusza spory ruch w układzie) ma sens? Organizm doprowadzony do wysokiego poziomu zmęczenia dostanie tylko białko, które i tak będzie starał się zamienić w surowiec energetyczny, a nie budulcowy. W efekcie ani go nie nakarmię, ani nic nie zbuduję
Na marginesie: bardzo ciekawe artykuły dot. żywienia są w "Diabetyku". To takie darmowe pismo dla cukrzyków rozdawane w aptekach. Czytałem ostatnio o niedoborach i nadpodaży białka w diecie. Obie sytuacje są marne i brzemienne w skutki.
2. Pomysł i idea pochodzi z książki Caculina "Siła dla ludu". Myślę, że to chyba jego najlepsza pozycja. To o czym pisze składa się w spójny i logiczny system budowania silnego ciała i ogólnej formy. Poza tym rady z tej książki chyba działają. Wspominałem już o "smarowaniu gwintów", czyli umacnianiu w sobie poczucia sukcesu (unikanie ćwiczenia "do odmowy") i wszystkich związanych z nim odruchów "sukcesu" w obrębie układu nerwowego. Serio, bez takiego podejścia nie odważyłbym się wykonać rwania ciężkiego kettla (chociaż fizycznie pewnie byłem na to gotowy już z miesiąc temu). A propos: moja piątkowa i sobotnia orka z taczkami drewna potwierdziła w praktyce przydatność panowania nad napięciem mięśni i oddechem. Cała moja 100m trasa kończyła się ostrym podbiegiem (5-6m o nachyleniu 10-15%) Forsowanie tego, ot tak po prostu, to była walka o każdy centymetr. Po zastosowania techniki napinania mięśni korpusu i wstrzymywania oddechu robiłem te podbiegania z taczką (około 100 kg) niemal na luzie.
3. Kolega, wuefista ze specjalnością ciężary i lekkoatletyka, potwierdza, że niektórzy sportowcy siłowi z byłego ZSRR (byli na jakiejś wymianie u nich na uczelni) tak właśnie ćwiczyli: w cyklach siłowych: jedno, dwa ćwiczenie z maksymalnym obciążeniem, pół godziny, codziennie.
A z ciekawostek Caculina korci mnie strasznie trening z zawiązanymi oczami. Robił ktoś coś podobnego? Nie z zamkniętymi ale z zawiązanymi. Podobno prawdziwe turbo dla układu nerwowego. Wyłączenie zmysłu wzroku ma podobno mobilizować wszystkie pozostałe do pracy na 110% normy. No i podobno uczy "czuć" mięśnie jako całość. Ciekawe.
Przyszłość optymistycznie
Czuję się na siłach żeby włączyć do swoich treningów push & press i rwanie na ciężkim kettlu. Na początek nie w niepełnym wymiarze stu powtórzeń na rękę, ale nie od razu Rzym zbudowano. 25-50-75-100 to moja droga
Zaczyna się to klarować. Będę miał do dyspozycji fajny arsenał ćwiczeń i sposobów różnicowania treningów.
Biegowo też ładnie. Codzienne truchty wchodzą mi w nawyk. Wczoraj zrobiłem interwały ale w formie drabiny. 3 minuty rozbiegu - 10s sprint - 1 minuta truchtu/marszu - 20s sprintu - 1 minuta truchtu/marszu - 30s sprintu - 1 minuta truchtu/marszu i tak 30 minut, a potem 3 minuty na wybieganie i do domu. Tętno maksymalne 173 bpm (okolice 95% HRmax)